Rozdział 24

5.1K 230 69
                                    

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO PO 10 MAJA.

***

Rano budzę się w pościeli przesiąkniętej zapachem mojego mate. Pragnęłam obudzić się tego poranka w jego ramionach. I pewnie tak by było, gdyby to była zwykła pełnia. Niestety dzisiaj jest bal z okazji święta księżyca. Wilkołaki nie widzą swoich mate do wieczora. Taka tradycja.

Odkręcam się na drugi bok i dotykam pościel. Jest zimna, więc Xavier musiał dawno odejść. Mężczyźni zamiast biegu mają dzisiaj polowanie, na które kobiety nie mają wstępu.

Nie chciałam wychodzić spod ciepłej pościeli, ale wiedziałam, że jeśli zaraz nie wstanę, to nie zdążę nawet zjeść śniadania, zanim przybiegnie tutaj Hazel z całym salonem kosmetycznym, żeby wyszykować nas na dzisiejszy wieczór.

Z jękiem zawodu podniosłam się z łóżka. Kiedy staję na równe nogi już wiem, że coś jest nie tak. Udo boli okropnie, jakby ktoś wypalił mi w nim skórę. Syczę przez zęby i dotykam bolącego miejsca. Zatyka mnie. Na skórze pośrodku uda mam tatuaż. Przedstawia on gałązki z cierniami.

Pocieram skórę, próbując zmyć z niej to cholerstwo, ale to nic nie daje. Łzy zaczynają mi płynąć do oczu.

Z wrażenia siadam na skraju łóżka. Mam tatuaż na nodze. Tatuaż zaczyna się po prawej stronie nogi, ale jeszcze się nie skończył. Widzę, jak powoli rośnie, idąc dalej. Przeczuwam, że jak otoczy moją nogę niczym bransoleta, wtedy klątwa się spełni. Żółć podchodzi mi do gardła. Nie jestem w stanie nad nią zapanować.

Biegnę do łazienki i padam na kolana przed muszlą klozetową. Na zmianę płaczę i wymiotuję. Mam ochotę walić głową z rozpaczy w ziemię.

Kiedy nie mam już czym wymiotować, przesuwam się w stronę kafelek i opieram o nie głowę. Mam w niej grad myśli.

Dlaczego kiedy jest dobrze, to wszystko musi się niszczyć? Kiedy zaakceptowałam Xaviera jako mojego mate. Dopuściłam go do siebie. Chowam twarz w dłoniach. Siedzę skulona. Chce zniknąć, wtopić się w te chłodne białe kafelki i już nigdy z nich nie wyjść.

Czuję jakby ktoś, próbował mi wyrwać serce, ciągnąc za nie z całych sił, ale ja wciąż kluczowo je trzymam, licząc, że to tylko koszmar.

Niestety to nie był sen, a rzeczywistość. W końcu opadam z sił, pozwalając złodziejowi uciec z moją miłością. Klątwa zaczęła się odradzać. Nie wiedziałam ile mam czasu, zanim przemienię się w Liz. I dlaczego teraz? Przecież od miesiąca przebywam z Xavierem.

W głowie śledziłam tekst listu, który zostawiła mi babcia. Znałam go na pamięć.

Dopóki dziewczyna nie spotka swojego pełnoprawnego mate, klątwa nie wyjdzie z jej serca.

Pełnoprawny ukochany. Kiedy mate jest pełnoprawnym. W dawnych czasach dopiero po stosunku uznawano ich za pełnomocnych mate. Nawet u ludzi tak było. Król i królowa byli uważani za małżeństwo dopiero po pierwszej nocy.

Łzy ciekły mi po policzkach. Nawet ich nie powstrzymywałam. Patrzyłam się w dal, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie wiem, ile siedziałam na zimnej podłodze. Podniosłam się do siadu, gdy nogi mi zesztywniały. Jednego byłam pewna. Nie mogłam tu zostać. Po raz drugi musiałam uciekać i zostać z niczym.

Z frustracji pociągnęłam za włosy. Tylko co miałam zrobić? Uciec? Znowu? Xavier od razu by mnie znalazł.

W przypływie olśnienia pobiegłam do gabinetu Alfy. Nie przejmowałam się tym, że biegam naga po korytarzu. Wpadłam do środka, od razu rzucając się na kalendarz. Jak w amoku zaczęłam liczyć dni. Trzydzieści.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Où les histoires vivent. Découvrez maintenant