Rozdział 2

9.4K 422 62
                                    

Jęknęłam, słysząc głośny dźwięk budzika. Często przegrywałam z nim walkę, wciskając przycisk drzemki, ale dzisiaj nie chciałam się spóźnić. Nie mogłam być pokonana. Szybko wyłączyłam to ustrojstwo i wygramoliłam się spod pościeli. Noah nie było obok mnie, nigdy nie zostawał, co również nigdy mi nie przeszkadzało. Nie byłam romantyczną i nie potrzebowałam, takich czułych gestów. Nasza relacja była prosta. Opierała się na zaspokojeniu instynktów. W wiele pełni nie oszalałam tylko dzięki niemu, zwłaszcza gdy wypadał wtedy moja gorączka.

~ Dobrze wiesz, że to nie Noah powinien pomagać ci w gorączce, tylko twój mate ~.

Z jadem syczy Liz, ale ignoruje ją jak zawsze. Mozolnie wygramoliłam się z kołdry i poszłam do łazienki. Była mała niczym skrzynka, ale mieściły się w niej wszystkie potrzebne rzeczy. Zimne powietrze otuliło moje ciało. Nicolas musiał oszczędzać na ogrzewaniu, dlatego działało tylko od szesnastej do trzeciej nad ranem. Przemyłam twarz, umyłam zęby, moje długie blond włosy spięłam w dwa francuskie warkocze. Wyglądałam w nich może lekko dziecinnie, ale nienawidziłam, kiedy kosmyki wpadały mi na twarz. Nigdy nie robię makijażu, bo nie mam dla kogoś się tak starać. Pomimo tego, że nie posiadałam idealnej cery. Wystarczy, że wyglądam znośnie. Szybko przebrałam się w białą bluzkę i czarne dresy.

Po wyjściu z łazienki zaczęłam pakowanie. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę. Westchnęłam.

Szybko włożyłam do szarej walizki rzeczy, nie przejmując się ich składaniem. W zachodnim królestwie powinni mieć żelazka.

Godzinę później stałam przed czarnym mercedesem i ściskałam się mocno z Owenem.

— Rozwalisz ich wszystkich — mruknął w moje włosy.

Poczułam lekkie ukucie w sercu na myśl o rozłące z przyjacielem.

— Masz nie zaprzestać treningów. Nasz wyścig jest nadal aktualny — powiedziałam groźnie, odsuwając się od jego ciepłego ciała.

— Obiecuje ci, że będę biegał nawet z dzieckiem na rękach.

— Lepiej nie — do naszej rozmowy dołączył się Nicolas, otwierając drzwi od samochodu i wsiadając do środka. Był to znak dla mnie, że mam się pośpieszyć.

— Myślę, że Emily by cię zabiła, gdybyś to zrobił.

— Od razu zabiła, tylko lekko poturbowała — odpowiada z nikłym uśmiechem na ustach. Oboje wiemy, że to nie prawda. — Trzymaj się i bądź grzeczna, nie narób nam wstydu.

— Oczywiście, t a t o — żartuje, wsiadając do samochodu.

Owen macha nam na pożegnanie, gdy pojazd rusza. Patrzę przez tylną szybę, jak jego postać malej, warz z przebytym dystansem. Po chwil jest już tylko małą plamą wśród gęstwiny drzew. Czuje się, jakby ktoś wbijał w moje płuca odłamki szkła. Dyskretnie wycieram spocone ręce o spodnie, próbując ukryć dowody stresu. Mam złe przeczucia co do tego wyjazdu, ale pewnie dlatego, bo pierwszy raz opuszczam watahę.

Zerkam na Alfę. Jego twarz wyrażała odprężenie. Był ubrany podobnie, jak ja w wygodne dresy. W końcu czekała nas długa podróż i żadne z nas nie zamierzało się kisić w ciasnych spodniach.

— Jak tam noc z moim betą? — spytał, patrząc w okno, kiedy wyjechaliśmy z lasu.

— Skąd wiesz?

— Nie daliście mi spać. Jego jęki roznosiły się po całym korytarzu. Tylko błagam, zachowujcie się przyzwoicie u wielkiego Alfy. Naprawdę modlę się, żeby wasze pokoje były na innym piętrze, albo najlepiej budynku.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now