Rozdział 27

2.7K 108 11
                                    

Xavier nic mi nie powiedział. Grzecznie zabrałem Shopie do więźnia. Wilczyca nawet nie stawiała oporu. Ludzie patrzyli za nami, kiedy wyszliśmy już na zewnątrz, postanowiłem zapytać.

— Co takiego zrobiłaś, że Alfa każe mi cię zabrać do więzienia?

— To nie jest twoja sprawa.

— Oj no weź, co to zmieni, że mi powiesz.

— Nie zaspokoję twojej ciekawość?

— Okrutna  jesteś — znałem ją od dawna i nie podobało mi się, że prowadzę przyjaciółkę do więźnia, ale rozkaz to rozkaz.

— Wypuściłam Sebastiana z więzienia — chyba dobrze mi się udawało ukryć zdziwienie, bo Shopie nie zwróciła na mnie uwagi.

To mi dało wskazówkę, gdzie udał się Xavier.

— Na pewno niedługo cię wypuści. Wiesz, jaki on jest, wścieka się tylko przez pewien czas — odparłem, zamykająca drzwi celi, chociaż sam nie byłem pewny swoich słów. Xavier był nieprzewidywalny.

— Jasne — rzuciła tylko i zaszyła się w ciemności celi.

Nie mogłem nic więcej zrobić, więc wróciłem na salę.

***

O północy, wszyscy goście wyszli na taras, żeby skąpać się w blasku księżyca. Zgarnąłem Hazel w objęcia i razem pośród tłumu odczuwaliśmy jego siłę. To on dawał nam moc.

Trzymałem ją, opierając podbródek na czubku jej głowy. Wilczyca w  fioletowej sukience wyglądała niczym bogini. Sukienka podkreślała jej kształty, a moja mate miała czym się pochwalić. Czułem dumę, gdy inne wilkołaki patrzyły na mnie z zazdrością, to ta właśnie wspaniała kobieta okazała się moją bratnią duszą i zechciała takiego wilka jak ja.

— Dzisiaj wydaję się mniej odległy  — szepnęła do mnie.

— Przybliżył się, żeby cię podziwiać — rzucam, masując dłonią jej ramię. Musi być jej zimno. Był listopad, a ona nie zabrała ze sobą kurtki na taras. Czasem zachowuję się jak dziecko. Szybko ściągnąłem z ramion marynarkę.

— Cóż myślę, że na ciebie przy okazji też zerknie — powiedziała, gdy założyłem na nią materiał. Marynarka była szara w cienką kratkę. Szczerze mówiąc, sam w życiu nie wybrałbym tego wzoru, to Hazel znalazła się, w czym wyglądałem dobrze.

— Och dziękuję, że przypadły mi jakieś ochłapy — odparłem, powracając do dawnej pozycji i całując ją w skroń.

— A to wszystko dzięki mnie! Ciesz się, że masz taką urodziwą mate.

— W każdej minucie miłuję się niezmiernie —
Hazel odwróciła głowę w moją stronę, łapiąc smukłymi palcami mój podbródek.

— Och, ale mi dzisiaj słodzisz. Chyba liczysz na coś ekstra po przyjęciu? — jej wzrok był gorący, wypełniony pożądaniem. Mój wilk od razu poczuł napięcie.

— O ile wróci Xavier — ta racjonalna strona przemówiła przeze mnie.

— Kiedy będziesz na niego czekał, możemy spożytkować ten czas. Słyszałam, że ma bardzo wygodne biurko w gabinecie. Przekonamy się? — wilczyca przybliżyła się do mnie, całując moją żuchwę. Skubana wiedziała, jak ten punkt na mnie działał.

I wtedy to poczułem. Dziwny zapach. Inny zapach. Nieznajomy. Nikt na sali tak nie pachniał, a to znaczyło...

— Manson?  — zapytała, kiedy długo nie odpowiadałem.

Jeden z wilków pośród tłumu przemienił się w wilczą skórę i zaczął atakować gości. Nagle za drzew wyłoniło się całe stado wilków, była ich masa. Od razu wybuchał panika. Goście zaczęli uciekać. Panika opanowała tłum.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt