Rozdział 30

3.1K 99 29
                                    

Charlie. 

Prawie każdego dnia przychodził do mnie Nicolas. I każdego dnia mój problem wyglądał tak samo, o ile nie gorzej.

— Hejo, jak tam wyspałaś się dzisiaj? — zapytał mój przyjaciele. Podziwiałam go za jego wrodzony optymizm. Ten człowiek zachowywał się tak, jakby żywił się tęczą, a żadne zmartwienia nie miały prawa go dosięgnąć. Niestety jego nastrój nie udzielał się mi. 

Miałem wrażenie jakbym cofnęła się w czasie. Jakbym znowu była tą małą dziewczynką odtrąconą przez rodzinę. Plus jest taki że teraz miałam Nicolasa. Potarłam głowę ręka i westchnęłam.

— Tak sobie — mruknęłam, wzruszająca ramionami. Kłamałam. Było gorzej. Od imprezy nie przespałam porządnie ani jednej nocy. Czułam się dziwnie bez Elizabeth, kiedy już usypiałam, śniło mi się, że biegam po lesie, co jeszcze bardziej mnie męczyło. 

Do tego brak Xaviera. Nie sądziłam że, kiedyś powiem, ale  brakowało mi, że nie był gdzieś blisko mnie. Że nie budziłam się i nie zasypiałam przy nim. Że nie słyszałam jego śpiewu pod prysznicem i głośnego dźwięku przełykania, gdy pił wodę. Przyzwyczaiłam się, że zawsze był gdzieś obok.

— Właśnie widzę, że wyglądasz bardzo kwitnąco — szczerzył się od ucha do ucha, siadając na skraju łóżka.

Byłam teraz w pokoju gościnnym, który zajmowałam na samym początku, ale teraz nie był on tak przyjemny , jak zapamiętałam.

— Ty to wiesz, jak dokopać leżącego — zdawałam sobię sprawę,  że nie prezentowałam się zbyt pięknie. Ubrana w workowatą poplamiona koszulkę i sprawne dresy. Od dwóch dni się nie myłam. Do tego nawet nie chciało mi się czesać. Nic mi się nie chciało. Do wielu czynności musiałam się zmuszać. Jedzenie nie miało smaku, a sen nie przynosił ukojenia, wariowałam z własnymi myślami, z drugiej strony nie miałam siły gadać.

Nicolas westchnął, porzucając swoją wesołą maskę.

— Charlie nie chcę ci dokładać, ale to cię wykończy. Powinnaś w końcu porozmawiać z Xavierem.

Z moim mate nie zamieniałam słowa od dwóch tygodni. Mówiłam sobie, że daje mu czas, ale tak naprawdę przerażała mnie myśl o skonfrontowaniu się z nim. Nie wiedziałam czego oczekiwać. Pakować rzeczy i wyjechać z watahy? Czy może mi wybaczy i wrócimy do tego co było? Najważniejsze pytanie brzmi, czy  w ogóle możemy powrócić do tego co było?

— Porozmawiać? Nawet nie wiem, jak spojrzeć mu w oczy i nie czuć wyrzutów sumienia. On nie może na mnie patrzeć, i nie dziwię mu się...

— Przestań zadręczać się tą sprawą z Rebecca, też tam byłem — oświadczył głosem, jakby tłumaczył coś małemu dziecku.— Ona zrobiła to dobrowolnie i moim zdaniem nie masz się o co obwiniać. Wiesz, kto ją tam zabrał? Ja. Kto namówił, żeby poszła na tę polanę? Również ja. Uwierz mi, że też czułbym wyrzuty sumienia, gdybym ona tego nie chciała. Ale jestem przekonany, że wolała to niż spokojną śmierć w fotelu ze strzelbą w ręce.

— Nawet jeśli. Ja... — popatrzyłam w biały sufit — czuję się niegodna jej poświęcenia — wyszeptałam, płaczliwie. Zrobiła to, żeby Xavier, był szczęśliwy. A teraz on nie chcę mnie znać. 

— Jesteś najwspanialszą osobą, jaką znam, trochę pogubioną, ale wspaniałą. A Rebbeca wiedziała, że to ty jesteś ważniejsza dla Xaviera, jesteś jego przyszłością, a ona przeszłością. Dlatego przestań się nad sobą użalać, weź długi prysznic, uczesz włosy i walcz o niego!  — Nicolasowi włączył się tryb mentora, co tylko podsycało moja irytację.

— On nie chce mnie znać! Bez Liz jestem, słaba, nicnieznacząca, jego wataha przeze mnie jest osłabiona. Lista rzeczy, które stracił z mojego powodu, nie ma końca.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now