Ring. Ring. Ring.
- Słucham? - kobieta odebrała telefon.
- Dom jest zabezpieczony jeszcze bardziej. Ale chyba nikogo nie ma w środku. - odezwał się głos w słuchawce.
- Wejdź tam. - nalegała kobieta.
- Nie da rady. Nie przejdę przez barierę.
- A więc nie wracaj, póki czegoś się nie dowiesz, Armido. - kobieta odłożyła słuchawkę.
- Dalej nie rozumiem, pani, dlaczego stosujemy te mugolskie wynalazki. - powiedział czarnowłosy mężczyzna.
- Bo ja tu rządzę i ja będę decydować czego używamy. - odpowiedziała kobieta - Kontakty z matką się przydały. A teraz idź, Rudolfie i sprowadź mi tę dziewczynę, o której mówiłeś.
- Tak jest, pani. - odpowiedział mężczyzna, kłaniając się nisko, po czym wyszedł z pokoju.
- Tora? - zawołała kobieta.
- Tak, pani? - odpowiedziała młodsza kobieta z uśmiechem na twarzy. Jedno jej oko przysłaniał bogato zdobiony kapelusz, a jej szata wlokła się za nią po ziemi.
- Trzeba będzie wywabić ich z kryjówki. Myślę, że nasza nowa zdobycz nam w tym pomoże. - dodała, patrząc na blondwłosą dziewczynkę, którą Tora obejmowała.
- Ma pani rację. To dziwne, że jej ojciec jeszcze się nią nie zainteresował.
- Zapewne kombinuje, jak przywrócić żonę do życia. Rudolf spisał się bardzo dobrze, chociaż spodziewałam się, że pojawią się w Mungu.
- Nie ma potrzeby się martwić, pani. Malfoyowie stawiają rodzinę na pierwszym miejscu. Z pewnością po nią w końcu przyjdą.
- A jeśli nie... będziesz mogła ją sobie zabrać. Dość już mam bachorów. - powiedziała kobieta, po czym podeszła do Tory i Elise - Nienawidzę dzieci. - dodała z jadowitym uśmiechem, patrząc na dziewczynkę - Ale jeszcze bardziej nienawidzę Twoich rodziców i całej Twojej rodziny. Dlatego zniszczę ich i wszystkie osoby, które będą w ich pobliżu. Zabiję dziecko Lorda Voldemorta, dziecko Pottera, a później jego samego. Zniszczę Ministerstwo Magii, szpital Świętego Munga, a na samym końcu zniszczę zamek Hogwart. Wszyscy i wszystko, co kiedykolwiek mnie upokorzyło zostanie zrównane z ziemią. I to wszystko dokonamy my, kobiety.
- W końcu mamy głos i się liczymy.
- Moja droga... my zawsze się liczyłyśmy, tylko żadna z nas nie była na tyle odważna, by to powiedzieć. Twoje imię, Toro Kennedy, będą znali wszyscy. To Ty przyprowadzisz do mnie wszystkie osoby, które stanęły mi na drodze.
- Z przyjemnością.
- A teraz możesz wziąć tego bachora. I nie chcę słyszeć, żeby beczała. Nienawidzę bachorów.
Dolores Jane Umbridge odwróciła się i udała się z powrotem do swojego gabinetu.
YOU ARE READING
Siostry Black: Nowa Wojna [4]
FanfictionKiedy już wszyscy myślą, że jest dobrze, nagle wszystko się zmienia. Czy uda się uratować Narcyzę i odnaleźć Elise? Czy napastnik działa w pojedynkę, czy w grupie i czy uda go się schwytać? To wszystko i więcej w tej części opowieści.