Rozdział XXVI

162 3 13
                                    


***

- Brawo, Anno - pochwaliła ją Dolores Umbridge, zabierając od Anny trójkątny przedmiot - Wykonałaś zadanie. Teraz będziesz dla mnie jeszcze cenniejsza. 

- Dziękuję, pani - uśmiechnęła się Anna - Nie było łatwo. I bez tego mugolskiego ustrojstwa raczej wątpię, czy by się udało go znaleźć. A do czego tak właściwie ten przedmiot służy? Taka mała rzecz musi robić naprawdę wielkie rzeczy, skoro zależało Ci, żebym ją znalazła.

- Istotnie - Umbridge uśmiechnęła się jadowicie - Może on odegrać ważną rolę, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się nasze sprawy. Najważniejsze, żeby nasi wrogowie dowiedzieli się, że to mamy. 

- Mam się tym zająć?

- Nie teraz. Najpierw przygotujmy się do balu. Jestem ciekawa jak sobie poradzą z zawalonym Ministerstwem Magii. 

***

Lucjusz Malfoy wszedł do salonu na Grimmauld Place. Jego szata była w kolorze głębokiej butelkowej zieleni z bogatymi, złotymi zdobieniami, a spod niej przy szyi wystawała muszka w kolorze szkarłatu. Na rękach miał założone rękawiczki z najwyższej jakości smoczej skóry, a w prawej dłoni trzymał czarną laskę, w której ukryta była różdżka. Jego włosy, choć były krótkie, zostały idealnie ułożone do tyłu, przez co rysy jego twarzy uwydatniły się jeszcze bardziej. W salonie nie stał już Lucjusz Malfoy, którego Harry poznał przez ostatnie dwa lata. Przed nimi stał wyrachowany, dumny i patrzący z góry arystokrata, wyglądający zupełnie tak samo jak wtedy, kiedy Harry zobaczył go po raz pierwszy w księgarni Esy i Floresy przed rozpoczęciem swojego drugiego roku w Hogwarcie. 

- No proszę, proszę - uśmiechnęła się Andromeda - Wrócił nasz dumny arystokrata. 

- Zdecydowanie bardziej lubię Twoją wersję z Azkabanu - podsumowała Bellatrix, mierząc szwagra wzrokiem od stóp do głów. 

- W takim stroju Borgin Ci na pewno nie odmówi - podsumował Kingsley - To człowiek na którego  taki ubiór działa od razu odstraszająco. Ale dla pewności musisz wziąć ze sobą Bellatrix. 

- Po prostu mam tam wejść i kupić Szafkę Zniknięć... - zaczął Lucjusz - A jak ja z nią tutaj się deportuję. To jest trochę duże i ciężkie.

- Biedny Lucjusz - zaczęła kpiąco Bellatrix - Dajecie mu takie ciężkie zadania, jak on ma unieść taką ciężką szafkę, Kingsley? 

- Zamknij się - odpowiedział jej szybko Lucjusz, chociaż na policzkach pojawiły się rumieńce - Dam sobie radę. 

- Miejmy tylko nadzieję, że Borgin nie jest w zmowie z NIMI - rzekła niepewnie Andromeda. 

- Będę na Pokątnej - powiedział Harry - Gdyby cokolwiek się działo, przyślę resztę. 

***

- Dlaczego ja musiałam z Tobą iść? - narzekała pod nosem Bellatrix, gdy szła za Lucjuszem wzdłuż ulicy Pokątnej ukryta pod Peleryną Niewidką - Ah no przecież... Gdybyś umiał powstrzymać swój popęd seksualny, to teraz towarzyszyłaby Ci Cemerie, a nie ja. Ja bym sobie siedziała wygodnie w salonie, ale nie, bo Ty musiałeś się wpieprzać tam, gdzie nie wolno i teraz znowu ja muszę pilnować, żeby Ci żaden z tych tlenionych kudłów nie spadł z łepetyny! 

- Zamknij się! - Lucjusz krzyknął to najciszej jak potrafił, żeby nie zwrócić uwagi stojących w pobliżu ludzi - Jeszcze jedno słowo, a naprawdę wrócisz do domu. 

Siostry Black: Nowa Wojna [4]Where stories live. Discover now