Rozdział XXV

177 3 3
                                    


***

Odkąd we wszystko została wtajemniczona McGonagall, o wiele łatwiej było się wszystkim skupić nad nadchodzącym zadaniem, jakim była organizacja Balu Zimowego. W Proroku Codziennym aż huczało na temat tego wydarzenia, a wszyscy najważniejsi czarodzieje mieli nadzieję, że dostaną na niego zaproszeni. Mafalda Hopkirk osobiście zajęła się planowaniem wstępnej listy gości, na której znaleźli się również Tora Kennedy i Gawain Robards. Kingsley tłumaczył kobiecie, że oboje są na długich urlopach i wątpi, że zaszczycą Ministerstwo swoją obecnością, ale kobieta i tak nalegała, aby posłać im zaproszenia. Rzecz jasna, taki był plan, by Tora lub Gawain zjawili się na balu, chociaż w to minister szczerze wątpił. Z pewnością spodziewał się jednak wysłanników z ich ekipy. Informacja o nakazie oddania różdżek przed wejściem na salę balową spotkała się, o dziwo z dużym uznaniem, zwłaszcza wśród starszych pracowników Ministerstwa Magii. 

- I dobrze! Czas, żeby wszyscy skupili się na tańcach i zabawie, a nie na demonstrowaniu swoich magicznych umiejętności - komentowała informację starsza czarownica. 

W Hogwarcie wieści o balu również rozeszły się w zawrotnym tempie. Mimo, że była to impreza tylko dla pełnoletnich czarodziei, każdy mówił tylko o tym, a uczniowie chcieli podobny bal urządzić w szkole. 

- Kiedyś Bale Bożonarodzeniowe były co roku, tak mówiła mi mama - powiedziała jedna Puchonka - Teraz, gdy już jest bezpiecznie, powinniśmy wrócić do tej tradycji. Skontaktuję się z Prefektami Naczelnymi i zobaczymy co da się zrobić. 

Harry razem z dyrektorką przyglądali się każdemu uczniowi i pracownikowi zamku niezwykle uważnie. Nikt jednak nie wzbudził wśród nich żadnych podejrzeń. Harry zastanawiał się, czy nie byłoby rozsądnie we wszystko wtajemniczyć Hagrida, z którym miał ostatnimi czasy bardzo bliski kontakt. Znając jednak jego długi język, wszyscy wspólnie ustalili, że póki nie ma oficjalnej wojny, lepiej nie angażować w to więcej osób. Rzecz jasna każdy miał też nadzieję, że wojna jednak nie nastąpi, ale trzeba było zakładać taką opcję. 

Dni mijały i nie działo się nic niepokojącego. Gazety tylko coraz częściej pisały o Ronie w towarzystwie nieznanej dziewczyny u boku, co doprowadzało Parvati do łez za każdym razem, gdy przeczytała choćby wzmiankę na ten temat. Wszyscy zgodzili się, że nie ma sensu teraz próbować odbić Rona. Najmłodszy syn Weasleyów był albo pod bardzo silnym Imperiusem albo faktycznie przeszedł na ich stronę. Raczej wszyscy wykluczali drugą opcję. Gdyby tak było, już dawno zjawiliby się na Grimmauld Place niechciani goście.

Ćwiczenia z pojedynkowania miały miejsce niemal codziennie. Każdy chciał się sprawdzić, w szczególności w parze z Bellatrix, jak i z Kingsleyem. A im dłużej ćwiczyli, tym efekty były lepsze. Harry, może jeszcze nie pokonał Bellatrix, ale ostatnim razem walczył z nią naprawdę długo, a czarnowłosa zaczynała się już denerwować. Nie chciała oczywiście przyznać Harry'emu racji, ale ciężko było się nie zgodzić, że naprawdę świetnie dawał sobie radę. 

Gdy do Balu Zimowego pozostały zaledwie dwa tygodnie, nadszedł czas by zając się ćwiczeniami z oklumencji i legilimencji. Wszyscy wiedzieli, że są to wyjątkowo trudne umiejętności, ale niektórzy ewidentnie nie zdawali sobie sprawy z tego jak bardzo. 

- Narcyzo - zaczął Kingsley - myślę, że Ty jak nikt potrafisz zamknąć swój umysł. Powinnaś tutaj przewodzić. 

- Ja myślę, Kingsley - wtrąciła się Bella, jedząc jabłko - Że Lucjusz i Cemerie również kwalifikują się do osób, które jak nikt potrafią zamknąć swój umysł. I nie, żebym teraz tutaj chciała Wam dowalić, misiaczki - uśmiechnęła się kpiąco - Ale taka prawda, no nie?

Siostry Black: Nowa Wojna [4]Where stories live. Discover now