Rozdział VII

171 3 2
                                    


Dolores Jane Umbridge siedziała na wysokim fotelu w malutkim salonie. Jej uśmiech przywodził na myśl królową, która właśnie wstąpiła na tron. Po jej prawej stronie dumnie siedziała Tora Kennedy, a uroda, jaką została obdarzona, zdawała się powalać wszystkie inne kobiety na ziemię. Po lewej stronie Umbridge siedziała Armida Pins, która niezbyt przytomnym wzrokiem patrzyła przed siebie. Przed nimi siedziało paru mężczyzn, w tym Rudolf Lestrange. 

- Każdy z nas chce się za coś zemścić. I każdy z nas będzie miał taką możliwość. - zaczęła Umbridge, przyglądając się po kolei swoim gościom - Byłam zamknięta rok w Azkabanie. O rok za długo. Ale wiedziałam, że dzieje się to po coś. Wiedziałam, że gdy wyjdę, wszyscy moi wrogowie zobaczą jaki błąd popełnili. Moim celem jest zniszczenie Pottera i całego Ministerstwa Magii. Snułam plan, ale w pojedynkę ciężko było go zrealizować. Wtedy spotkałam Torę Kennedy, która również nie najlepiej zniosła ostatnie wydarzenia. Tora, podobnie jak ja, w szkole była wyśmiewana i nikt nie chciał jej w nic angażować. W dodatku została odrzucona przez mężczyznę swojego życia. Chciała na nich zemsty, a szczególnie zemsty na Narcyzie. Ona nic nie straciła podczas wojny, za to zyskała bardzo dużo. I zgadzam się z moją prawą ręką, że zyskała zdecydowanie za dużo. Później spotkałyśmy Armidę Pins, która również w życiu doznała sporo upokorzeń. Jej najlepsza przyjaciółka się od niej odsunęła, a sama snuła się po świecie, po tym jak jej rodzina nie zgodziła się, by wyszła za czarodzieja nieczystej krwi. Jej wybranek, gdy dowiedział się o tym, co myśli o nim rodzina jego narzeczonej postanowił ją zostawić. Dlaczego inni mają więcej szczęścia? Dlaczego każdy z nas nie może dostać tego, czego chce? Ja Wam mówię, że każdy może dostać to, czego chce. I ja Wam to dam. 

W saloniku rozległy się głosy aprobaty i klaśnięcia. Każdy z nich widział w Dolores Umbridge nadzieję na zemstę. 

- Dlatego zniszczę wszystko i wszystkich, którzy staną na mojej drodze. - kontynuowała Umbridge - Nie interesuje mnie czystość krwi, interesuje mnie tylko to, czy każdy został sprawiedliwie potraktowany. A wszyscy Ci, którzy teraz grzeją sobie miejsca na wysokich stanowiskach w Ministerstwie Magii, szpitalu świętego Munga czy Hogwarcie, nie zostali sprawiedliwie potraktowani. Oni powinni coś stracić, a nic nie stracili. Dlatego mówię Wam teraz: zniszczę najważniejsze instytucje magii w Wielkiej Brytanii. Tylko ja będę się liczyć, tylko mnie będzie się słuchało. Więc daję Wam wybór moi drodzy. Albo dołączacie do mnie, a ja w zamian za to pomagam Wam w Waszej zemście, albo wcześniej czy poźniej zginiecie. 

- Pani... - zaczął niepewnie jeden z mężczyzn - Jak pani chce tego dokonać? Jak pani chce wszystko zniszczyć? Nawet Czarny Pan nie mógł tego zrobić. 

- Ponieważ wiem, że nikt teraz nic nie podejrzewa. Każdy po kolei będzie płacił za swoje błędy. Lucjusz Malfoy już stracił córkę, a teraz traci żonę. Spełniłam wolę mojej ukochanej Tory. Ty, Stefanie McKinnon, wychowałeś się we francuskim sierocińcu, po tym jak Twoja matka została brutalnie zamordowana. Nie mogłeś zrozumieć, dlaczego inni mieli więcej szczęścia. Rodzice tego ofermy Longbottoma jakoś przeżyli i, pomimo utraty zmysłów, mogli dalej widywać się ze swoim synem. Tobie nie było to dane. Więc Longbottomowie zostali usunięci, co zawdzięczamy naszej kochanej Lorze - tu skłoniła się w kierunku rudej kobiety - która dolała trucizny do ich lekarstw. 

- Pani... - zaczął McKinnon - A... mój ojciec? Obiecała pani, że go znajdziemy... 

- Mój drogi... - Umbridge spojrzała na mężczyznę z udawanym smutkiem - Ja doskonale wiem kim był Twój ojciec. Niestety już nie żyje. 

- Nie żyje? - zdziwił się McKinnon - Ale... ale pani mówiła, że go znajdziemy!

- Tak, dopóki się nie dowiedziałam, że zmarł ponad pięć lat temu. 

Siostry Black: Nowa Wojna [4]Where stories live. Discover now