Rozdział 11

910 59 39
                                    

Bycie w Slytherinie miało wiele plusów. Głównym było posiadanie Severusa Snape'a za opiekuna domu. Jeśli byłeś z jego domu, byłeś od razu traktowany dosyć ulgowo. Nawet nie musiałeś zbyt bardzo uważać na jego lekcjach. Najważniejsze, że tam jesteś i udawałeś, że słuchasz.

Tak jak powiedział Mistrz Eliksirów, Ophelia musiała napisać wypracowanie. I na wypracowaniu się skończyło. Żadnego szlabanu, rozmowy z dyrektorem. Nic.

Była tylko spora możliwość, że napisał do jej ciotki. Podobno miał taki obowiązek.

Póki co nie dostała żadnego listu od niej sugerującego, że ma kłopoty. Od Lucjusza również nic nie dostała, co było dla niej trochę podejrzane, ponieważ była pewna, że Draco pochwalił się już ojcu. Miała tylko nadzieję, że w tej sprawie Malfoy nie zawracał głowy jej ciotce. Kobieta nienawidziła swojego szwagra, zapewne ze wzajemnością.

Dni mijały bardzo szybko. Odbyło się drugie zadanie Turnieju, w którym Potter wykazał się wielka odwagą i trudno było go za to nie podziwiać. Jedyne, czego jej brakowało to spotkanie z Billem. Tak jak mówił, nie zjawił się na Zadaniu. Co jakiś czas Ophelia błądziła wzrokiem po trybunach, szukając rudowłosego.

Każde jego listy czytała oczarowana, ale jednak nie było to to samo, co rozmowa w cztery oczy. W jego oczy mogłaby patrzeć w nieskończoność...

Im bardziej zbliżały się ferie, tym bardziej Ophelia czuła się zdenerwowana. Nie mogła już odkładać spotkania z matką. Nie widziały się prawie rok.

Ostatni raz widziały się krótko po zakończeniu jej piątego roku. Rozmawiały głównie o Syriuszu, a raczej jej matką rozmawiała. Ona słuchała, potakiwała głową i powstrzymywała różne słowa, cisnące się na jej usta. Nie uważała Syriusza za zdrajcę. Nie wiedziała w sumie co ma o nim myśleć. Był jej kompletnie obcy, nigdy go nie poznała. Słyszała tylko, że był inny niż jej rodzina.

Kiedy skończyła się pakować, dostrzegła jak do ich dormitorium wchodzi naburmuszona Johanna. Elia nie dziwiła jej się. Jej rodzice nakazali córce spędzić ferie u jej babci, aby kobieta nie była taka samotna.

Małżeństwo Reyesów wraz z synami, Jonathanem, Marcusem i Alexem, mieszkało w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodził ojciec Jo. Do tamtejszej Szkoły Magii uczęszczali Jonathan i Marcus, ale krótko po skończeniu szkoły przez tego drugiego rodzina na kilka lat przeprowadziła się do Anglii. Było to spowodowane wznowieniem linczu amerykańskich czarodziejów na rodziny dawnych zwolenników Grindelwalda, a do takich należał dziadek Johanny. Ostatecznie ta poszła do Hogwartu, ale kiedy była w piątej klasie jej rodzina zdecydowała się wrócić do Stanów, przez co większość ferii ta spędzała w szkole lub u babci.

- To po prostu niesprawiedliwe - jęknęła blondynka, siadając na łóżko - Ominą mnie twoje siedemnaste urodziny!

Jej urodziny, no tak. Wypadały akurat pod koniec przerwy wiosennej. Ophelia nie chciała robić żadnej wielkiej imprezy. Postanowiła, że spędzi jej w gronie rodziny i tyle. I tak nie miała kogo zaprosić.

- Pójdziemy do Hogesmeade jak wrócę - zaproponowała, siadając obok przyjaciółki.

- Nie będę robić za waszą przyzwoitkę - stwierdziła Johanna, a Elia przewróciła oczami, od razu wiedząc o co chodzi.

- Wyślij mi Ognistą i po sprawie - stwierdziła z uśmiechem.

- Ognista? Tutaj? - obie odwróciły się.

W drzwiach ich dormitorium stał Teodor Nott, opierając się o framugę drzwi.

- Nie ma jakiegoś zakazu wchodzenia do pokoju dziewczyn? - spytała Johanna, przechylając głowę.

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now