Rozdział 3

1K 59 49
                                    

Za pomocą zaklęcia Ophelia zmieniła swoje ubranie w mundurek. Poprawiła swoją kitkę i spojrzała na orbicie w szybie. Nie wyglądała najgorzej. Kiedy przypomniała sobie, że Bill stwierdził, że jej włosy są śliczne, zarumieniła się lekko i spuściła głowę.

Kiedy pociąg stanął, wzięła swój wózek i wraz z innymi uczniami wyszła na peron. Amaris zaciekawiona spoglądała z klatki. Dziewczyna spojrzała na sowę i stwierdziła, że wyśle ją dopiero wieczorem. Powinna dać jej trochę odpoczynku.

Pierwszoroczni zebrali się przy Hagridzie, natomiast reszta poszła do karoc. Przez całą drogę Elia rozglądała się za Johanną. Po chwili stwierdziła, że znajdą się pewnie w Wielkiej Sali. Wraz z paroma innymi Ślizgonami weszła do jednego z powozów. Kilka minut później byli już w Hogwarcie

Kiedy wchodzili do największej sali w szkole, brunetka złapała kontakt wzrokowy z Jo, która siedziała już przy stole Slytherinu. Pomachała jej, po czym podbiegła do niej i usiadła obok. Uśmiechnięte, uściskały się mocno

- Mam Ci tyle do powiedzenia! - oznajmiła blondynka - To było szalone lato!

- Ja tak samo - wyznała Elia - Niech ta cholerna Ceremonia Przydziału już się zacznie. Umrę z głodu...

Jej przyjaciółka zaśmiała się. Po kilku minutach w końcu profesor McGonagall wprowadziła pierwszorocznych. Ophelia ze znudzeniem i pustym żołądkiem przyglądała się, jak uczniowie siadają na krzesełku, a kilka chwil lub minut dłużej jeden z domów zaczyna wiwatować i jest bogatszy o jednego członka więcej. Zawsze podczas tych chwil wracała myślami do własnej Ceremonii Przydziału. Była absolutnie pewna, że skończy w Slytherinie, jak cała jej rodzina. Jednak gdzieś z tyłu głowy przypominał jej się jej wuj Syriusz, który jako jedyny z Blacków został Gryfonem. Ale, szczerze, nie widziała siebie w tym domu. Nie wiedziała nawet dlaczego, tak po prostu było. Kilkanaście sekund po tym, jak nauczycielka transmutacji położyła jej stary kapelusz na czole, Dom Węża zaczął wiwatować, a krzyki ,,Mamy kolejnego Blacka!'' i ,,W końcu ktoś porządny!'' wypełniały całe pomieszczenie.

W końcu przydział skończył się. Po tym, kiedy profesor Dubledore powiedział ,,Wsuwajcie'', stoły zapełniły się pysznie wyglądającymi, pachnącymi i oczywiście smakującymi potraw. Już po kilkunastu minutach złote talerze znowu były puste, natomiast brzuch nastolatki był pełny.

- To można wiedzieć czemu tak się szczerzysz? - spytała Johanna i upiła kilka łyków soku dyniowego - Nie mów mi, że to przez powrót do szkoły. 

- Nie mogę po prostu mieć dobrego humoru? - spytała Ophelia. 

Oczywiście, że chciała powiedzieć koleżance o Billu. Ale nie teraz, nie w Wielkiej Sali. Nie chciała, aby wiedział o tym cały Slytherin. 

Kiedy Johanna miała już znowu wypytywać o powód jej uśmiech, coś uderzyło w jej ramie, po czym spadło na talerz. Była to zwinięta w kulkę kartka papieru. Blondynka, zdziwiona, rozprostowała ją. Był na niej ruszający się napis ,,Tęskniłem, śliczna'', a wokół niego latające serduszka. Nagle ze stołu Gryffindoru rozległy się znajome śmiechy. Koleżanki odwróciły się w ich stronę. 

Fred i George Weasley praktycznie płakali ze śmiechu. Na widok naburmuszonej twarzy Jo, George mrugnął do niej, a ta pokazała mu środkowy palec, po czym odwróciła się. 

Elia nie mogła stłumić śmiechu. Nikt w sumie nie wiedział co się działo pomiędzy jednym z bliźniaków Weasley a jej przyjaciółką. Ten obrał sobie za życiowy cel żartowanie z niej i coś, co przypominało bardzo nieudolny podryw. Johanna zawsze z niego kpiła, ale brunetka podejrzewała, że takie ,,zaloty'' nawet jej się podobały. Ale nic by nigdy z tego nie wyszło. Blondynka sama nie pochodziła z niewiadomo jak prestiżowej rodziny, ale obchodził ją status społeczny i krwi, a Weasleyowie byli uważani powszechnie za ,,zdrajców krwi'', ponieważ pomimo czystej krwi, akceptowali mugolaków. No i nie spali raczej na pieniądzach. Nie, Johanna nie mogłaby być z kimś takim.

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now