Rozdział 4

1K 58 144
                                    

Minęło kilka dni. Ophelia jadła śniadanie w dosyć dobrym humorze. Mieli mieć dziś pierwszą lekcję OPCM  z Moodym. Dora wiele jej o nim opowiadała, to głównie dzięki jego pomocy została Aurorką. Dziewczyna wychwalała go ponad wszystkich, a Elia śmiała się czasami, że jej sekretnie podkochuje się w nim.

Jednak większość Ślizgonów była w posępnym humorze. Ową lekcje mieli ze znienawidzonymi Gryfonami. Brunetce to specjalnie nie przeszkadzało. Była w Hogwarcie, aby się uczyć, a nie mieć jakieś bezsensowne konflikty. Nikt z Gryffindoru nie był dla niej wredny, więc czemu ona miałaby być?

Kiedy dopiła swoją herbatę, do Wielkiej Sali wleciały sowy z poranną pocztą. Na jej talerz spadły trzy listy. Na jednym od razu rozpoznała podpis Billa i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Już miała go otworzyć, kiedy dostrzegła, że jeden z nich jest szary. Tylko z jednego miejsca wysyłano takie listy. 

- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła bazyliszka - stwierdziła Jo. Po chwili spojrzała jaki kolor ma jeden z listów jej koleżanki i zrozumiała o co chodzi - O...

- Matka pewnie chce, abym odwiedziła ją na święta - wyjaśniła Ophelia - Obawiam się, że będę miała już jakieś plany. 

Była pewna, że to była jej matka. Ojciec pisał  strasznie rzadko, głównie na jej urodziny. Wiedziała, że małżeństwo Lestrange'ów nie było z miłości, że spłodzili ją tylko po to, aby linia Blacków i Lestrange'ów nie zgasła. Rabastan, brat jej ojca, również był w Azkabanie, przez co nie za bardzo miał warunki na znalezienie jakiejś partnerki.  Wtedy Narcyza i Lucjusz nie myśleli jeszcze o dzieciach, a Dromeda była już wydziedziczona, więc naturalnie to samo stało się z jej Nimfadorą. Elia nie oczekiwała jakiejkolwiek miłości od żadnego z rodziców. Chciała szczerze od nich tylko świętego spokoju. A przynajmniej tak się jej zdawało. Przecież każde dziecko pragnie miłości. 

Nie chciała psuć sobie dobrego humoru, więc postanowiła otworzyć list od matki wieczorem. Sięgnęła po kolejny z listów, który okazał się od wujka. 

Hej, młoda! 

Jak się trzymasz? Uczysz się coś? No ja mam nadzieję. Liczymy na ciebie! 

Dora jest strasznie podekscytowana tym, że uczy cię Moody. Jest trochę pokręcony, ale to dobry człowiek, znakomity czarodziej. Przydadzą ci się jego lekcje, jestem pewny.

Ciotka mi coś mówiła, że piszesz z Billem Weasleyem. Mam was na oku!! Ale lepszy on, niż ten cały Nott, czy większość Ślizgonów. 

Wszystkiego dobrego, młoda. 

Wuj Ted

Elia uśmiechnęła się i pokręciła głową. Odłożyła list, po czym wzięła ten od Weasleya. 

Droga Ophelio,

"Ślizgonka ze ślicznymi włosami i oryginalnym stylem" - dokładnie takie wytyczne dałem swojej siostrze. Nikt żadnej klątwy na mnie nie rzucił. Twoje włosy naprawdę są śliczne.

Klątwy szaleństwa to bardzo interesujący temat. Niestety, lub stety, nie miałem okazji napotkać takowej klątwy. Są bardzo niebezpieczne i nawet doświadczeni Łamacze Klątw muszą się ich obawiać. Jedno złe zaklęcie i człowiek traci zdrowe zmysły. Fascynujący temat. 

Wiedziałem o Turnieju o wiele wcześniej niż ty. Nie jestem fanem takich rzecz. Zdarzało się, że uczestnicy umierali podczas zadań. Nie rozumiem po co Ministerstwo postanowiło go znowu zorganizować. To zbyt niebezpieczne. Zapewne tego nie zrozumiesz, ale cieszę się, że nie możesz wziąć w nich udziału. Wydajesz się bardzo utalentowaną i zdolną czarownicą, ale niebezpieczeństwo może być zbyt duże. A moi bracia są sprytni, ale na pewno nie przechytrzą Albusa Dubledore'a.

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now