'Rozdział 21

797 54 85
                                    

- Więcej z tobą nie piję, choćby to miały być moje 2137 urodziny - jęknęła Johanna, podnosząc się z łóżka. 

- Nie wytrzymasz na trzeźwo do końca miesiąca - stwierdziła Ophelia, zbyt zaspana by się podnieść - I jak dożyjesz do setki z tym trybem życia, to będę w szoku. 

- Wczoraj mi śpiewałaś sto lat! - oburzyła się blondynka. 

- No, tak jakoś wypadało. JOHANNA!!

Upadła na podłogę, kiedy przyjaciółka zepchnęła ją z łóżka. Na szczęście Jo była ogromną bałaganiarą i spadła na jej sukienki, które przeglądały przedwczoraj, szykując się na imprezę. 

- Oby matka zostawiła nam coś na kaca - jęknęła Johanna, schodząc z łóżka. 

- Swoją drogą, zazdroszczę, że potrafiła dać nam spokój, kiedy piłyśmy. Ciocia nie pozwala mi pić ajerkoniaku na święta - mruknęła Elia. 

- Tobie? Jesteś przecież naczelną imprezowiczką Slytherinu, razem z tym dementorem, co obrzygał Snape'owi... OPHELIA RZUĆ WE MNIE TYM OPAKOWANIEM JESZCZE RAZ A CIĘ ZAMORDUJĘ!

Brunetka zaczęła się śmiać, a Johanna wyciągała już różdżkę, kopiąc nogą pudełko po Kociołkowych Pieguskach, którym dostała w głowę. Jednak w tym samy momencie do pomieszczenia weszła pani jeszcze Reyes, z talerzem, na którym były dwa, małe eliksiry. Prawdopodobnie na kaca. 

- Johanno, odkładaj tą różdżkę - nakazała surowym tonem - Wytrzymałam waszą wczorajszą prywatkę, ale nie będę tolerować żadnych ataków w tym domu! 

- Jestem dorosła, mogę atakować ludzi w moim domu, kiedy mi się żywnie podoba! - stwierdziła Jo, jednak na widok surowej miny swojej matki dodała - No dobra! Ophelia, zabiję cię w Hogwarcie. Się lepiej naciesz Billem póki możesz. 

- Tu macie coś na kaca. Śniadanie za dwadzieścia minut - kobieta zostawiła talerz na szafce. Miała już wyjść, ale spojrzała na Lestrange - Twoja ciocia napisała, że masz dzisiaj wrócić, najlepiej po śniadaniu. Kominek jest gotowy. 

Po tych słowach wyszła, zamykając drzwi. Ślizgonka poczuła złość, ogromną złość. Miała tu zostać cały tydzień! Chciała w ten sposób wesprzeć swoją przyjaciółkę, w końcu jej rodzice pod koniec wakacji mieli sprawę rozwodową i nie było jej lekko.  Co było tak ważnego, że musiała już wracać? 

- Dobra, nie morduję ciebie, morduję Andromedę - stwierdziła Jo  - Co ona sobie wyobraża? 

- Uwierz mi, też nie jestem zadowolona - Elia wstała i przeciągnęła się - Aleee, skoro prawdopodobnie zobaczymy się dopiero w Hogwarcie, muszę ci coś powiedzieć. Joh...CZY TY MOŻESZ SIĘ NIE PRZEBIERAĆ I MNIE POSŁUCHAĆ? 

- CZY TO MOŻESZ NIE DRZEĆ TWARZY Z RANA?! - przyjaciółka przedrzeźniła ją, zakładając na siebie białą koszulkę, po czym rzuciła przyjaciółce eliksir na kaca i wzięła drugą buteleczkę - Moje zdrowie! Twoje nie. 

Obie uniosły flakoniki, po czym wypiły je, krzywiąc się delikatnie. 

- Dobra, to co musisz mi powiedzieć? - zapytała blondynka.

- Kiedy wróciłam do domu, rozmawiałam długo z ciocią o mamie. Wyjawiła mi, że umiała legilimencję. Nie była w tym nie wiadomo jak dobra, ale coś umiała. Podobno uczył ją sam Czarny Pan- wyjaśniła Elia. 

- Legilimencja to to, że czytasz komuś w myślach, czy to, że powstrzymujesz kogoś przed czytaniem ci w myślach? Zawsze mi się myli...

- To pierwsze, ale skoro mama umiała czytać w myślach to oklumencję też pewnie potrafiła - stwierdziła Ophelia, po czym machnęła ręką  - Nieważne! Tak jak powiedziałam po śmierci Cedrika, nie mogę się bać już mojej matki, ani mojego dziedzictwa. Muszę je wykorzystać, aby umieć się obronić. Właśnie dlatego mam zamiar nauczyć się legilimencji. 

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now