Rozdział 24

759 54 83
                                    

Ophelia chciałaby powiedzieć, że reszta wakacji minęła jej spokojnie. Ale nie mogła, bo tak zdecydowanie nie było. Nie chodziło tu nawet o Pottera, który dostał wezwanie od Ministerstwa, o nieładne zachowanie Moody'ego wobec niej czy o to, że pomimo tego, że była dorosła nie mogła wstąpić do tego całego Zakonu. 

To z tym domem było coś nie tak, przerażał ją. Miała wrażenie, że każdy portret się na nią patrzy i to każdy w inny sposób. Jeden z obrzydzeniem, drugi z pogardą, trzeci z szacunkiem... Czuła niepokój za każdym razem, kiedy Stworek nazywał ją ''szlachetną panną Lestrange'' i uwielbiał jej usługiwać. Uwielbiała spędzać czas z Billem i Syriuszem, ale ten dom działał na nią okropnie negatywnie i nienawidziła tak myśleć, ale chciała jak najszybciej wrócić do szkoły, nawet jeśli miałaby nie widzieć długo swojego ukochanego. 

Spała też fatalnie. Albo dręczyły ją koszmary, albo nie mogła zmrużyć oka. Wiedziała, że to musiał być skutek odstawienia Eliksiru Słodkiego Snu, podobnie miała jeszcze w Hogwarcie czy w swoim domu, ale miała wrażenie, że otoczenie przytłacza ją dodatkowo i powoli wyniszcza. 

Do pomieszczenia z drzewem genealogicznym jej rodziny nie mogła już wejść. Nie potrafiła się zmusić, aby wytrzymać te osądzające spojrzenia, szczególnie od samej siebie. 

Siedziała w pokoju, który dzieliła z Tonks i sprawdzała, czy wszystko spakowała. Jutro miała już wrócić do Hogwartu. Lekko denerwowała się spotkaniem z Johanną i Nottem. Ostatecznie zdecydowała, że powie przyjaciółce prawdę o Zakonie, przynajmniej to, co sama o nim wie. Były nierozłączone od siedmiu lat, nie chciała, aby ten sekret coś między nimi zmienił. Była winna jej wyjaśnienia i wiedziała, że Reyes można zaufać. 

Natomiast jeśli chodziło o Notta, to chciała z nim po prostu porozmawiać. Nie odpisywał jej, unikał kontaktu. Musiała go przycisnąć i dowiedzieć się o co chodzi. Modliła się jedynie, aby nic wspólnego z tym nie miał jego ojciec i ich ''zaręczyny''. Nie chciała, aby przez nią jeszcze bardziej cierpiał. 

Usłyszała, jak ktoś wchodzi do jej pokoju. Instynktownie pomyślała, że była to Dora, ale kiedy odwróciła się, zobaczyła Billa. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do niego. 

- Spakowana? - zapytał, zakładając kilka kosmyków swoich rudych włosów za ucho. 

- Tak - Elia pokiwała głową, po czym westchnęła cicho - Merlinie, nieco się boję tego roku. W sensie... To mój ostatni. Potem czeka mnie praca i to słynne ''dorosłe życie''... 

- Też bym czasem chciał nadal pobyć dzieciakiem - stwierdził William, kręcąc głową - Czasem czuję się tak okropnie staro...

Brunetka uniosła delikatnie brew i przekrzywiła głowę. 

- Masz dwadzieścia pięć lat - zauważyła, poprawiając włosy - Gdzie ty niby jesteś stary? Całe życie przed tobą!

- Potrafisz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że nie rozmyślałaś o ''dorosłym życiu'', kiedy skończyłaś siedemnaście lat? - spytał rudowłosy z uśmiechem. 

Ophelia zastanowiła się chwilę, przygryzając wargę. Miał rację, nadal w pewnym sensie nie czuła się pewna jako dorosła, odpowiedzialna sama za siebie. Ale był z tego wszystko jeden pozytyw, stwierdziła w myślach. Wiedziała, że każdy będzie się jej czepiał, że Lestrange chodzi z Weasleyem. Cóż, nikt przynajmniej nie stwierdzi, że ich relacja nie jest poprawna...

- Masz mnie - roześmiała się i go przytuliła. Szybko poczuła, jak jego ramiona również ją oplatają w mocnym uścisku - Będę za tobą okropnie tęsknić. Jestem tak tym załamana, że chętnie rzuciłabym tą cholerną szkołę...

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now