Rozdział 13

800 62 105
                                    

Ophelia zazwyczaj nienawidziła, kiedy ciocia wchodziła do jej pokoju pod nieobecność siostrzenicy i sprzątała w nim. Nie mogła nic później znaleźć, wszystko było nie na miejscu. Nie umiała już zliczyć ilości kłótni z Dromedą na ten temat, kiedy próbowała jej wyjaśnić, że ten bałagan ma swój cel.

Ale dziś, wyjątkowo, była jej za to ogromnie wdzięczna. 

Kiedy weszła do środka z Billem, łóżko było już ogarnięte. Książki leżały ułożone na biurku, a ubrania wisiały prosto w szafie. W duchu obiecała sobie, że już nigdy nie zrobi o to cioci awantury. Po chwili zdała sobie sprawę, że było to kłamstwo. Taka kłótnia miała zdarzyć się za pewnie jeszcze w tym tygodniu.

Spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie. Nadal była dosyć mocno wstrząśnięta po rozmowie z rodzicami, ale starała się to ukryć. 

- Przyszedłem nie w porę? - zapytał, a Ophelia pokręciła szybko głową. 

- Nie, ja tylko... - nie wiedziała jak dobrze ubrać to w słowa. Nie powinna kłamać, prawda i tak wyszłaby na jaw. Po co w ogóle miałaby kłamać w tej sprawie? - Byłam odwiedzić moich rodziców. W Azkabanie. 

- O... - Mężczyzna zamilkł na chwile i przypatrzył się nastolatce - I jak było?

- Średnio - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Usiadła na łóżku, a Weasley zrobił to samo - Czyli jak zawsze. 

- Musi być ci ciężko - stwierdził Bill.

- Są zbyt niebezpieczni. Nawet, kiedy Czarnego Pana już nie ma... Powinni siedzieć tam do końca życia... - brunetka spuściła wzrok w dół, na swoje nadal przykurzone od podróży przez kominki glany. 

- Wiesz, że nie jesteś taka, jak oni? - zapytał Gryfon, a dziewczyna spojrzała na niego i poprawiła włosy - Jesteś dobrą osobą.

- Tyle osób mi to mówi. I pewnie powinnam w to uwierzyć, ale jakoś... - wzruszyła ramionami, trochę przygaszona - Ciężko mi idzie. Jestem chyba masochistką, która woli słuchać tych złych ludzi w moim życiu. 

- A propo tego, bliźniaki opowiedzieli, że po Hogwarcie chodzi plotka, że ktoś nieźle przywalił Malfoyowi - Elia uśmiechnęła się na te słowa, Bill również - Wiesz może, kogo to sprawka?

- Możliwe - stwierdziła Ophelia - Mój kuzyn po prostu jest mistrzem w gadaniu głupot i nikt mu chyba jeszcze nie wyjaśnił, że czasem trzeba się przymknąć. Ktoś w końcu musiał to zrobić i wzięłam na siebie ciężar tego zadania.

- Snape się wściekł? - zapytał rudowłosy - Według Rona, Draco to jego pupilek.

- Każdy Ślizgon to jego pupilek - poprawiła go Gryfonka, opierając się o wezgłowie łóżka - Dostałam tylko jakieś wypracowanie. A jak w pracy? Miałeś jeszcze jakieś kontrole?

- Ze dwie, albo trzy - odpowiedział Bill, a Ophelia poczuła ogromne poczucie winy, kłujące ją do środka.

- Podejrzewasz, kto może być taki upierdliwy? - spytała niepewnie, a mężczyzna pokręcił głową, patrząc się na coś, na jednej ze ścian. Elia spojrzała w tamtą stronę.

Wisiał tam kalendarz z zaznaczoną datą, która wypadała pojutrze. Trzynasty marca. Jej siedemnaste urodziny.

Spojrzała na Billa

- Szybko leci ten czas...

- Jakaś impreza? 

- Raczej nie. Tylko rodzinna kolacyjka, pełna strasznych historii z mojego dzieciństwa - wyjaśniła dziewczyna - Ale chociaż będę mogła napić się Ognistej bez tego dziwnego wzroku cioci na mnie. I może dostanę kasę na książki... 

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now