Rozdział 2

1.2K 73 123
                                    

- Wiedziałam, że to zły pomysł. Nie powinniście tam jechać, trzeba było oddać te cholerne bilety...

- Ciociu, mamroczesz to samo od dwudziestu minut - Ophelia ziewnęła głośno. Łokieć bolał ją od podpierania się, ale wiedziała, że gdyby nie to, to uderzyłaby głową o róg kanapy. Od dawna nie czuła takiego zmęczenia - Dajesz nam jakiś szlaban czy coś?

Dromeda spojrzała wymownie na siostrzenice. Nastolatka i Ted wrócili pół godziny temu. Pierwsze dziesięć minut kobieta wypytywała ich, czy nic im nie jest i sprawdzała, czy na pewno nie są ranni. Przez następne dwadzieścia minut obwiniała za to, co się stało, wszystkich i wszystko.

- Ciotka ma rację, mogłem ciebie nie brać. Jesteś za młoda na takie rzeczy - przyznał mężczyzna, po czym usiadł na drugim końcu kanapy.

- Jestem za młoda na oglądanie Mistrzostw, czy na oglądanie ataku Śmierciożerców ? - zadrwiła Ślizgonka, a na widok zdenerwowanej twarzy Andromedy wyprostowała się - Stało się jak stało. Nikt nie mógł tego przewidzieć. I jestem pewna, że to nawet nie byli prawdziwi słudzy Sami-Wiecie-Kogo. Pewnie jacyś Bułgarzy zdenerwowali się, że przegrali. Ci ludzie uczyli się w Drumstrangu, o Czarnej Magii. No i mają wrodzone, kiepskie poczucie humoru. 

- Sam nie wiem - Mężczyzna pokręcił głową i spojrzał na żonę - Jakieś wieści od Dory?

Starsza kobieta weszła na chwile do kuchni, po czym wróciła z rozpieczętowanym już listem i podała go mężowi.

- W skrócie: Ministerstwo nie ma pojęcia co się stało. Podejrzewany jest o to skrzat Croucha, ale no jakim cudem domowy skrzat umiałby rzucić tak...tak potworne zaklęcie? Nie wiem co o tym myśleć - spojrzała na siostrzenice - Nie wiem czy...

- Wracam do Hogwartu - przerwała jej - To była tylko głupia prowokacja. Obiecaliście mi, że normalnie skończę szkołę. 

Dromeda patrzyła chwilę na Ophelie, po czym pokiwała głową.

- Idź się prześpij, wyglądasz jak Inferius - nakazała jej - Potrzebujesz Eliksiru Słodkiego Snu?

Dziewczyna pokręciła głową. Wzięła swój plecak z podłogi i ruszyła do swojego pokoju. Kiedy już w nim była, rzuciła plecak w kąt i zdjęła kurtkę, którą powiesiła na krześle. Od razu padła na łóżko, a chwilę później już spała.

Kilka dni później ciotka uspokoiła się już. Nimfadora napisała, że Elia spokojnie może wrócić do Hogwartu, a jeśli nie wróci to metaformomażka osobiście wrzuci fasolki o smaku wymiocin do obiadu rodziców. Nadal niezapokojona pani Tonks niechętnie oświadczyła, że jeśli nie pojawi się kolejne zagrożenie, to jej siostrzenica będzie mogła wrócić do szkoły.

Dziewczyna przeglądała nowe podręczniki. Wczoraj załatwili wszystko na Pokątnej. Podczas zakupów nastolatka czuła na sobie spojrzenia swoich kolegów. Bo córka Śmierciożerców, oczywiście. Jeszcze kilka lat wcześniej potrafiła się popłakać z tego powodu. Teraz nadal ją to bolało, ale starała się tego nie okazywać. Ukrywanie tego, co naprawdę czuła było dla niej czymś normalnym, codziennym. Nie potrzebowała litości. Znosiła wszystko w ciszy i cierpieniu.

Ktoś zapukał do drzwi do jej pokoju. Po chwili do środka weszła Andromeda z paroma listami.

- Od kogo? - zapytała brunetka, układając podręczniki na biurku.

- Od Narcyzy, pewnie znowu chce cię porwać do Malfoy Manor...

- A ty doskonale wiesz, że nie mam zamiaru tam spędzić ostatnich trzech tygodni wakacji. To, jakbym miała już wrócić do szkoły, jeszcze w czas egzaminów - wtrąciła Ophelia i wstała z łóżka.

Love Letters - Bill Weasley (zawieszone)Where stories live. Discover now