❝ To miał być układ, tłumaczyli sobie swoje uczucia, różnymi przyczynami. Nie pozwalali dopuszczać do siebie myśli, że coś do siebie czują, po czym oboje zatracili się w sobie nawzajem, dziękując sobie, za ten cholerny układ ❞
Książka jest przed główną korektą, dlatego przepraszam za wszelkie błędy, i sposób w jaki jest napisana!
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Czerwone naklejki, migały mi przed oczami. Były na każdym meblu w malutkim, jednorodzinnym domu. Prace dorywcze nie pomagały, a mi z każdym dniem było coraz ciężej o pieniądze. Ledwo starczało mi na moje potrzeby. Miałam tylko dwadzieścia jeden lat, a musiałam martwić się długami od dwunastego roku życia, kiedy moja mama wyjechała do innego miasta do pracy, by zarobić na naszą rodzinę. Zostałam z chorą babcią, która gdy miałam zaledwie piętnaście lat, zmarła. Od tamtego czasu żyłam sama, mówiąc wszystkim, że mama jest w pracy. Było i jest mi nadal ciężko.
- Codziennie jest ich więcej - powiedziała Dohyun, a ja szybko obróciłam się w jej stronę, śmiejąc się pod nosem.
- Zobaczymy, za ile dni wyrzucą mnie na chodnik - prychnęłam pod nosem, ostatni raz przeliczając odłożone pieniądze. Nadal było ich za mało na zaległą ratę, spłacenia długu mojego ojca.
- Wtedy ja cię wezme pod dach - powiedziała pewnie, siadając na lekko zdartym już fotelu mojej babci - Czeu nie pójdziesz do pracy, do Honeymoon? Naprawdę dobrze tam płacą, i będziesz miała pieniądze na spłatę długu - westchnęła, a ja rzuciłam jej znaczące spojrzenie.
- Dobrze wiesz, że plączą mi się nogi, i na sto procent oblałabym kogoś kawą, jakieś piętnaście razy. Wolę nie ryzykować, no chyba że będziesz sama płacić, za zniszczone przeze mnie ubrania - powiedziałam. Czarnowłosa zaśmiała się głośno, po czym wyciągnęła telefon, który zabrzęczał. Powróciłam do pieniędzy, i zaczęłam je odkładać na dane stosy. Na lewo były zakupy żywnościowe, po środku długi, a na prawo czesne.
Oparłam się o oparcie krzesła, i westchnęłam ciężko, czując jak od liczenia boli mnie głowa. Naprawdę nie chciałam martwić się już pieniędzmi, i tym czy będę miała w danym miesiącu co zjeść. Podejmowałam się prac dorywczych, za które dostawałam marne grosze, ale bynajmniej było to coś. Z bólem kręgosłupa podniosłam się, i skierowałam do kuchni, gdzie nalałam sobie wody.
- Co się tak uśmiechasz? - wyszłam z kuchni, i usiadłam na kanapie, przyglądając się wesołej przyjaciółce. Automatycznie się otrząsnęła, i schowała telefon, pod siebie.
- Co? Nie, zdaje ci się - parsknęła śmiechem, i widziałam jak uśmiecha się pod nosem.
- Idiotki ze mnie nie zrobisz, Dohyun - mruknęłam, na co ta przewróciła oczami, i wyciągnęła telefon spod siebie, szybko coś na nim klikając.
- Piszę z tym studentem, o którym ci mówiłam.
- Jeonggukiem? - spytałam, na co przytaknęła, i po chwili pokazała mi jego zdjęcie. Był całkiem przystojny - Mówię wam, że coś z tego wyjdzie.
- Jasne, zapamiętam to sobie - prychnęła pod nosem, i powróciła wzrokiem do telefonu, podczas gdy ja włączyłam ledwo działający już telewizor. Dziewczyna wydawała się zamyślona, i wpatrywała się w jeden konkretny punkt w ekranie telefonu - Wiesz... kojarzysz może Youngsun?