32

1.8K 83 10
                                    

Owinęłam się szczelniej kremowym płaszczem, gdy zimny wiatr owiał moje ciało. W tym momencie chciałam wrócić na słoneczne Karaiby. Przysięgam, że ostatni raz będę narzekać na słońce. Listopad zaczął się tydzień temu, przez co na dworze, zaczynały powoli panować temperatury zbliżone do zera.

- Kochanie - blondyn wyciągnął w moją stronę dłoń, za którą złapałam - Tommy, już czeka z bagażami w aucie.

Przytaknęłam, po czym oboje udaliśmy się do wyjścia z lotniska. Nadal trzymałam się jego dłoni, a Jiminowi wcale to nie przeszkadzało. Bynajmniej tak wyglądał. Powrotu bałam się najbardziej. Najbardziej bałam się tego, że wszystko znowu się zepsuje, i będzie tak jak dawniej. Krzywe spojrzenia, kłótnie. Nie tego chciałam.

Oboje wyszliśmy z lotniska, po czym zmierzyliśmy w stronę samochodu, kilka osób rzuciło nam zaciekawione spojrzenia. No tak. Park Jimin. Jeden z bardziej wpływowych biznesmenów w Korei Południowej. Po słynnym bankiecie, na którym uderzył tamtego mężczyznę, prasa wręcz domagała się o więcej szczegółów, co jest między mną, a Parkiem. Do tej pory internauci, myszkują, i chcą wiedzieć więcej na nasz temat. W końcu, podobno od kilku lat, Park nie pojawił się na bankiecie z żadną kobietą. Schlebiało mi to.

Dostrzegłam jak Yang, wysiada z samochodu. Tym razem na jego marynarce, spoczywał również czarny płaszcz, przez co wyglądał bardziej tajemniczo, i mrocznie. Ale z doświadczenia wiedziałam, że pod sztywnym wyglądem, krył się bardzo miły mężczyzna.

- Panie Park - ukłonił się delikatnie, po czym podał mu dłoń na powitanie. Jimin podszedł z drugiej strony dużego, czarnego audi A7. Bynajmniej z tego, co się dowiedziałam - Pani Kim - uśmiechnął się przyjaźnie, po czym otworzył przede mną drzwi. Usiadłam na wygodnym siedzeniu i zapięłam pasy. Napisałam szybko do mamy, i Dohyun, że jestem już w Korei, po czym oparłam głowę, o zagłówek fotela. Jimin jeszcze chwilę rozmawiał z Tommy'm, po czym oboje wsiedli do samochodu. Jimin, wydawał się zdenerwowany. Jego telefon zaczął dzwonić, wyciągnął go z kieszeni, czarnego płaszcza i odebrał.

- Park - powiedział twardo, pokazując Yangowi, by jechał. Przeczesał zdenerwowany palcami, włosy - Nie. Zatrzymać akcje.... Wyślijcie im mailem, że są utrudnienia w dostawie... Przekaż to do Junga. On się tym zajmie - rozłączył się. Spojrzałam na niego, widząc jak przymknął oczy i wziął głęboki wdech.

Ułożyłam swoją dłoń, na tej jego, przez co ciemnooki lekko się wzdrygnął. Spojrzał na mnie, po czym rzucił mi, blady uśmiech. Widziałam, jak nadal był lekko spięty.

- Będziesz chciał pogadać? - spytałam, a ten uśmiechnął się blado i zaprzeczył.

- Sprawy firmowe, nie chce cię martwić, Soo - powiedział. Przytaknęłam, uśmiechając się pod nosem. Przypomniałam sobie, jak moja ciotka nazywała mnie Soo. Ale z jego ust brzmiało to jeszcze lepiej.

- Wiesz, firmowe, czy nie, zawsze możesz mi powiedzieć, jestem chyba twoją dziewczyną - powiedziałam, a ten skinął głową i przewrócił oczami gdy ponownie jego telefon zadzwonił.

- Park - warknął, zmęczony telefonami - Nie Taeyeon. Odwołaj to spotkanie, nie będę w stanie na nie przyjechać, dopiero co wyjechałem z lotniska - powiedział zły - Załatw to, proszę. Przeproś ich ode mnie, i powiedz, że nie dałem rady, ewentualnie przełóż termin.

Rozłączył się. Widać było po nim, że przytłaczała go ta praca.

*

- W końcu w domu - opadłam na kanapę, obserwując biały, kamienny kominek, na którym była jakaś doniczka z kwiatkiem, który kupiłam, na jakimś targu. Jimin usiadł na drugiej kanapie, odchylając głowę zlekko w tył - Na pewno wszystko w porządku? - spytałam.

𝐒𝐮𝐠𝐚𝐫 𝐃𝐚𝐝𝐝𝐲 | 𝐏𝐚𝐫𝐤 𝐉𝐢𝐦𝐢𝐧 Where stories live. Discover now