20

3K 110 45
                                    

Opuściłam kawiarnie z zamiarem udania się do kawiarni. Dzień należał do tych cięższych gdyż budynek pękał w szwach szczególnie w godzinach porannych. Nie miałam specjalnych planów, na dzisiejszy dzień, gdyby nie telefon od Dohyun, która prosiła o pilne spotkanie. Dlatego też skierowałam się w stronę jednej z mniejszych kawiarenek. Widząc bladą dziewczynę, od razu do niej podbiegłam. Jej noga podskakiwała, a ręcę drżały.

- Dohyun, skarbie co się dzieje? - spytałam, od razu siadając na krześle, na przeciwko niej. Widziałam, że dziewczyna jeszcze bardziej się zestresowała, po czym wydusiła z siebie słowa;

- Chyba jestem w ciąży - czarnowłosa dziewczyna rozpłakała się, spuszczając głowę. Jej ręcę drżały jeszcze bardziej, przez co odruchowa za nie chwyciłam.

- Robiłaś testy? Jeongguk wie? Nawet jakby wyszły pozytywne to wspaniale! - powiedziałam, ale ona zaprzeczyła. Uniosła głowę i otarła wierzchem dłoni, łzy z rumianych policzków, które z jej porcelanowym kolorem skóry, wcale się nie zgrywały.

- Nie, to nie jest wspaniale - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi. Puściłam jej dłonie, po czym wstałam by postawić swoje krzesło obok tego jej, by swobodnie mogła umieścić głowę na moim ramieniu.

- Dlaczego? Nie robiłaś testów, czy się nie cieszysz? - spytałam, a ona jeszcze bardziej się rozpłakała.

- Chodzi o to, że.. - z jej ust wydobył się szloch przez co nie była w stanie nic powiedzieć - Dzisiaj się rozstaliśmy. Pokłóciliśmy się i pod wpływem emocji, powiedziałam kilka słów za dużo i z nim zerwałam. Chciałam mu powiedzieć o moich przypuszczeniach, ale wtedy się zaczęliśmy kłócić. Co jeżeli faktycznie jestem w ciąży? Przecież on nie będzie chciał mnie znać - powiedziała roztrzęsiona.

- Shh, już cichutko. Jeon to idiota i jak się stęskni to wróci z kwiatami, uwierz mi. A teraz chodź, pójdziemy do apteki i zrobisz test, okej? Póki nie masz pozytywnego wyniku nie masz się o co martwić, wiesz? - starałam się ją uspokoić. Obie wstałyśmy z miejsca i wyszłyśmy z kawiarenki. Chciałam jak najszybciej dostać się do apteki, by dziewczyna zrobiła test, aby wiedzieć na czym obecnie stoi. Dlatego widząc po drodze aptekę od razu się do niej udałam. Wzrok pani, która sprzedawała mi testy, był powodował duży dyskomfort i zażenowanie.

- Mam, a teraz proszę cię abyś nie płakała i na spokojnie pójedziemy do twojego mieszkania i wtedy zrobisz testy, okej? - powiedziałam, na co przytaknęła. Widziałam, że jej oczy się świeciły a ona sama była bliska płaczu.

Gdy dotarłyśmy do jej mieszkania, dziewczyna nawet nie rozbierając się z odzieży zewnętrznej, udała się do łazienki. Słyszałam przez drzwi jej szloch, ale nie mogłam nic zrobić, bała się - na jej miejscu też bym to robiła.

- Już? - spytałam, na co przytaknęła. Nie była już tak roztrzęsiona jak kilkanaście minut temu.

- Zobaczysz? - spytała, na co przytaknęłam.

- Jasne, a ty idź siadaj na kanapie i czekaj na mnie - powiedziałam. Weszłam do łazienki i spojrzałam na test czekając na rezultat. Gdy zobaczyłam, że nie pojawiła się druga kreska odetchnęłam z ulgą a cały stres odleciał razem z moim wydechem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu rzucając test na kolana dziewczyny.

- Pieprzyć to dziecko - powiedziałam. Zobaczyłam w jej oczach ulgę, która również mnie uspokoiła.

*

- Ale już na pewno wszystko w porządku? - spytałam, na co przytaknęła żegnając mnie w drzwiach.

- No to okej, w takim bądź razie ja się zbieram, jak coś to pisz - przytuliłam ciemnooką i wyszłam z jej mieszkania. Pomimo środka lipca, na dworze było zimno i aby się nie nabawić, żadnego schorzenia trzeba było mieć jakąkolwiek narzutę na ramiona. Idąc chodnikiem obserwowałam co się dzieje wokół mnie, a działo się mało. Ze względu, iż nie było jeszcze godziny szczytu, ruch na ulicy był mały przez co można było nacieszyć się ciszą - bynajmniej częściową. Gdy zobaczyłam dom, w którym obecnie mieszkam, przyspieszyłam kroku chcąc jak najszybciej się w nim znaleść.

Chciałam poinformować, że wróciłam ale w ostatniej chwili do moich uszu dobiegły dźwięki rozmowy, dlatego też wychyliłam się delikatnie zza ściany. Na fotelu siedział starszy mężczyzna w garniturze a na kanapie Jimin. Wyglądał na spiętego.
Dlatego też, chciałam dostać się jak najszybciej do kuchni, gdyż po drodze zrobiłam małe, podstawowe zakupy.

- A to kto? - starszy mężczyzna zabrał głos.

- To - Jimin spojrzał na mnie lekko zdezorientowany - To moja.. przyjaciółka. Na razie tutaj mieszka - powiedział. Poczułam jak coś kłuję mnie w środku. Nie chcąc dłużej tam stać, jedynie ukłoniłam się lekko i skierowałam w stronę kuchni.

- No nic, mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Teraz muszę wrócić by skończyć papierkową robotę - powiedział, na co blondyn przytaknął i udał się z nim na ganek. Gdy usłyszałam, że wraca, postanowiłam na razie nie rozmawiać z nim na ten temat, a bynajmniej próbowałam, dlatego zaczęłam rozpakowywać zakupy.

- Jak było w pracy? - zapytał.

- Męcząco - powiedziałam szybko, dalej chowając produkty do szafek bądź do lodówki.

- Wszystko w porządku? - spytał na co mruknęłam w geście uznania - Wydaje mi się, że nie.

- Kto to był? - zapytałam wprost - i czemu nie powiedziałeś prawdy?

- Mój ojciec - odparł, na co przytaknęłam - Wybacz, że nadałem ci miano mojej przyjaciółki, ale jeszcze mu o nas nie powiedziałem - podrapał się nerwowo po karku.

- Rozumiem, a przyjechał żebyś podpisał jakieś papiery z przejęciem firmy czy jak? - spytał.

- Powiedzmy - powiedział. Przytaknęłam i dalej rozpakowywałam zakupy.

- Jak coś będę w gabinecie - powiedział, po czym wyszedł z kuchni. Był nieswój, co łatwo było po nim rozpoznać.

𝐒𝐮𝐠𝐚𝐫 𝐃𝐚𝐝𝐝𝐲 | 𝐏𝐚𝐫𝐤 𝐉𝐢𝐦𝐢𝐧 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz