27

2.3K 105 21
                                    

Play the song; House Of Cards - BTS (Vocal. line)

Słońce przyjemnie ogrzewało moją twarz, podczas gdy leżałam na leżaku, na szczycie hotelu. Co jakiś czas mogłam usłyszeć szum wody, z basenu.

- Ile można się opalać? - zaśmiał się Jimin, a ja przewróciłam oczami - Soyeon, widziałem to - powiedział, po czym wyszedł z wody stając nade mną.

- Odsuń się, bo kapie z ciebie woda - powiedziałam, osuwając trochę okulary. Jimin odsunął się, po czym bezczelnie podniósł mnie z leżaka i stanął na skraju dużego basenu, wbudowanego w ziemię - A tylko spróbuj! - powiedziałam.

- Okej - powiedział poluźniając swój uścisk. Odruchowo złapałam mocniej za jego barki.

- Zrobię wszystko co zechcesz, tylko nie wrzucaj mnie do wody - powiedziałam. To nie tak, że bałam się wody czy coś, bo mogłam siedzieć w niej godzinami, ale nie chciałam wchodzić jeszcze do wody, byłam rozgrzana co mogłoby źle się skończyć, w połączeniu z zimną wodą.

- Ach tak? - uniósł jedną brew ku górze - To w takim bądź razie, pójdziesz ze mną dzisiaj, na kolację.

- Idealnie - powiedziałam, a zaraz poczułam jak ląduje w wodzie, ale nadal trzymałam się mocno Jimin'a.

- A i zapomniałem dodać, wskoczysz ze mną do basenu - zaśmiał się, na co uderzyłam go w ramię. Owinęłam nogi wokół jego bioder, trzymając się jego ramion - Och, prawie bym zapomniał. Musisz mnie jeszcze pocałować - uśmiechnął się szeroko, a ja westchnęłam, uśmiechając się.

- Co jeszcze, panie Park? - zaśmiałam się, po czym zaczęłam muskać jego usta, tymi swoimi. Po kilku sekundach oddał pocałunek, okładając swoje dłonie na moich biodrach.

- To już wszystko, pani Park - odezwał się. Spojrzałam na niego, nie ukrywając zaskoczenia. Pani Park - brzmiało to naprawdę cudownie z jego ust.

- Pani Park? - lekko zdziwiłam się, ale blondyn jedynie uśmiechnął się niewinnie, po czym czule pocałował. Nawet nie wiem ile siedzieliśmy w basenie. Słońce nie było już na samym szczycie nieba, a zbliżało się ku zachodowi.

*

- Jimin? - Nie było nigdzie blondyna, zeszłam bosymi stopami po jasnych, marmurowych schodach. Było cicho, nie było jego telefonu, ani portfela. Westchnęłam, po czym niepewnie chwyciłam, za stacjonarny telefon. Jak dobrze, że znałam dobrze angielski.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - usłyszałam miły głos kobiety.

- Dzień dobry, och...jest to dosyć kobieca sprawa, czy mogłaby pani przyjść, do pokoju 4150? - podrapałam się nerwowo po policzku, usłyszałam parsknięcie kobiety.

- Oczywiście, nie ma problemu - powiedziała, po czym kobieta się rozłączyła. Usłyszałem charakterystyczne pikanie, po czym przede mną pojawiła się kobieta, w czarnym garniturze. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, ukazując rządek śnieżnobiałych, prostych zębów - W czym mogę pomóc?

- Och, wiem, że to błahostka, ale mój chłopak gdzieś poszedł, a ja mam problem z zapięciem sukienki - westchnęłam, czując się głupio.

- Żadna błahostka - kobieta zaśmiała się, po czym złapała za zamek mojej liliowej sukienki - Przy okazji, ma pani bardzo śliczną sukienkę.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się, gdy skończyła. Kobieta po chwili wyszła, życząc mi udanej randki. Na nowo nastała głucha cisza, a jedyne co było słychać to mój oddech, i kroki. Podeszłam do walizki, w której były buty. Wyciągnęłam swoje czarne szpilki, zapinane na kostce, po czym podeszłam do dużego lustra. Naturalnie, delikatnie falowane włosy, liliowa, opięta sukienka, sięgającą trochę za kolana, ze średnim dekoltem dekoltem układającym się w literę V. Lekko szerszymi rękawami, zwężone na nadgarstkach. Delikatnym naszyjnikiem, oraz długimi, pasującymi do naszyjnika kolczykami. Na twarzy widniał delikatny makijaż, a po ustach błąkał się delikatny uśmiech.

Całą ciszę przerwał dźwięk, poprawnego otworzenia kartą drzwi. Odwróciłam głowę, w stronę drzwi, w których stanął Jimin, w czarnym garniturze, z ułożonymi włosami. Jak zawsze miał na sobie kolczyki oraz pierścienie, ale pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to biały bukiet róż. Blondyn podszedł do mnie i wręczył bukiet kwiatów.

- Ślicznie wyglądasz - ucałował czule moje usta. Odsunęłam się by móc włożyć kwiaty do wody. Wróciłam się do blondyna, który obserwował moje poczynania - Idziemy? - przytaknęłam, chwytając za dłoń, którą do mnie wystawił. Oboje wyszliśmy z apartamentu podążając po długim korytarzu. Głuchy odgłos szpilek, odbijał się od ścian. Weszliśmy do windy, a drzwi zamknęły się za nami. Czułam jego dłoń, na mojej talii, jego miętowy oddech lekko drażnił mój policzek, a mocne i na pewno drogie perfumy dawały się we znaki.

Chwila zjeżdżania windą dłużyła się w nieskończoność. Byliśmy na najwyższym piętrze, a zjechanie na parter, zajmowało sporo czasu.

- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - weszliśmy przez szklane drzwi, by po chwili wejść do restauracji wbudowanej w hotel. Szybkim krokiem podeszła do nas kobieta, o oliwkowym kolorze skóry i zaprowadziła do dużych drzwi, które rozstąpiły się za pomocą dwóch kelnerów. Zasiedliśmy przy stole, na którym znajdowało się już nakrycie. Stół był długi, a na jego końcach znajdowały się bogato zdobione krzesła. Całe pomieszczenie było bogato zdobione, z czerwono - żółtym światłem. Ciężko było opisać te prześwity jaki dawały konkretnie kolor.

- Za kilka dni wyjeżdżamy - powiedział pewnie, a ja zmarszczyłam brwi.

- Ciekawe - parsknęłam śmiechem, zastanawiałam się długo czy zadać mu jedno pytanie. Tęskniłam za jego dotykiem na moim ciele, za jego namiętnymi pocałunkami. Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze - Co byś powiedział gdybyśmy dzisiaj- - przerwał mi, uciszając mnie. Wstał od stołu kierując się powolnym krokiem w moją stronę. Zatrzymał się za mną i ułożył dłonie na moich ramionach, zaczynając delikatnie je masować.

- Najchętniej to wziąłbym cię tu i teraz, albo zostawił tą kolację i udał się do pokoju by odpowiednio się tobą zająć, ale nie chciałbym, żeby ktokolwiek słyszał to, co przeznaczone jest tylko i wyłącznie dla mnie - mruknął do mojego ucha, a mnie przeszły dreszcze. Cholera.

𝐒𝐮𝐠𝐚𝐫 𝐃𝐚𝐝𝐝𝐲 | 𝐏𝐚𝐫𝐤 𝐉𝐢𝐦𝐢𝐧 Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt