Zaufanie

177 10 2
                                    

Percy, Annabeth, Piper i Leo stali obok siebie, przygotowani na walkę. Armia nieumarłych wojowników przerażająco szybko zbliżała się do nich. Wiedzieli, że nie mają szans ich pokonać, ale muszą przynajmniej zyskać trochę czasu dla Nico, który musi dotrzeć przez ten czas do swojej siostry i z nią porozmawiać. Tylko w taki sposób mogą pomóc Katherine, swojej przyjaciółce.

-Potrzebujecie może pomocy, herosi? - Arya pojawiła się nagle przy nich. W jej oczach można było zauważyć groźne iskry. 

-Naprawdę masz zamiar nam pomóc? Po tym wszystkim, co zrobiłaś? - zapytała z niedowierzaniem Piper.

-Skarbie...Już wam to tłumaczyłam. To wszystko musiało się wydarzyć. Zresztą to i tak teraz nieważne. - powiedziała Arya - Jesteście na przegranej pozycji. Potrzebujecie mojej pomocy, inaczej zginiecie.

Herosi spojrzeli na siebie. Nie wiedzieli, czy mogą jej ufać, ale doskonale wiedzieli, że córka Zeusa ma rację. Bez jej mocy, nie poradzą sobie w walce.

-Ja i Percy atakujemy lewą stronę. - Annabeth mówiła zdecydowanie. - Piper i Leo, wy prawą. Arya - tutaj spojrzała ostro na boginię - Ty bierzesz środek.

Arya tylko uśmiechnęła się chytro i uniosła kilka metrów nad nimi, przywołując błyskawicę.

-Powodzenia, Glonomóżdżku. - szepnęła Annabeth do swojego chłopaka.

-Powodzenia, Mądralińska. Wiesz, że jesteśmy niezastąpieni. - szturchnął ją w bok i wszyscy ruszyli przed siebie.

Gdy zderzyli się z armią Katherine, było naprawdę ciężko. Percy, walcząc swoim Orkanem i Annabeth, używając dwóch sztyletów, stykali się do siebie plecami. Piper także walczyła swoim sztyletem i próbowała używać czaromowy, choć na nieumarłych działała dość słabo i traciła na nią wiele energii. Leo z kolei cały pokryty ogniem, podpalał nieumarłych. Okazjonalnie używał swojego pasa z narzędziami i dźgał wojowników czymkolwiek, co wpadło mu w ręce. Syn Posejdona, próbował także siłą wody, uderzać nieumarłych, ale niestety cały obszar wody wokół nich był całkowicie zamarznięty.

Rzeczywiście, gdyby nie Arya, byliby na straconej pozycji. Bogini zabijała największą ilość wojowników, uderzając w nich błyskawicami i swoją mocą. 

Grzmoty Aryi prawie zagłuszyły inne grzmoty na niebie. Były one o wiele potężniejsze. Walka nagle ucichła, a nieumarli wojownicy stanęli w miejscu, jak murowani. Herosi nie mieli pojęcia, co się dzieje.

Nagle wszyscy zobaczyli trzy postacie, które pojawiły się na wyspie.

                                                           *** w tym samym czasie***


-Kate?

Nico wyszedł z cienia tuż obok swojej siostry. Córka Hadesa, zaskoczona, od razu zwróciła twarz w jego stronę. Jej oczy były tak czarne, że wyglądało to, jakby dosłownie odbijał się w nich mrok. Wzrok był pusty, Nico nie widział w nim ani grama swojej siostry, ani grama jej dobroci, jej duszy. Najpierw pomyślał, że to nie może być jego siostra. To na pewno nie ona...

-Witaj, bracie. - powitała go chłodno Katherine. - Nie powinno cię tu być. 

-Kate, musisz to zakończyć. Cokolwiek robisz... Naprawdę chcesz, żeby zginęli twoi przyjaciele? Są tu wszyscy. Percy, Annabeth, Leo...

-Nic nie rozumiesz... - zaczęła Katherine, ale jej wzrok pobiegł w innym kierunku. Zauważyła, że z drugiej strony, trochę dalej stoi Will i przygląda się im. Na jej twarzy pojawiła się wściekłość. Machnęła jedną ręką, a zlodowaciała ziemia, tuż pod chłopakiem pękła. Will potknął się i wpadł w nieduży rów.

Nico chciał zareagować, ale wiedział, że nie może opuścić Kate. Jeśli się oddali, może nie mieć drugiej szansy, żeby z nią porozmawiać. Miał nadzieję, że jego chłopakowi nic nie jest i zdoła przekonać swoją siostrę. Gdy ponownie na nią spojrzał, Katherine zaczęła mówić:

-Nie powinien podchodzić tak blisko... -Jej wzrok był teraz zamglony, jakby sama nie wiedziała, co właściwie robi. - Nico, ja muszę to zrobić. To moje przeznaczenie. Chione tego ode mnie oczekuję. Pamiętasz przepowiednię? Znaleźć broń jej rodu... To śnieg, lód, mróz. TO muszę przywołać. Cały świat powinien pokryć się lodem. Dopiero wtedy Chione będzie zadowolona. Nikt już nie będzie myślał, że jest pomniejszą boginią, że nic nie znaczy. Każdy będzie się jej bał i ją cenił. 

-Bogowie, co ty wygadujesz? Nie widzisz, że Chione tobą manipuluje? - zapytał Nico, ale Kate nie wydawała się przejmować jego tonem.

-To... to była moja decyzja. I tak już za późno. - Katherine na chwilę się zawahała. - Już za późno, żebym się wycofała. 

-Nigdy nie jest za późno. Kate, błagam cię. Chione jest okrutna. Zależy jej tylko na władzy. Chce wykorzystać ciebie, twoją chorobę i zrobić z ciebie broń. Ale ty nie jesteś taka... Przecież cię znam. Proszę, Katherine, nie rób tego. 

-Mam jej błogosławieństwo, Nico! Jak mam teraz się wycofać? To niemożliwe. Muszę to dokończyć!

-Kate! - krzyknął Nico zdesperowany - Błagam cię. Zaufaj mi!

Syn Hadesa zauważył, że coś w oczach jego siostry się zmieniło. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Jej długie, białe włosy powiewały za nią, lśniąc jasno. Błogosławieństwo Chione dalej działało. 

-Przepowiednia... Nie, to na pewno nie tak...- zaczęła Katherine

-O co chodzi?

Dziewczyna spojrzała jeszcze raz badawczo na brata. Zaczęła recytować szeptem przepowiednię, którą zdawało się, że słyszała wieki temu w Obozie Herosów.

-Córka Pana Umarłych w Obozie się pojawi,

By sprawdzić czy jej moc wszystkich zbawi.

Jej matka, córką śniegu nazywać się może,

A ona sama błogosławieństwo Nocy nosi w pokorze,

Na misję wyruszyć musi,

Z mądrością, pięknem i morzem,

By znaleźć broń jej rodu,

Musi sama zaufać bratu.

-Zaufać bratu...

Z oczu Katherine popłynęły lodowate łzy. Nico patrzył na siostrę i próbował zrozumieć, co znaczyły ostatnie słowa przepowiedni.

-Bogowie... Co ja narobiłam? - powiedziała sama do siebie, szeptem potomkini, Chione i upadła na kolana.

W tej samej chwili, błogosławieństwo, jakie otrzymała Katherine od swojej babki opuściło jej. Przez cały czas to podtrzymywało ją przy życiu. Tworząc wyspę i armię wykorzystała prawie całą swoją moc. Czuła, że nie może złapać oddechu. Jej skóra, która zawsze była jasna i blada, teraz wydawała się sina, bez życia. Nico podtrzymywał głowę siostry, która prawie całkowicie zemdlała.

-Kate! Nie zasypiaj...Kate! 

Nagle chłopak usłyszał potężny grzmot. Ale nie był to grzmot, w rodzaju tych, które do tej pory usłyszał, te które wytwarzała Arya. Ta błyskawica była o wiele potężniejsza. 

Podniósł głowę i zobaczył w oddali trzy osoby.

Na wyspie pojawiła się Wielka Trójka.

Zeus, Posejdon i Hades zmierzali w ich stronę.


Bardziej bogini niż heroska...Where stories live. Discover now