Początek

322 16 1
                                    

Herosi płynęli już przez dwa dni bez żadnego znaku życia ze strony Katherine. Nie wiedzieli, czego się spodziewać i co ich czeka. Musieli być gotowi na wszystko. Byli doświadczonymi wojownikami, ale było widać, że każdy z nich się stresuje i boi nieznanego. Nie wiedzieli dokładnie, w którą stronę powinni się kierować, ale ufali 'morskiej' intuicji Percy'ego i płynęli naprzód, mając nadzieję, że znajdą Katherine albo przynajmniej jakieś wskazówki, gdzie mogłaby się znajdować.

Poprzedniego dnia niespodziewanie na okręcie pojawił się Nico i Will. Syn Hadesa przeniósł ich tu za pomocą cienia, co chyba zbytnio nie podobało się Willowi. Jak później chłopak wyjaśnił, brat Katherine uparł się, że pomoże im znaleźć siostrę.

-Nie mogłem siedzieć bezczynnie w obozie. Musiałem coś zrobić. Chcę wam pomóc.- powiedział Nico, ledwo trzymając się na nogach. Will obejmował go jedną ręką w pasie i podtrzymywał, żeby chłopak nie upadł.

-Porozmawiamy o tym jutro. Teraz idziesz spać.- powiedział Will i zaprowadził chłopaka w stronę kajuty. Percy usłyszał jeszcze jak syn Apolla mamrocze naburmuszony pod nosem ''Nie wytrzymam z nim''. Odwrócił się w stronę pozostałych herosów.

-My też powinniśmy odpocząć. Czuję, że zbliżamy się do lądu.

-Myślicie, że spotkamy tam Katherine?- zapytała Piper. Przed chwilą wyszła ze swojej kajuty świeżo po podcięciu sobie włosów małymi nożyczkami i włożyła w nie zielone piórko, które podkreślało jej dzisiejszy kolor oczu. Percy zawsze zastanawiał się od czego zależy zmiana ich koloru, ale nigdy nie miał okazji zapytać. Gdy już chciał się odezwać, przerwała mu oczywiście Annabeth:

-Mam nadzieję. Ta misja trwa już zbyt długo i jest coraz bardziej niepokojąca. Katherine powinna być tu z nami, a nie przeciwko nas.

-Nie wiemy, czy jest na pewno przeciwko nas.- odezwał się Leo- Zawsze możemy mieć nadzieję, że jednak zachowa zdrowy rozsądek.

Herosi spojrzeli po sobie zmartwieni i każdy odszedł w inną stronę. Wszyscy byli już zmęczeni i chcieli wrócić do domu. Tymczasem nie wiedzieli, co tak naprawdę wkrótce ich czeka.

                                                                                                    ***

Percy stał przy maszcie od dłuższej chwili. Nagle coś go zaniepokoiło. Poczuł gwałtowny powiew chłodu i mrozu. Spojrzał w dal i nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Niedaleko ich znalazła się niewielka wyspa, cała skuta lodem i śniegiem. Wszystko było białe i  przerażające. Syn Posejdona czuł niepokój morskich zwierząt znajdujących się w pobliżu wyspy. Gdy się otrząsnął, zawołał resztę załogi.

-Bogowie...- szepnęła Annabeth, gdy spojrzała w dal. 

Herosi pierwszy raz widzieli coś takiego. Piper pobiegła do kajut i przyniosła im grube kurtki, które były ukryte na nagłą potrzebę, ale nawet one nie chroniły ich od straszliwego zimna.

-To musi być dzieło Katherine. Nikt inny nie zrobił by czegoś takiego...- powiedział zdyszany Will, który przybiegł razem z zaspanym Nico. Syn Hadesa nie odezwał się. Patrzył tylko na wyspę przerażonym wzrokiem.

-Niedługo powinniśmy znaleźć się tak blisko, że będę mógł zatrzymać okręt.- stwierdził Leo, ale było widać po jego twarzy, że nie podoba mu się wizja wchodzenia na lodową wyspę.

-Woda wokół wyspy jest skuta lodem. Czuję to.- rzekł Percy- Będziemy musieli zatrzymać się trochę dalej i przejść część drogi po lodzie.

Reszta herosów potaknęła i zaczęła przygotowywać się do podróży. Tylko Nico dalej stał w tym samym miejscu. Zaniepokojony Will zapytał go, co się stało.

-Ona ma armię.

-Masz na myśli Katherine?- zapytała zdziwiona Annabeth.- Skąd wzięłaby armię i po co?

Nico spojrzał na swoich towarzyszy i powiedział cicho:

-To armia umarłych.

                                                                                       ***

-Nie powinniśmy iść wszyscy. Lepiej niech część z nas zostanie na okręcie na wszelki wypadek.

Annabeth zakładała właśnie plecak z najbardziej potrzebnymi rzeczami. Miała zmarszczone czoło, jak zawsze gdy była zmartwiona. Percy marzył o tym, żeby już nigdy nie musiała się tak czuć.

-Zostanę na okręcie z Nico. Powinien jeszcze odpocząć.- powiedział od razu Will.

-Nie zostanę tu. -zaprotestował chłopak.- Tam jest moja siostra, wiem to. Muszę jej pomóc.

-Nie pomożesz jej w takim stanie. Podróż cieniem cię wymęczyła. Musisz zjeść więcej ambrozji i odpocząć...

-Idę na wyspę, i już.

-Nie pójdziesz tam...-zaczął Will, a Nico już otwierał usta, by mu przerwać, gdy odezwała się Piper:

-Zamknijcie się obaj. To nie czas na kłótnie. Na wyspę pójdę ja, Annabeth i Percy, a Nico, Will i Leo zostajecie. Leo powinieneś pilnować okrętu i chłopaków, żeby się nie pozabijali.

Piper nie musiała używać czaromowy, żeby wszyscy jej słuchali. Leo i Will kiwnęli zgodnie głowami, Nico stał dalej wściekły, ale było widać, że pogodził się z decyzją zostania na okręcie.

-Jeśli będziemy potrzebować pomocy, wyślę sygnał przez wodę. Wtedy do nas dołączycie.- powiedział Percy- Na razie nie mamy się czego obawiać.

-Nie wiem, czy ta cała lodowa wyspa i armia umarłych to takie 'nic', ale ok...- szepnął Leo, ale nikt go już nie usłyszał.

Percy, Annabeth i Piper zeszli z okrętu i weszli na taflę lodu otaczającą wyspę.


Bardziej bogini niż heroska...Where stories live. Discover now