Zaginiona

677 39 1
                                    


-Bogowie...- szepnął Will.

-Co tu się dzieje?- krzyknął Chejron, idąc w stronę herosów.

Wszyscy patrzyli na Syna Hadesa, który stał całkowicie nieruchomo i był jeszcze bledszy niż zwykle. Will także patrzył na niego, ale na moment odwrócił wzrok i powiedział do centaura:

-Chejronie, powinniśmy chyba porozmawiać. W Wielkim Domu.


Do Wielkiego Domu poszedł tylko Nico, a z nim Will. Gdy weszli do głównego pokoju Chejron uniósł tylko brew, czekając na wyjaśnienia. Syn Hadesa dalej patrzył w przestrzeń, więc Will zaczął opowiadać, co się wydarzyło.

-Myślałem, że... bierze leki.- szepnął Nico

-Przecież zwykłe leki śmiertelników nie działają na herosów, jak...-zaczął Will, ale Nico mu przerwał:

-Na Hadesa, ona nie brała zwykłych leków. Dostawała wywar od samej Nyks, dzięki któremu...była spokojna. Nikomu nie zrobiłaby krzywdy, gdyby nadal je brała. Nie wiem, czemu przestała.

-Nawet jeśli bierze się leki na chorobę dwubiegunową, to czasami zdarzają się epizody choroby, gdzie nad sobą nie panuje i wydaje jej się, że jest zdrowa. Musiało coś się wydarzyć, że przestała brać ten wywar...Coś traumatycznego, co zostało w jej psychice.- powiedział Will.

Chejron spojrzał na Nico i Syn Hadesa od razu zorientował się, że centaur wie, o co chodzi. Wiedział, że Katherine otworzyła Tartar narażając się na gniew Hadesa. To musiało odbić się na jej zdrowiu psychicznym. Nico nie mówił o tym Willowi. Każdy, kto o tym wiedział był w niebezpieczeństwie. Nie chciał, żeby coś stało się Willowi.

Nico spuścił wzrok i centaur zrozumiał, że nie chce poruszać tego tematu przy Willu.

-Powinniście już iść. A ty Nico zjedz ambrozję, bo twoja ręka źle wygląda.

Nico dopiero teraz zdał sobie sprawę, że czuje na ramieniu ból. Zobaczył długą szramę, całą we krwi.

-Bogowie...-krzyknął Will- Nico, idziemy do domku Apolla, szybko.

Nico przewrócił tylko oczami, ale ruszył za swoim chłopakiem. Wiedział, że w nocy musi odnaleźć swoją siostrę.

                                                                                       ***

-Ale z was śpiochy- krzyknął uśmiechnięty Leo, stojąc na głównym pokładzie. Obok niego stała Piper, jedząc świeżego naleśnika.

Percy i Annabeth wyszli z kabin i podeszli w ich stronę.

-Mam nadzieję, że dla nas też zrobiliście.- powiedziała Annabeth, wskazując na naleśnika.

-Coś tam może zostało, ale nie jestem pewna- zaśmiała się Piper

-Gdzie Katherine?- zapytał Leo

-Nie widzieliśmy jej...Pójdę sprawdzić do jej kabiny- odpowiedziała córka Ateny i odeszła.

Percy zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Popatrzył na ocean i odprężył się. Fale były dziś łagodne, więc nic złego nie powinno się stać. Wtedy na pokład wbiegła Annabeth.

-Nie ma jej!

Wszyscy spojrzeli na nią przerażeni. Pierwsza odezwała się Piper:

-Może jest u Nico. Potrafi podróżować cieniem...

-Przecież by nam powiedziała, gdyby odeszła chociaż na chwilę.- powiedziała Annabeth.

Percy popatrzył na swoją dziewczynę i powiedział:

-Chyba powinniśmy wysłać iryfona.



Bardziej bogini niż heroska...Where stories live. Discover now