{10}

673 33 3
                                    

Stojąc w pięknej sukni przed lustrem i wpatrując się w swoje odbicie, głowiłam się, po co ja w ogóle idę na bal. Potem przypominałam sobie dodatki, którymi Estelle mi się chwaliła i kolczykami, które nabyła Tallulah, specjalnie na tę okazję. Następnie do mojej głowy wracały momenty, w których Carly rzucała mi na korytarzu tylko szybkie cześć, sztuczny uśmiech, przez co właściwie nie wiedziałam, czy postanowi się ode mnie odczepić, czy tylko wykorzystywać mnie dla uzupełniania jej zeszytów. Po tej akcji w centrum nie wiedziałam, czy Carly wie, że zadaję się z Tallulą. Mogła na to wpaść, ponieważ gdy Estelle powiedziała mi, że ona została spisana na straty, gdyż Hughes dowiedziała się o planie brunetki, przestawałam wątpić w inteligencję Carly.

- Nie mogę się napatrzeć. - Abigail oparła się o futrynę mojego pokoju. Z tego, co wiedziałam, rodzice nie chcieli jej puścić, jednak ona uparcie twierdziła, że po prostu ma dużo nauki i nie miała ochoty iść na bal. W rzeczywistości chciała tego bardziej ode mnie.

- Na pewno nie wyglądam źle? - zapytałam, ostatni raz patrząc na siebie przez ramię. Abigail wywróciła oczami.

- Wyglądasz fantastycznie, jak księżniczka. Na pewno zaimponujesz wielu facetom, może nawet jakiemuś z drużyny. - dziewczyna poruszyła podwójnie brwiami. Pokręciłam głową. Moja siostra i jej zboczony umysł.

- Nie zamierzam nikomu imponować. Chcę się po prostu dobrze w tym czuć i wyglądać dobrze dla siebie. - odparłam, nakładając maskarę. - To chyba tyle. Zaraz pewnie przyjedzie po mnie Estelle.

- Ona wygląda tak czadersko... Chociaż chyba lepsza jest ta druga, czekaj, jak ona miała... - Abigail złapała się za skronie. Wzięłam torebkę, wrzuciłam telefon do środka i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju, wymijając dziewczynę po drodze. - Tallulah! Właśnie. Ciekawe imię, swoją drogą. W każdym razie, wygląda groźnie. Bałabym się do niej podejść. - zaśmiała się szatynka. Uśmiechnęłam się półgębkiem, przypominając sobie Tallulę i Carly w centrum handlowym. Stwierdziłam, że ja chyba też bym się obawiała.

Estelle przyjechała po mnie punktualnie o wpół do ósmej. Wsiadłam do jej czarnego jeepa i odjechałyśmy w stronę szkoły. Dziewczyna miała na sobie zwykłą czarną koszulkę z kolorowym nadrukiem, który kolorystycznie pasował do jej rozkloszowanej, ciemnopomarańczowej spódnicy, pokrytej siateczką z brokatem. Estelle upięła swoje dredy w kok, na szyi miała mnóstwo łańcuszków, na nadgarstkach bransoletki, na twarzy dość mocny makijaż. Kiedy wysiadałyśmy, zauważyłam, że założyła czarne glany.

- Wow. - skomentowała mój wygląd, dopiero wtedy przyglądając się mi.

- Bardzo podoba mi się twój strój. Jest zdecydowanie oryginalny. - uśmiechnęłam się szeroko. Estelle złapała za rąbki swojej spódnicy i dygnęła z gracją. Ja tylko skinęłam głową, ponieważ moje dygnięcie nie wyszłoby mi tak dobrze jak jej.

- Myślałam, że będziecie wcześniej. - koło nas pojawiła się Tallulah. Swoje dredy miała rozpuszczone, oczy podkreśliła piękną kreską, wydłużając wewnętrzny kącik, jej szminka była w kolorze wina. Tallulah ubrała się w granatowy garnitur z czarną koszulą, krawat miała przewieszony na ramionach. Prezentowała się elegancko i odrobinę arogancko, czyli praktycznie tak jak na co dzień, tyle że jej postać budziła większy respekt.

- Nie każdy umie tak operować eyelinerem, że za pierwszym razem wychodzi mu idealna linia. - odparła Estelle, wkładając ręce do kieszeni. Tallulah uśmiechnęła się szeroko, po czym zlustrowała mnie wzrokiem. Zagwizdała, nie wiedziałam, jak zareagować.

- Carly cię w tym widziała? - zapytała. Pokręciłam głową. - No to Hughes się zdziwi. - brunetka puściła mi oko, na co odpowiedziałam uśmiechem. Zanim zdążyłam skomplementować Tallulę, dziewczyna z Estelle ruszyła do szkoły. Szybkim krokiem poszłam za nimi na salę gimnastyczną.

Carly nie przebierała w środkach, pomyślałam, że na pewno wykorzystała cały budżet, jaki miała przeznaczyć na dekoracje, catering i DJ-a. Od jedzenia i napoi uginały się stoły, muzyka grała głośno, ścianka do zdjęć oblana była złotem. Innymi słowy, salę można było opisać bardzo trafnym przymiotnikiem - przepych.

- Nie daj się upić, jak ostatnim razem, zgoda? - Tallulah szepnęła mi do ucha. Pokiwałam głową. Nie zamierzałam dać sobie niczego wcisnąć, a już na pewno żadnych podejrzanych, czerwonych kubeczków.

- Będziemy cię pilnować. A, i uważaj na bandę Carly. W sukienkach, szpilkach i z tapetą stają się jeszcze bardziej nie do zniesienia. - powiedziała Estelle i ruszyła w tłum. Na moje szczęście obydwie ubrały się charakterystycznie, więc w razie czego mogłam którąś wołać na pomoc.

- Cześć. Jesteś Sabrina nie? Nie wiem, czy mnie kojarzysz... - uniosłam głowę i spojrzałam w czekoladowe oczy Dominica Garcii. Zastanawiałam się, jak jego rozjaśnione loki wyglądały przed potraktowaniem ich prawie białą farbą.

- Jasne, że tak. Przecież chodzimy do jednej klasy. - uśmiechnęłam się lekko. Dominic odpowiedział mi tym samym.

- W takim razie może dałabyś się namówić na taniec? - wyciągnął dłoń w moją stronę. Niepewnie zerknęłam za niego, Estelle akurat patrzyła w moją stronę. Dyskretnie wystawiła kciuk w górę. Przyjęłam dłoń chłopaka.

- Z wielką chęcią. - poszliśmy na parkiet. Odtańczyłam z nim trzy kawałki, z czego jednego wolnego. Nie czułam się źle, mogłabym nawet stwierdzić, że mi się podobało. Może nie rozmawialiśmy za dużo, ale to mi odpowiadało. Dwóch nieznajomych żyjących chwilą.

- No cześć. Jak się bawisz? - podeszła do mnie Carly w swojej pięknej kreacji. Ze zrobioną fryzurą oraz makijażem prezentowała się iście królewsko.

- Cześć. Przyznam, że jak na mój pierwszy bal bawię się świetnie. - odparłam, upiwszy kilka łyków wody. Na szczęście to była zwykła woda, do której nikt nie dolał alkoholu z przemyconej piersiówki.

- Cudnie. Mam prośbę. Nie tańcz więcej z Garcią. On podoba się Suzanne, a my sobie nie kradniemy chłopaków. - szatynka uśmiechnęła się z nutką jadu. Odłożyłam mój kubek na stolik i założyłam ręce na piersi.

- To czemu ona nie może się z nim umówić? - Carly prychnęła ze śmiechu, nie wyczuwając jeszcze mojego buntowniczego tonu.

- Nikt cię nie nauczył? To mężczyzna ma zrobić pierwszy krok. Kobieta może mu tylko dawać sygnały, kokietować go... - myślałam, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.

- Mężczyźni są słabi w odczytywaniu jakichkolwiek sygnałów. Do nich trzeba wprost, bo inaczej nic nie zrozumieją. Nie widzę problemu w tym, żeby Suzanne podeszła do niego i zapytała, czy by z nią chociaż zatańczył. - Carly powoli przestało się podobać, jak się do niej odzywam.

- Phillips tobie też zaczyna mieszać w głowie? - wzięła się pod boki. - Wiedziałam, że to spotkanie w galerii nie było przypadkowe. Niech zgadnę, "chroni cię" przede mną? - zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Ona jest zakłamaną kryminalistką.

- Więc może wytłumacz mi, dlaczego mam myśleć tak jak ty? - wreszcie mogłam zadać Carly to pytanie. Szatynka wypuściła głośno powietrze.

- Kiedyś się przyjaźniłyśmy, ale nasze drogi rozeszły się, gdy Phillips zaczęła się obracać w innym, dziwnym towarzystwie. Zmieniła się, przestała mnie szanować. W końcu pobiła mnie i sprawiła, że złamałam sobie rękę. To jest zła osoba. Ona ma negatywny wpływ na ludzi. Rozpowiada innym złe rzeczy o mnie i stawia mnie, jako najgorszą istotę na świecie. Chce, żeby moi najbliżsi się ode mnie odwrócili. Bo przecież Hughes to złoczyńca, a ona jest niczym Robin Hood. Przejrzyj na oczy i zrozum wreszcie, kto tu ma maskę. - Carly odeszła szybkim krokiem, zostawiając mnie z mętlikiem.

Kiedy los da mi w końcu szansę na powiedzenie Hughes, że znam prawdę?

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz