{14}

545 34 0
                                    

Sobota nadeszła szybciej, niż bym tego chciała. Kilka razy pisałam do Talluli, czy mogłybyśmy odwołać nasze spotkanie, ale nie odebrała ani jednej wiadomości. Zdziwiłam się, jej aktywność na social mediach ostatnimi czasy spadła.

Gdy skończyłam odrabiać lekcje, zauważyłam, że do spotkania zostało mi półgodziny. Postanowiłam jakoś się ogarnąć, choć nie wiedziałam, dokąd Tallulah chce mnie wyciągnąć. Nie wyglądała mi na kogoś, kto lubi przebywać wśród ludzi, ale jednocześnie lubi imprezować. Przeczuwałam, że raczej nie będzie chciała zabrać mnie na dyskotekę czy do klubu, więc dokąd? Los Angeles ma dużo do zaoferowania; miejsc, w które mogła mnie zabrać, było z milion.

Postanowiłam założyć jeansy, jasnoróżową koszulkę na ramiączka oraz jeansową kurtkę, na wypadek, gdyby było mi za zimno. Rozczesałam włosy, umalowałam się lekko i pochwyciwszy torebkę, zbiegłam na dół po schodach. Już wkładałam trampki, kiedy przez przedpokój przeszła moja mama, która kierowała się do kuchni z pustym kubkiem. Zmarszczyła lekko brwi na mój widok.

- Wybierasz się dokądś? - zapytała podejrzliwie. Jej ton był jakiś dziwny, z tyłu głowy domyślałam się dlaczego.

- Umówiłam się z jedną znajomą z klasy. - zarzuciłam torebkę na ramię. Mama odłożyła kubek na blat i założyła ręce na piersi. Patrzyła na mnie, jakby właśnie przyłapała mnie na wymykaniu się z domu na zakrapianą imprezę.

- Gdzie ona mieszka? Jeżeli będziesz chciała wrócić po ciemku, będę mogła po ciebie przyjechać. - nie pierwszy raz zdarzała mi się taka sytuacja, choć wcześniej mama nie była aż tak podejrzliwa. Spokojnie przełknęłam ślinę i dałam kłamstwu opuścić moje usta.

- Nie musisz. Mieszka wystarczająco blisko, a jeśli tak bardzo ci zależy, mogę ją poprosić, żeby mnie odwiozła. - wysiliłam się na uśmiech. Bałam się, że zada kolejne pytania.

- W takim razie cię odprowadzę. Skoro to tak blisko. - mama uśmiechnęła się do mnie, co nie do końca wiedziałam, jak mam odczytać. Jako zgrabną manipulację, matczyną troskę, czy chęć zrobienia mi obciachu przy nowo poznanej osobie. Możliwości było kilka, jednak ja zaczynałam wierzyć, że najprawdopodobniej to pierwsze.

- Nie musisz się kłopotać. Ona sama po mnie przyjdzie, pewnie już na mnie czeka. - zaśmiałam się, licząc, że to ją jakoś przekona. Niestety, przeliczyłam się. Mama włożyła buty, narzuciła cienki sweter na ramiona i otworzyła przede mną drzwi. Uśmiechnięta od ucha do ucha przeszła przez furtkę, a ja maskując strach, zamknęłam za sobą wejście.

- No i gdzie ta twoja koleżanka? - mama rozejrzała się. Pamiętałam, że Tallulah miała czekać na lewo od mojego domu, dlatego spojrzałam w tamtą stronę. Nikogo jednak nie dostrzegłam.

- Powinna czekać tam. - wskazałam dłonią róg ulicy. - Mamo, naprawdę nie musisz...

- Ale z chęcią to zrobię. - użyła nienaturalnego nacisku na ostatnie słowo. Przytaknęłam tylko, czując wzrastającą frustrację.

Ruszyłyśmy przed siebie. Specjalnie szłam szybszym krokiem, żeby ewentualnie na migi pokazać Talluli, że tuż za mną jest moja mama. Nie myliłam się, dziewczyna czekała za rogiem. Moja mama miała pojawić się dosłownie za sekundę. Z przerażeniem odkryłam, że nadgarstek Talluli oplata tęczowa bransoletka. Przytuliłam ją, chowając jej rękę swoim ciałem. Poczułam, jak szatynka zastyga w tej nienaturalnej pozycji (pewnie dlatego, że pierwszy raz ją przytuliłam) i skonfundowana patrzy na moją mamę.

- Schowaj rękę. - szepnęłam dziewczynie do ucha. Poczułam, jak Tallulah wstrzymuje oddech i szybkim ruchem zsuwa sobie bransoletkę, którą za chwilę schowała do kieszeni. Odetchnęłam z ulgą. Odsunęłam się od niej z uśmiechem i spojrzałam na moją mamę.

- Tallulah, moja mama. Mamo, Tallulah. - szatynka uśmiechnęła się lekko i wystawiła dłoń w kierunku mamy.

- Bardzo mi miło panią poznać. - dziewczyna nawet pokazała swoje śnieżnobiałe zęby. Mama uścisnęła jej dłoń, również się uśmiechając, chociaż nie tak szeroko. - Nie musi się pani martwić o Sabrinę, posiedzimy u mnie chwilę, a potem ją odprowadzę prosto pod dom. - Tallulah podeszła do zaparkowanego obok czarnego audi.

- Mieszkasz blisko stąd, tak? - dziewczyna skinęła głową. Po chwili uśmiechnęła się na pełne zwątpienia spojrzenie mojej mamy.

- Musiałam jeszcze pojechać do sklepu, żeby zrobić zakupy. Właśnie stamtąd wracam. - wyjaśniła Tallulah, choć domyśliłam się, iż jest to kłamstwo. Kłamanie świetnie jej wychodziło, jak na kogoś, kto deklarował, że jest prawdomówny.

- Rozumiem. No dobrze, w takim razie jedzcie do domu. Bri, wróć około dwudziestej, jutro jedziemy do dziadków, pamiętasz chyba? - spytała mama, której zapał powoli wygasał.

- Dobrze, pamiętam. Na razie. - wsiadłam na miejsce pasażera.

- Do widzenia. - Tallulah trzasnęła drzwiami, odpaliła silnik, który zawarczał głośno i z rockiem wygrywającym z głośników, ruszyła w sobie znanym kierunku.

Odjeżdżając, nie patrzyłam w stronę mamy, która śledziła wzrokiem samochód, dopóki ten nie zniknął za zakrętem. Nie rozumiałam, dlaczego nagle stała się tak podejrzliwa. Zaczęłam główkować i wysnułam teorię, że może słyszała, jak tamtej nocy Tallulah wciąga pijaną mnie na górę. To było możliwe, ale po cichu modliłam się, by jednak to nie była prawda.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now