{18}

558 32 1
                                    

Wigilia klasowa nie miała być spektakularnym spotkaniem. Miała się odbyć od siedemnastej do dziewiętnastej, a tak naprawdę obecność nie była obowiązkowa. Większość ludzi z klasy nie wydała mi się toksycznym i niemiłym towarzystwem, wręcz odwrotnie, dlatego zdecydowałam, że pójdę i zaznajomię się lepiej z innymi.

Dominic napisał do mnie, że będzie chciał mnie zabrać niedługo po zakończeniu wigilii, więc musiałam się odpowiednio do tego ubrać. Nie wiedziałam, gdzie będzie chciał mnie zabrać, ani w ogóle co zaplanował. Stałam przed szafą w samej bieliźnie i zastanawiałam się, co mam na siebie włożyć.

- To chyba najbardziej komiczny obrazek, jaki ostatnio widziałam. - wywróciłam oczami na komentarz Abigail. Odwróciłam się i zlustrowałam ją wzrokiem. Włosy upięła w wysoką kitkę, założyła jasnofioletowy sweterek, spod którego wystawał kołnierzyk koszuli oraz czarną spódniczkę. Gdyby mogła, założyłaby krótszą, ale wtedy nasi rodzice padliby na zawał. - Pomóc ci?

- Poproszę. - zrezygnowana usiadłam na łóżku, podczas gdy Abigail przeglądała moje ubrania.

- Jakieś konkretnie życzenia? - zapytała, przerzucając koszulki.

- Cóż, po wigilii mam wyjść ze znajomym na miasto, więc chciałabym... I zaczyna się... - szatynka jak na komendę odwróciła się w moją stronę, zachłysnęła się powietrzem i zaczęła podskakiwać i klaskać. Jej dziwny taniec trwał chyba minutę, po czym przestała, spojrzała prosto w moje oczy i zrobiła tę swoją idiotyczną minę - poruszyła podwójnie brwiami i uśmiechnęła się jednoznacznie.

- Przystojny jest? - strzeliłam sobie dłonią w czoło. - Stara, to ty musisz wyglądać zjawiskowo. Zaczekaj no, ja chyba wiem, co... Aha! - wyciągnęła z szafy sukienkę, którą założyłam raz w życiu na imprezę urodzinową, na którą zostałam zaproszona przez przypadek. Wybrała ją dla mnie Abigail i wtedy przysięgłam sobie, że więcej nie pójdę z nią na zakupy. Sukienka była w kolorze ciemnej czerwieni, miała cienkie ramiączka, zdecydowanie za głęboki dekolt oraz sięgała nad kolana. Dalej pamiętałam swoje zażenowanie, gdy po raz pierwszy ją założyłam. Abigail oczywiście była w siódmym niebie i sama wyłożyła kasę, żeby mi kupić tę "kreację".

- No chyba żartujesz. - szatynka spojrzała na mnie z politowaniem.

- Nie przytyłaś, zmieścisz się w nią. Chociaż tak sobie myślę, że będzie cię bardziej opinać w cyckach, bo...

- Nie kończ. - przerwałam jej gwałtownie. Abigail rzuciła we mnie sukienką i poinformowała, że kiedy ona będzie szukać dodatków i wymyśli makijaż oraz fryzurę, ja mam się ubrać i nie dyskutować. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok.

Ku mojemu jeszcze większemu zażenowaniu Abigail miała rację - dekolt opinał mnie bardziej, niż kiedyś. Westchnęłam ciężko i dokładnie obejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam najgorzej, choć sukienka była dla mnie średnio komfortowa. Moja siostra rozczesała mi włosy, stwierdzając, że "w rozpuszczonych wyglądam sexy" i zrobiła mi mocny makijaż, za co zdzieliłam ją w ramię. Już wyobrażałam sobie miny rodziców i ich komentarze. Pomyślałam nawet, że będę musiała wyjść przez okno, żeby mnie nie zobaczyli.

- Dziewczynki! My wychodzimy! Postaramy się wrócić przed północą! Dobrej zabawy! - usłyszałam krzyk taty i huk drzwi. Zmarszczyłam brwi. Abigail uśmiechała się zadziornie.

- Wiedziałaś, że wychodzą. - szatynka pokiwała głową. - Dokąd?

- Coś tam, że gdzieś do znajomych... Nie wiem, wisi mi to. Ważne, że se poszli. - wzruszyła ramionami.

- To oni mają znajomych?

- Też byłam zaskoczona. - zaśmiałyśmy się.

Kilka minut później wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do szkoły. Kiedy już tam dotarłyśmy, rozdzieliłyśmy się; na odchodne powiedziałam jej, żeby nie robiła niczego głupiego i że postaram się wrócić przed rodzicami. Ona tylko uśmiechnęła się głupio i poszła do swojej klasy. Wywróciłam oczami i weszłam do sali.

Ławki zostały rozstawione dookoła klasy, świąteczna muzyka grała cicho z głośników, wszędzie słychać było szum rozmów i śmiechy. Szczelniej opatuliłam się kurtką nie dlatego, że było mi zimno, ale dlatego, że podszedł do mnie Dominic, uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Cześć. Zajebiście wyglądasz. - powiedział. Uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Cześć. Dzięki.

- Mała zmiana planów. Idziemy teraz. - zmarszczyłam brwi. - Miałem wyjechać jutro, ale moi starzy jednak zdecydowali, że jedziemy dzisiaj, więc nie mam tak dużo czasu. Odbierz swój prezent, czekam na parkingu. - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn ulotnił się z klasy.

- Zobacz to. - Estelle pojawiła się przy mnie i machnęła mi długim łańcuchem przed oczami. Zauważyłam zawieszkę w kształcie głowy czaszki, w dodatku jej oczy mieniły się na złoto. - Jest boski. - brunetce świeciły się oczy.

- Całkiem ładny. Od kogo? - spytałam.

- Od Olivii. - wskazała ją palcem. Pamiętałam ją; to jej Carly wcisnęła swoją pracę domową do zrobienia. Dziewczyna spojrzała w naszą stronę. Posłałam jej uśmiech, odwzajemniła go. - Całkiem miła jest.

- Sabrina. - Estelle odsunęła się na dźwięk głosu Carly. Szatynka podała mi czerwony pakunek. - Wesołych świąt. - uśmiechnęła się do mnie lekko, co nie wiedziałam, jak zinterpretować. Po prostu również się uśmiechnęłam. Gdy Carly odeszła, schowałam prezent do torby.

- Nie chcesz sprawdzić, czym chce się przekabacić? - oddech Talluli owiał moją szyję. Odskoczyłam od niej gwałtownie, czując ciarki na karku. Wyglądała cudownie w szmaragdowej koszuli i czarnej marynarce.

- Sprawdzę w domu. Teraz muszę iść za Garcią na parking. - poprawiłam pasek torby. Tallulah uniosła pytająco lewą brew. - W ramach jego prezentu.

- Jeżeli coś ci...

- Nic mi nie zrobi i nic mi się nie stanie. Umiem o siebie zadbać. - powiedziałam, zanim cokolwiek dodała. Uniosła ręce w geście poddania.

- Ufam ci. - uśmiechnęłam się do niej.

- Wesołych świąt. - rzuciłam na pożegnanie i szybkim krokiem wyszłam z sali i skierowałam się na parking. Rozejrzałam się za blondynem, lecz było na tyle ciemno, że nic nie widziałam. Po chwili ryknął silnik motoru, a reflektor maszyny zapalił się, na moment mnie oślepiając. Dominic przysunął się do mnie i podał mi kask. Wytrzeszczyłam oczy.

- Nigdy wcześniej nie jechałaś, zgadłem? - skinęłam głową. - Nie bój się, będę ostrożny. - puścił mi oczko. Założyłam kask, usiadłam za nim i poczułam, jak motor zaczyna jechać. Zacisnęłam dłonie na kurtce blondyna i modliłam się, żeby nie spaść.

Na szczęście jazda nie trwała długo i musiałam przyznać, że nawet mi się podobało. Zjedliśmy niekoniecznie zdrowe żarcie, przeszliśmy się po parku, rozmawialiśmy na milion tematów. Spędziliśmy razem trzy godziny i czułam się z tym naprawdę dobrze. Nie miałam wcześniej przyjaciela, z którym tak bym się bawiła.

Dominic odwiózł mnie pod dom. Gdy oddawałam mu kask, chłopak zbliżył się do mnie i zanim zdążył mnie pocałować, odsunęłam się najszybciej, jak mogłam.

- Wybacz, to jest... Em... - złapał się za kark.

- Słuchaj. Ja... Lubię cię. Ale jako przyjaciela. I ja... - zamknęłam oczy. - Ja tak właściwie jestem lesbijką. Tylko proszę cię, nie mów nikomu. Czuję, że mogę ci zaufać i przepraszam, że to tak wyszło...

- Ej, ej, no co ty, nie przepraszaj. - zatrzymał mnie. - Jeśli taka twoja wola, nie powiem nikomu, słowo harcerza. Trochę mnie zaskoczyłaś, bo na ogół nie mylę się co do czyjejś orientacji. - zaśmiał się. - Ale jest spoko.

- Na pewno? Trochę mi głupio...

- To ja powinienem czuć się głupio. - nie przestawał się uśmiechać. Rozłożył ramiona, z ulgą się do niego przytuliłam. - Niczego to nie zmienia. Dalej cię lubię, a moje zauroczenie przejdzie, mam nadzieję. - skrzywił się lekko. - Muszę już iść. Rodzice będą mieli pretensje, że tak późno wracam.

- Dominic. Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.

- Nie ma sprawy. - założył kask i odjechał.

Ja również miałam nadzieję, że jego zauroczenie przejdzie szybciej, niż się pojawiło.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now