{39}

405 28 0
                                    

Nie miałam zielonego pojęcia, ile razy tamtej nocy budziłam się z płytkiego snu, żeby tylko wylać łzy i zasnąć ponownie. W końcu obudziłam się bez kaca równo o dziewiątej i już nie mogłam zmusić się do kolejnej drzemki. W głowie w kółko przewijały mi się słowa Carly oraz Talluli. Czułam się zmęczona ciągłym płaczem, więc rozebrałam się z sukni, w której zasnęłam i wygniotłam ją przez noc, zabrałam z szafy świeże ubrania i udałam się do łazienki, w której wzięłam prysznic.

Gorąca woda wymieszała się z moim łkaniem, którego już serdecznie miałam dosyć, ale po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Poczułam się tak, jakbym przez cały czas żyła w kłamstwie. Kiedy uczyłam się ponownie ufać Talluli, ona znowu sprawiała, że musiałam się tego uczyć od nowa. I tak w kółko. Zawiodłam się również na Carly. Gdyby powiedziały mi wszystko od początku, nasza historia mogłaby wyglądać kompletnie inaczej.

Z drugiej strony Carly podkreśliła, że opowiedziawszy mi wszystko, nie chce mnie ranić, tylko sprawić, żebym mogła z Tallulą być w prawdziwym, tym razem szczerym związku, jak ona nigdy być nie mogła. Nie wzięła pod uwagę tego, że wielokrotnie nasza relacja była wystawiana na próbę i ja chyba straciłam siłę na dalszą walkę. Czułam się wyczerpana psychicznie, a jeszcze czekał mnie kolejny cios, tym razem od strony rodziców, którzy czekali na mnie na dole ze śniadaniem.

Wyszłam z łazienki po półgodzinie, ubrana w zwykłe dresy i luźną koszulkę. Stanęłam przy schodach i po raz pierwszy w życiu wyobraziłam sobie, jak spadam z nich na sam dół, roztrzaskując sobie przy tym czaszkę lub kolano. Potrząsnęłam głową, zrobiłam kilka głębokich wdechów i pewnym krokiem zeszłam na dół. W końcu i tak wiedziałam, co mnie czeka.

Mój tata już siedział przy stole, to samo milcząca Abigail z wielkimi cieniami pod oczami. Mama postawiła kubki z kawą i zajęła miejsce obok taty. Ja usiadłam naprzeciwko niej. Zjedliśmy śniadanie w ciszy; słychać było jedynie szum deszczu i dziennikarkę z telewizora opowiadającą o niedawnych wydarzeniach. Kiedy wytarłam usta w serwetkę i wyprostowałam się, napotkałam wzrok mojej mamy, która najwyraźniej od dłuższego czasu przygotowywała się, aby coś powiedzieć.

- Sabrino. Minął grubo ponad miesiąc od twoich osiemnastych urodzin. Skończyłaś już szkołę... - prychnęłam, nie mogąc wytrzymać jej udawanego delikatnego tonu. 

- Doskonale wiem, o co wam chodzi. Nie musisz owijać w bawełnę. Poza tym wcale nie chodzi o moją wyimaginowaną dorosłość. - sarknęłam, patrząc mamie prosto w oczy.

- Nie chcemy cię dłużej pod naszym dachem. Masz się stąd wynieść i nie próbuj tu wracać. - powiedział głośno tata i napił się kawy. Nawet nie drgnęłam, gdy wypowiedział te słowa. Natomiast Abigail tak gwałtownie odstawiła swoją herbatę na stół, że kubek huknął o blat, a napój odrobinę wylał się na obrus.

- Nie możecie jej wyrzucić tylko dlatego, że jest lesbijką! To jest wasza córka i moja siostra, na miłość boską! - krzyknęła. Tata posłał jej wrogie spojrzenie, mama spuściła głowę.

- Widzisz, Abi, mogą. A ja z chęcią opuszczę ten dom. I nie zamierzam tu wracać. - wstałam od stołu. Pewność w moim głosie dodatkowo oburzyła rodziców, ale nie przejęłam się ani trochę. Nie tak dawno temu ustaliłam z Estelle, że kiedy rodzina oficjalnie będzie chciała się mnie pozbyć, mogę zamieszkać z nią, dopóki nie znajdę czegoś dla siebie. Byłam jej za to dozgonnie wdzięczna.

- Sabrino, ta decyzja nie jest dla nas łatwa. Nie rób z nas najgorszych rodziców na świecie. To po prostu jest niemożliwe, żebyś z nami dłużej mieszkała. - uniosłam dłoń, na co mama zamilkła.

- Idę się pakować. Jeszcze dzisiaj przekroczę próg waszych drzwi i nie wrócę tu już nigdy. - z mocno bijącym sercem weszłam na górę. Abigail głośno odsunęła krzesło i pobiegła za mną. Weszła do mojego pokoju i zatrzasnęła drzwi.

- Co ty robisz?! - pisnęła, w oczach miała łzy. Wyciągnąwszy walizkę spod łóżka, podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.

- Nie mogę tu dłużej zostać, wiesz o tym. Raz-dwa wykreślą mnie z testamentu, wyrzucą wszystkie moje zdjęcia i zapomną o mnie, jak to zrobili wcześniej z ciocią-wujkiem. - pogładziłam ją po głowie i pocałowałam ją w czoło.

- Idę z tobą. - zmarszczyłam brwi. - Bez ciebie urządzą mi tu piekło. No i nie zostawię cię samej. - złapała mnie za ręce. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Jeśli jakkolwiek spróbowałabym przemówić jej do rozsądku, że nie może tak po prostu opuścić domu rodzinnego, to i tak by to zrobiła. Ostatni raz się przytuliłyśmy i zamknęłyśmy się w swoich pokojach, by spakować wszystkie nasze rzeczy.

Kilka godzin później, gdy nasze walizki stanęły przed domem, a ja w deszczu wraz z Abigail czekałyśmy na przyjazd Estelle, myślałam, co mam teraz zrobić. Ze wszystkim. Będę musiała znaleźć mieszkanie, studia, pogodzić się ze stratą rodziny. Co z Tallulą? Tego dalej nie wiedziałam.

- Abigail! W tej chwili wracaj do domu! - mama wypadła przez drzwi, kiedy dostrzegła, że ja i moja siostra wsiadamy do jeepa Estelle. Brunetka zmarszczyła brwi, ja z zaniepokojeniem popatrzyłam na Abigail, która trzymała klamkę od samochodu i wpatrywała się niepewnie w naszą mamę. Po chwili odwróciła głowę, zacisnęła oczy, szarpnęła drzwi i wsiadła do jeepa. Estelle odpaliła silnik i odjechała spod mojego byłego domu.

Mój nowy pokój w domu Estelle nie wyglądał najgorzej. Był mały, skromny, lecz elegancko urządzony. Więcej nie potrzebowałam. Do szczęścia brakowało mi tylko... Talluli, od której dostałam wiadomość kilka minut przed tym, jak położyłam się spać.

TP: Przyjdź na cmentarz 30.06. na pogrzeb Craiga. Potrzebuję cię. Błagam

Przez kilka minut wpatrywałam się w wyświetlacz, nie wiedząc, co robić. Po przemyśleniu wszystkiego wysłałam jej odpowiedź.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now