{29}

457 33 0
                                    

- Przestań już! - zaśmiałam się, czując rumieniec, który palił mi policzki.

- Nie moja wina, że jesteś taka słodka. I jak przypuszczałam niewinna... A przynajmniej byłaś, dopóki nie postanowiłaś wyrwać się nagle ze szkoły, koteczku. To były moje najprzyjemniejsze wagary, a wierz mi, takich wypadów miałam całkiem sporo. - powiedziała Tallulah, co wywołało u mnie kolejną salwę śmiechu.

Rozmawiałyśmy przez telefon; rodziców nie było w domu, a Abigail wyszła do znajomych, dlatego bez krępacji mogłam dyskutować z Tallulą, chodząc po mieszkaniu. Oczywiście dziewczyna, mimo moich nalegań, nie chciała przestać gadać o naszym seksie w samochodzie. Wiedziałam, że robi mi na złość, a kiedy nagle zaczynała jęczeć do telefonu, miękły mi kolana. Musiałam przyznać, Tallulah znała się na rzeczy, a to, co przeżyłyśmy, było czymś tak cudownym, że zawsze jak o tym myślałam, brakowało mi słów, by to opisać.

- Już! Koniec! - krzyknęłam do telefonu, słysząc śmiech dziewczyny. - Muszę iść się umyć.

- Zabrzmiało jak propozycja. - jej ton znowu wywołał rumieniec.

- N-nie. - zagryzłam dolną wargę. - Może kiedyś, jak będziesz grzeczna. - wyszeptałam do telefonu. Tallulah zawyła komicznie, na co zaśmiałam się głośno.

- No i to lubię. W porządku, koteczku, już ci nie przeszkadzam. Muszę iść przypilnować ojczyma. Cześć. - rozłączyła się, zanim zdążyłam odpowiedzieć cokolwiek. Wywróciłam oczami.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Poszłam do łazienki i wzięłam dłuższy prysznic. Normalnie nie siedziałabym w łazience tak długo, ale skoro innych domowników nie było, żal byłoby nie skorzystać. Ubrana w piżamę, weszłam do swojego pokoju i podłączyłam ciepły telefon do ładowania. Rozmawiałyśmy naprawdę długo, zostało mi ledwie piętnaście procent. Już zdążyłam odgarnąć kołdrę na bok, żeby się pod nią schować i zagłębić się w lekturze, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia pięćdziesiąt. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.

- Abigail? - wytrzeszczyłam oczy. Dziewczyna miała skołtunione włosy, lekko rozmazany makijaż, ramiączko czarnej bluzki opadało jej ciągle, opierała się jedną ręką o framugę, ledwo stała na nogach. Wręczyła mi swoją torebkę i spróbowała stanąć prosto. Wystawiła przed siebie palec i po chwili wychyliła się za barierkę, by zwymiotować w krzaki. Odwróciłam wzrok. Wyprostowała się pewniej i popatrzyła na mnie.

- Starzy jeszcze nie wrócili? - dało się zrozumieć, co chciała przekazać.

- Masz szczęście. - zamknęłam za nią drzwi. Abigail zdjęła szpilki i wyprostowała palce u nóg. - Abi, co...

- Za chwilę. - przerwała mi. Podeszła do lodówki, wyjęła z niej mleko i wyżłopała prawie pół butelki na raz. Wytarła dłonią usta, odstawiwszy butelkę na miejsce. Odetchnęła głęboko i zaczęła zdejmować z siebie biżuterię.

- Jak bardzo jesteś pijana? - zapytała, gdy była w połowie.

- Jeszcze myślę i stoję całkiem nieźle, więc mogło być gorzej. - odparła, wyjmując z uszu złote kolczyki, które dostała na święta od jednej z ciotek. - Nie wygłaszaj mi żadnych reprymend, że szesnastolatka nie powinna pić i te inne dyrdymały. Kończę siedemnaście w tym roku, to po pierwsze, a po drugie czasy niewinnych imprez już dawno się skończyły.

- Nie zamierzałam ci nic wygłaszać. Chciałam jedynie zaproponować herbatę, kąpiel i rozmowę. - powiedziałam pewnie. Pokiwała głową.

- Brzmi dobrze. Idę w takim razie na górę. - ruszyła chwiejnym krokiem po schodach.

Nastawiłam wodę na herbatę i po chwili już szłam z parującym kubkiem w dłoni do swojego pokoju. Odstawiłam naczynie na biurko i usiadłam na łóżku, wsłuchując się w szum wody z łazienki. Po paru minutach Abigail przyszła do mnie, ubrana w piżamę, uczesana, bez resztek makijażu. Usiadła koło mnie, lecz zaproponowałam, żebyśmy się położyły. Zgodziła się; ułożyłam się od ściany, ona po mojej prawej. Milczałyśmy przez chwilę.

- Zastanawiam się, jak zacząć. - wyznała Abigail. Wzruszyłam ramionami. - Myślałam, że się domyślasz, że tylko udaję poukładaną przy rodzicach.

- Tu akurat się domyśliłam. Nie sądziłam jedynie, że jest... Tak grubo. - odparłam. Szatynka skinęła głową.

- Dzisiaj nie było aż tak źle, serio. - uśmiechnęła się lekko. - Słuchaj... Czemu całowałaś się z Tallulą na środku korytarza? - spięłam się. Przez chwilę milczałam, ale potem uznałam, że nie ma sensu dłużej tego ukrywać.

- Tallulah jest moją dziewczyną. - powiedziałam spokojnym tonem, wpatrując się w sufit.

- Aha. To... Całkiem nieźle. Wydaje się spoko. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Wiesz, jak już tak sobie mówimy... Tylko nie bądź zła... Chodzę ze studentem. - oczy wyleciały mi z orbit. Popatrzyłam na Abigail w szoku. - To już ja twoją informację przyjęłam na zimno. - skwitowała szatynka.

- Ale... Jak to ze studentem? - pisnęłam.

- Jest na pierwszym roku i jest tylko o rok starszy od ciebie. Znamy się w sumie od października, a oficjalnie chodzimy już drugi miesiąc. Nie robimy niczego złego, nie musisz się martwić. Gdyby coś byłoby z nim nie tak, już bym się z nim pożegnała. - Abigail przytuliła mnie. - Ani ty, ani ja nie mówimy o niczym rodzicom.

- A w życiu. Abi?

- Hm?

- Chyba muszę się pogodzić, że już nie jesteś moją małą siostrzyczką. - dziewczyna zaśmiała się.

- Kocham cię Bri. - pocałowałam ją w czoło.

- Ja ciebie też.

Zasnęłyśmy razem.


𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now