{32}

451 33 1
                                    

- Abigail, to jest Tallulah. - wreszcie oficjalnie przedstawiłam Abi moją dziewczynę. Siostra mocno przytuliła szatynkę, na co ta skrzywiła się lekko, ponieważ kompletnie się tego nie spodziewała i zapewne Abi znowu użyła za dużo siły. Zachichotałam.

- Miło mi cię wreszcie poznać. Bri niewiele o tobie mówi, lecz mam nadzieję, że to się zmieni. Bardzo się cieszę, że jesteście razem, wręcz promieniejecie ze szczęścia. Chętnie bym z wami została, na jakąś kawkę, ciastko albo coś, ale jestem już umówiona, a nienawidzę się spóźniać, więc muszę już iść. Papa. - Abigail zabrała torebkę, narzuciła jeansową kurtkę na ramiona i opuściła dom. Wyrzucała z siebie słowa niczym karabin, jak to miała w zwyczaju przy nowo poznanych osobach.

- Nic nie zdążyłam powiedzieć. - parsknęłam na słowa Talluli. - Zawsze tyle mówi? - zapytała szatynka.

- Jest dosyć gadatliwa, a w szczególności, kiedy jest podekscytowana i kiedy jej się spieszy. Obydwie opcje tym razem wchodzą w grę. - Tallulah pokiwała głową.

Zaprowadziłam ją na górę. Usiadłam na łóżku i obserwowałam szatynkę, która z uwagą oglądała mój pokój. Odrobinę się krzywiła na widok różu i bieli, ale nie komentowała niczego na głos. Otworzyła moją szafę i pobieżnie się jej przyjrzała. Szybko przejechała wzrokiem po biurku, po czym jej spojrzenie spoczęło na mnie.

- Bardzo tu... Dziewczęco. - zastanowiła się nad doborem słów. Uśmiechnęłam się lekko.

- Nie w twoim guście? - zapytałam. Rozłożyła ramiona.

- Nie w moim guście. - parsknęłam śmiechem. - W moim guście jest jedna rzecz w tym pokoju. - uniosłam pytająco brew. Odpowiedź przyszła sama, kiedy Tallulah rzuciła się na mnie i padłyśmy na łóżko.

- Zgniatasz mnie. - zachichotałam. Szatynka przejechała językiem po mojej szyi, odchyliłam głowę do tyłu. - Zawsze znajdziesz okazję do flirtu. - sapnęłam, kiedy jej prawa dłoń zaczęła rozpinać pasek od moich spodni.

- Przecież mnie znasz. - szepnęła mi do ucha i wpiła się w moje usta. Odgarnęłam jej włosy do tyłu i złapałam ją za policzki. - Jesteś przesłodka...

- Sabrina! - gwałtownym ruchem zrzuciłam z siebie Tallulę, zapięłam pasek, poprawiłam włosy i stanęłam na środku pokoju, nie wiedząc, co robić. Mama akurat zdążyła wejść po schodach na górę i weszła do pokoju. - Szukałam cię... O. Nie mówiłaś, że będziesz mieć gości. - zerknęłam za siebie. Tallulah usiadła wyprostowana na łóżku i delikatnie się uśmiechała. Odetchnęłam z ulgą.

- Tak jakoś zapomniałam wspomnieć, że Tallulah zostanie na trochę. A wy mieliście wrócić jutro, z tego, co pamiętam? - rodzice wyjechali do babci, której mieli pomóc w jakimś remoncie, czy coś takiego.

- Tak, ale babcia jednak wolała pomoc majstra i to on za nas dokończy. - skinęłam głową. - Tallulo, skoro już z nami zostajesz, może zjadłabyś z nami obiad? - zapytała mama, patrząc na szatynkę. Dziewczyna spojrzała na sekundę na mnie, a potem na moją rodzicielkę.

- Z przyjemnością. - uśmiechnęła się szeroko. Mama odpowiedziała tym samym gestem.

- Zawołam was, jak będzie gotowe. Dzisiaj jemy pomidorową, a potem lasagne. - uśmiechnęła się na odchodne i wyszła z pokoju. Zamknęłam za nią drzwi, oparłam się o nie i zgięłam nogi w kolanach, szeroko otwierając oczy i usta. Tallulah zdusiła śmiech poduszką.

- Przysięgam, że mieli wrócić jutro. - powiedziałam, czując przechodzącą panikę i narastający śmiech.

- No spoko. - Tallulah odetchnęła głęboko. - Myślisz, że to moje "z przyjemnością" wyszło normalnie czy może jednak zabrzmiało sarkastycznie? - spytała, kiedy już się opanowałyśmy.

- Było przyzwoicie. Myślałam, że powiesz coś w stylu "jasne" albo "pewnie", a ty kurna "z przyjemnością" niczym hrabina. - ponownie się zaśmiałam.

- Aj cicho. - uderzyła mnie lekko w ramię. Gdy już skończyłam się śmiać, przyciągnęła mnie do siebie. Złapała za mój podbródek i popatrzyła mi w oczy. - I tak później dostanę to, czego chcę. - przeszły mnie ciarki, pocałowała mnie.

Obiad na szczęście nie przebiegł tak źle. Rodzice nie wypytywali Talluli o jej pochodzenie, lecz o szkołę, wybór studiów i tego typu pierdoły. Zgrzyt nastąpił dopiero, kiedy mama wyciągnęła na wierzch temat rodziny.

- Twoi rodzice na pewno są z ciebie dumni. - powiedział mój tata, komentując plany Talluli co do studiów prawniczych. Siedząc naprzeciwko dziewczyny, wyraźnie widziałam, jak się spięła.

- Mama na pewno by była. Ojczym ma gdzieś moje wybory. - odparła na pozór spokojnie. Moi rodzice zmilkli.

- Wybacz, Tallulo, nie chciałem... - zaczął mój tata skruszonym tonem.

- Nic nie szkodzi, skąd miał pan wiedzieć. - szatynka uśmiechnęła się do niego lekko. - Późno się zrobiło... Obiecałam pomóc znajomemu w przeprowadzce. - Tallulah wytarła usta w chusteczkę i wstała od stołu. - Dziękuję za obiad, świetna lasagna, pani Carpenter. - moja mama uśmiechnęła się w podziękowaniu.

- Odprowadzę cię. - powiedziałam. Dotarłyśmy do drzwi. - Serio, czy...?

- Tak. Przestałam kłamać, pamiętasz? - na szybko mnie pocałowała. - Wszystko okej. Do zobaczenia, Bri.

- Do zobaczenia Lula. - zamknęłam za nią drzwi.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now