{35}

446 32 0
                                    

Za ostatni brak odzewu - dwa rozdziały ;P

TP: Spotkajmy się przy starych torach kolejowych

Po najdłuższym w moim życiu czekaniu na odpowiedź Talluli, dziewczyna wreszcie do mnie napisała. Ucieszyłam się jak dziecko i od razu odesłałam jej odpowiedź. Uznałam, że nie muszę iść do szkoły, w końcu i tak zostało naprawdę niewiele do wakacji. Zdziwił mnie jedynie brak emocji w tej wiadomości. Zero przeprosin, tłumaczeń. Coś niedobrego musiało się wydarzyć, a ja zaczęłam się bać, co zastanę przy tych torach.

Ubrałam się, pożegnałam z Abigail i nie zwracając uwagi na rodziców, bez słów szykujących się do pracy, wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki do uszu, rozpuściłam włosy, narzuciłam kaptur i ruszyłam przed siebie, nucąc melodię pod nosem. Ostatnimi czasy zmieniłam się trochę. Wyjście bez słuchawek z domu było nie do pomyślenia, kupiłam kilka bluz z kapturami, wyposażyłam się w nową, bardziej wyszukaną biżuterię oraz zaczęłam się mocniej malować. Włosy dodawały mi pewności siebie, to samo na przykład pierścionki na palcach. Polubiłam to uczucie i chciałam, żeby towarzyszyło mi nawet w drodze do sklepu po bułki.

Dotarłam do torów w dwadzieścia minut. Niedaleko przy drzewach dostrzegłam zaparkowany samochód Talluli. Serce zabiło mi mocniej. Nigdzie nie dostrzegłam dziewczyny. Postanowiłam wejść w głąb tego opuszczonego pola. Niepewnie przeszłam koło starych wagonów pokrytych rdzą, rozglądając się za szatynką. W końcu ją dostrzegłam. Stała obok torów, wpatrzona w pustkę przed sobą. Mimo że słońce grzało mocno, ona ubrana była w zwykłą czarną bluzę, długie czarne jeansy oraz glany. Na głowie miała kaptur, dłonie w kieszeniach. Podbiegłam do niej.

- Tallulah! - stanęłam koło niej. Nawet nie odwróciła się w moją stronę. Zmarszczyłam brwi. - Lula, co się z tobą działo? Martwiłam się...

- Przychodziłam tu często z Craigiem. - jej pusty ton wbił mnie w ziemię. - Siedzieliśmy na tych torach, wyobrażając sobie, co byśmy zrobili, gdyby nagle jakiś pociąg pojawił się znikąd. Czy wstalibyśmy, walczylibyśmy o życie, czy poddali się pod kołami. Mój brat rzadko odpowiadał, że by nie walczył. Ciągle powtarzał, że zawsze chciałby się wyrwać z Kalifornii, zwiedzić świat, być wolny. Wbrew pozorom nie był taki najgorszy...

- Co chcesz powiedzieć? - zapytałam, przysuwając się o krok, uważnie obserwując reakcję dziewczynę. Nie ruszyła się o milimetr.

- Craig został zamordowany w więzieniu, w którym znalazł się przeze mnie. - wytrzeszczyłam oczy. Tallulah padła na kolana. - Gdybym tylko była w stanie uwolnić się od niego wcześniej i gdybym nie wysyłała go do paki, może jeszcze by żył... Phillips nie straciłby jednego dziecka...

- Tallulah, nie mów tak. - szatynka objęła się ramionami, pochyliła się i zaczęła krzyczeć. Pochyliłam się do niej i przytuliłam ją mocno, gładząc ją po plecach, żeby ją jakoś uspokoić. Jej krzyk rozdzierał jej płuca, a mnie serce. Był pełen żalu, bólu, nienawiści. Po chwili szatynką wstrząsnął szloch, objęłam ją jeszcze mocniej. 

- Dlaczego to tak boli, skoro go nienawidzę całą sobą? - podniosła głowę i przeszklonymi oczami na mnie spojrzała. Pierwszy raz widziałam, żeby szatynka płakała. Nie widziałam twardej, niemożliwej do pokonania Talluli, lecz kruchą i wrażliwą Biancę, którą była cały czas głęboko schowana w cieniu tej pierwszej.

- Nie wiem tego. - ujęłam jej policzek. - Nie wiem, co czujesz. Ale widzę, że to, co się teraz dzieje, jest dla ciebie jak burza. Może nie będę w stanie okiełznać jej całej, ale postaram się ci pomóc najlepiej, jak tylko potrafię. - oddech dziewczyny powoli się normował. Wyjęłam z plecaka chusteczkę i wytarłam policzki szatynki. Złapała moją dłoń i pocałowała mój nadgarstek.

- Przepraszam cię. Za wszystko. - przytuliłam ją znowu. - Nie wiem, czy zasłużyłam na jakiekolwiek zaufanie z twojej strony. Nie dziwię się, jeżeli... Jeżeli postanowisz to zakończyć. - odsunęłam się gwałtownie.

- Lula, co ty wygadujesz? Nie mogłabym tego skończyć. Jesteś dla mnie najważniejsza i cię kocham. I ufam ci. Pytanie tylko, czy ty jesteś w stanie zaufać mi? - zapanowała cisza. Musiałam błagać swoje myśli i serce, które znowu zaczęły do mnie krzyczeć, aby chociaż raz się zamknęły i dały mi działać po mojemu.

- Ufam ci. Przysięgam, że tak jest. Ja po prostu... Nie wiem, co jest ze mną nie tak. Chyba za bardzo chcę cię przy sobie zatrzymać i dlatego nie mówię ci wszystkiego, żebyś dalej widziała we mnie tę, którą zobaczyłaś pierwszego września. A nie... To coś, co widzisz teraz. - spuściła głowę.

- Nie chcesz pokazywać mnie, swojej dziewczynie, twoich emocji? - z twarzą do ziemi popatrzyła mi w oczy. Złapałam ją za dłonie. Tak samo, jak ona na Venice Beach złapała mnie. - Przy mnie zawsze możesz być szczera. Możesz być zawsze sobą. Możesz mówić wszystko, bez owijania w bawełnę. Możesz być Biancą i Tallulą jednocześnie. Tak jak w tym momencie. - wyszeptałam.

- Kocham cię. - odszepnęła. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Ja ciebie też.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Where stories live. Discover now