{15}

603 37 1
                                    

Przez całą drogę ani ja, ani Tallulah nie odezwałyśmy się słowem. Nie miałam pojęcia, dokąd dziewczyna mnie wiezie. O spotkaniu nie mówiła nic; sądziłam jedynie, że zależało jej na tym, byśmy porozmawiały na neutralnym terenie bez osób trzecich. O czym miałybyśmy rozmawiać? Znalazłoby się mnóstwo takich tematów.

Jechałyśmy około godziny, może trochę mniej. Gdy zobaczyłam tabliczkę, wytrzeszczyłam szeroko oczy.

- Venice Beach? - spojrzałam zdziwiona na Tallulę, która zaparkowała samochód. Bez odpowiedzi wysiadła, otworzyła bagażnik, wyjęła z niego koc i otworzyła mi drzwi. Niepewnie wysiadłam z pojazdu, dziewczyna trzasnęła drzwiami i zakluczyła samochód.

Ruszyła przed siebie, nawet na mnie nie patrząc. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jej zachowania, ale oczywiście poszłam za nią. Znalazłyśmy wygodne miejsce z dala od ludzi, których i tak nie było zbyt wiele, rozłożyłyśmy koc i usiadłyśmy twarzą w kierunku srebrzących się fal. Tallulah wtedy się ożywiła, wyjęła bransoletkę i wsunęła ją z powrotem na nadgarstek.

- Konserwatywna ta twoja mama. - powiedziała dziewczyna. Zrobiłam skwaszoną minę.

- Żebyś wiedziała. Wszędzie znajdzie podtekst do "nienormalności". - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. Tallulah uśmiechnęła się głupio.

- Ja też znajduję dużo podtekstów, ale raczej nie mówimy o tych samych. - spaliłam buraka, szatynka zaśmiała się. - Już nie bądź taką cnotką. - trąciła mnie łokciem. Założyłam ręce na piersi.

- O co ci chodzi? - Tallulah uniosła pytająco brew. - Raz prawisz mi morały, następnym razem żartujesz w... Taki sposób...

- No jaki? - przysunęła się do mnie, patrząc mi prosto w oczy. Uśmiechnęła się półgębkiem, dostrzegając rumieniec, który powoli rozkwitał na mojej twarzy. - Przeklinasz ty czasem?

- Co to ma do rzeczy? - szepnęłam, chociaż wcale nie chciałam tego robić. Jej bliskość spowodowała, że zabrakło mi języka.

- Z ciekawości pytam. - wzruszyła ramionami i odsunęła się, na co odetchnęłam z ulgą. - Chciałam z tobą pogadać, bo nie miałyśmy takiego startu, jakiego bym chciała. Poza tym zakumplowałaś się z Estelle, co nie ukrywam, lekko mnie drażni. - tym razem to ja popatrzyłam na nią pytająco. - Wiem, że ona jest tobą zainteresowana tylko w kwestii przyjaźni, co i tak wywołuje u mnie spazmy...

- Czy ty mi mówisz, że jesteś zazdrosna o Estelle? Nie zamierzam ci ukraść przyjaciółki. - nie dowierzałam własnym uszom. Tallulah oblizała usta, uśmiechnąwszy się lekko.

- Jakaś ty... Niespotykana. - dziewczyna oparła ramię na prawym kolanie, lewą nogę wyprostowała. - Chyba każdy by się domyślił, że chodzi mi o ciebie, a ty drążysz temat w kompletnie drugą stronę. - zaśmiała się. - Dlatego mnie tak fascynujesz. - dodała cicho. Przełknęłam ślinę.

- Um...

- Mogę mówić, nie ma problemu, ty się namyśl. Mój spór z Carly nie powinien dotyczyć nikogo innego, a już tym bardziej nie powinien być powodem podziału na dwa oddzielne obozy. Ucieszyłam się, że chciałaś stać się strefą szarą i nie zabronię ci tego. Jedyne, co staram ci się uświadomić to to, żebyś nie działała pochopnie, przemyślała każdy swój ruch i nie podskakiwała. Chociaż patrząc na twoją mamę, mogę się założyć, że doskonale wiesz, co i jak masz robić. - zerknęła na mnie kątem oka. Spuściłam głowę. - Opowiesz mi o tym? - jej ton głosu nie sugerował czystego zaciekawienia, bardziej troskę.

- Moi rodzice nie cierpią osób innych niż hetero. Nie za bardzo lubią też na przykład czarnoskórych. - odparłam, czując się naprawdę głupio.

- To już wiem, czemu twoja mama tak na mnie patrzyła. Dobrze, że chociaż bransoletkę schowałam, chociaż pewnie uznała mnie za cygankę, czy inny wytwór szatana. - Tallulah zaśmiała się. Spojrzałam na nią spod byka.

- To wcale nie jest zabawne. To okropne i niesprawiedliwe. - dziewczyna spojrzała na mnie, dając mi znak, bym kontynuowała. - Nie mogę mieć innych poglądów niż oni, bo może się to dla mnie skończyć źle. Gdybym chociaż spróbowała powiedzieć im, że każdy jest wobec siebie równy, że czarni... Nie wiem, nie kradną, lesbijek nie pali się na stosie, a transów nie wygania się z miasta z widłami, dostałabym tak niewyobrażalną karę... Wolę nawet się nie zastanawiać, co mogliby mi zrobić, oprócz wydziedziczenia z rodziny. Nie rozumiem, jak nie mogą pojmować, że ludzi ocenia się z charakteru i ich zachowań, a nie na podstawie religii, koloru skóry czy orientacji. To...

Tallulah przysunęła się do mnie i zatkała mu usta pocałunkiem. Zastygłam w bezruchu, każdy mój najmniejszy mięsień się spiął, poczułam, jakbym zaczęła się dusić. Odepchnęłam ją, nie spodziewałam się, że mam w sobie aż tyle siły. Trzymałam ręce przed sobą, jakbym dalej próbowała się bronić przed dotykiem dziewczyny. Nie mogłam na nią spojrzeć, cała się trzęsłam, w ustach poczułam Saharę.

- Ja... Kurwa mać. - Tallulah odwróciła głowę w drugą stronę i mocno zacisnęła pięści, jedną na kocu, a jedną w piasku. - Za dużo gadasz, wiesz? - raczej nie powiedziała tego przyciszonym głosem, ale z racji tego, iż mówiła nie do mnie, lecz w przestrzeń, jej słowa były lekko zagłuszone. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie.

Tallulah zaczęła wstawać, ale ja mocno chwyciłam jej dłoń z tą cholerną bransoletką i pociągnęłam ją z powrotem na dół. Zaskoczona popatrzyła mi w oczy, wytrzymałam jej pytające spojrzenie, które zamieniło się w bardziej spokojne, a następnie trochę dzikie, jakby szatynka powoli ukazywała swoje emocje. A że oczy to zwierciadło duszy, nie mogłam się powstrzymać, by na nią nie patrzeć.

- Nie wiem, czy powinnam była to robić. - mój uścisk lekko się poluźnił. - Wydajesz się niesamowicie zagubiona. Nie znam cię. Nie wiem, jaka jest twoja przeszłość, ilu ci się podobało, ile przeżyłaś. Ale... Myślę, że od pewnego czasu zadajesz sobie pytanie, kim tak naprawdę jesteś. Od naszego pierwszego spotkania, gdy spóźniona pojawiłam się na rozpoczęciu, aż do tej pamiętnej sceny w toalecie, kiedy cała się zaróżowiłaś, a na skórze pojawiły ci się ciarki. Zauważyłam w tobie coś, co zauważyłam raz jedyny i wtedy nie miałam wątpliwości. Jeżeli się mylę, a nie jestem ekspertem, popraw mnie. - skinęłam głową, czując, że nie będzie to pytanie retoryczne. - Czy ty jesteś siebie pewna w stu procentach? Na moje oko nie.

Puściłam ją, nie spuszczając wzroku z jej oczu. Zacisnęłam usta, wbijając dolne zęby w dolną wargę. Uznałam, że nie ma sensu jej poprawiać, skoro i tak ma rację. Spuściłam więc głowę i spojrzałam na swoje skrzyżowane nogi. Tallulah usiadła w tej samej pozycji i złapała moje dłonie, nie ruszyłam się ani o milimetr.

- Twoje milczenie jest jednoznaczne. - powiedziała cicho. - Rozumiem cię. Gdyby twoja rodzina dowiedziała się o twoim wewnętrznym mętliku, zgotowałaby ci piekło, bo nie rozumieją, że można się nad czymś takim w ogóle zastanawiać.

- Ty się długo zastanawiałaś? - wyszeptałam. Tallulah uśmiechnęła się delikatnie.

- Zaczęłam, gdy miałam trzynaście lat. Pewna byłam już rok później. - odparła. - I nie ma w tym nic złego. Próbowałam tego i owego, ale zawsze kończyło się na tym samym. Jestem homo i nie kryję się z tym. Jestem z tego dumna. - wzruszyła ramionami.

- Twoja rodzina o tym wie? - to pytanie było silniejsze ode mnie.

- Tak. Tata raz to wyzywa mnie od cholernej lesby, a raz mówi, jaka to jego tęczowa córka jest zajebista. I w sumie z rodziny to jest tylko on... Chociaż to nie jest mój tata, tylko ojczym chlejus, ale jakoś daje radę, nie jest najgorszy. - spojrzałam zdziwiona na Tallulę. Odchrząknęła. - Co chciałam powiedzieć to to, że... Mogę ci pomóc. Mogę cię zaakceptować. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać ani o nic cię prosić, póki nie będziesz pewna. Na ten moment mogę zaproponować uścisk i chusteczkę, bo zaraz mi się tu rozkleisz. - miała rację, oczy zaczęły mi się szklić. Pokiwałam głową, pociągnąwszy nosem.

Tallulah podała mi chusteczkę, którą wytarłam łzy z policzków i mocno ją przytuliłam.

- Lula?

- Hm?

- Dziękuję.

- Nie ma za co, kruszyno. - pogłaskała mnie po głowie.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin