Rozdział 2

2K 214 29
                                    

Rozdział Killera jest w trakcie pisania. Miłej nocy!

****

Rano nie obudziły mnie promienie słoneczne, a krzyki z pokoju obok. Doskonale wiedziałam, co było ich powodem. Z niezadowoleniem wstałam z łóżka i podążyłam w kierunku wrzasków. Z łoskotem otworzyłam drzwi i zmrużyłam oczy. Osoba przede mną wertowała ubrania w wielkiej szafie i nie szczędziła przy tym, słów niezadowolenia.
- Gdzieś musi tutaj być – usłyszałam.
- Sierra... nie musi słyszeć cię pół domu – zaczęłam spokojnie. Rankiem potrafiłam być zrzędliwa, a dziewczyna doskonale o tym wiedziała.
Nastolatka odwróciła się w moim kierunku. Od razu w oczy rzuciła mi się burza czarnych loków, lekko zadarty nos, piwne tęczówki i najbardziej niezadowolony wyraz twarzy, jaki kiedykolwiek widziałam. Dziewczyna wzięła swoje włosy w dłonie i napuszyła je. Nie była z nich zadowolona.
- Spójrz jaka szopa! Nie mam nigdzie prostownicy. Nie pokażę się tak w szkole – zawołała żałośnie. – Dlaczego nie mogę mieć takich włosów jak ty? Matka natura mnie nienawidzi!
- Mamy inne geny. Zresztą te loki dodają ci uroku. Załóż opaskę, wtedy włosy z przodu nie będą ci lecieć do oczu, a będziesz wyglądać ładnie i dziewczęco.
- Łatwo ci mówić. Dlaczego sama nie założysz opaski? – zapytała zirytowanym tonem.
- W moim wieku to nie przystoi – zaśmiałam się i podeszłam do niej, czochrając włosy.
- Jedenaście lat to żadna różnica. Gdybyśmy były spokrewnione, na pewno nie miałabym takich gównianych włosów!
- Hej! Nie wyrażaj się!
- Taka prawda! Dlaczego nie możesz być moją prawdziwą matką? – Usiadła rozżalona na swoim łóżku, a ja poszłam w jej ślady.
- Sądząc po wieku, jesteśmy dla siebie bardziej jak siostry – cicho się zaśmiałam i objęłam ją.
- Jesteś dla mnie wszystkim, ojcem, matką i siostrą.
W jej oczach zauważyłam łzy. Nic na tym świecie nie potrafiło mnie tak skruszyć, jak łzy Sierry. Wiem, że dziewczyna patrzy na mnie inaczej. Zostałam dla niej swego rodzaju bohaterką. Prawda jest taka, że na jednej z moich wypraw, gdzie poszukiwałam poszlak dotyczących udziału rodziny Santiago w zabójstwie moich rodziców, natknęłam się grupkę ludzi. Paru mężczyzn i kilka kobiet, które oddawały swe ciała na ulicy w zamian za twarde narkotyki. Wtedy nie byłam na tak wysokim szczeblu, jak jestem teraz, a mimo to, doskonale mnie znali. Wiedzieli, czym się zajmuję, więc myśleli, że zabijając mnie, dostaną to, czego tak bardzo pragnęli.
Przeliczyli się. Zabiłam ich wszystkich. To była krwawa jatka, a po wszystkim z najciemniejszego kąta ulicy, wyłoniła się mała wychudzona postać. To właśnie była Sierra. Do teraz pamiętam jej wygląd, sama skóra i kości. Jedna z kobiet, które zabiłam, okazała się jej matką. Dziewczynka miała wtedy dwanaście lat i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co się stało. Pomimo własnych demonów i celu, przygarnęłam ją. Dużo razy mi mówiła, że zawdzięcza mi życie, bo na ulicy najprawdopodobniej zostałaby zgwałcona, lub zmuszona do prostytucji. Nienawidziła swojej matki, a jej piwne oczy niemal błagały mnie o ratunek. Ten jeden raz uległam. Nazario nie wiedział, w jaki sposób znalazłam Sierrę i tak miało zostać. Była moim sekretem, który zamierzałam chronić. Boss niejednokrotnie pytał mnie, dlaczego ją zatrzymałam. Nie umiałam dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Może zobaczyłam w niej siebie? Sierotę z ulicy... Jednak poniekąd wiedziałam, że Nazario bywał zazdrosny. Jeszcze do niedawna myślał, że postawię ją ponad jego i nasze interesy. Mylił się. Ja byłam dla Sierry, tym czym Nazario był dla mnie, a był dla mnie wszystkim.
- Muszę iść dzisiaj do szkoły? – Całkowicie zmieniła temat, znowu była sobą.
- Wiesz, co myślę na ten temat. – Uniosłam jedną brew do góry. – Nie możesz zaniedbywać nauki. Twoje wykształcenie jest ważne.
- Jeden dzień nie zrobiłby różnicy. – Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. – Zobacz, jak wyglądam.
- Idziesz – skróciłam jej narzekania i wstałam z łóżka. – Nie pozwól, aby wygląd był wyznacznikiem twojej wartości. Ważne jest to, co masz tutaj – wskazałam na głowę. – i tutaj – pokazałam na serce.
- Jesteś okrutna- usłyszałam za plecami, gdy zamykałam drzwi.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Odszukanie zabójcy rodziców nadal stanowiło priorytet, ale Sierra była równie ważna. Zupełnie jakby rodzice wysłali ją do mnie jako drogowskaz. W czasie, gdy ją znalazłam, szalałam. Miałam coraz więcej władzy, dlatego w szale szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Sierra mnie uspokoiła, sprawiła, że zaczęłam patrzeć na wszystko chłodno. Zrozumiałam, że kluczem jest cierpliwość. Moja gwałtowność mogła być zgubą, a na to nie mogłam sobie pozwolić.
Weszłam do pokoju, a następnie do garderoby. Pójście spać byłoby złym pomysłem, tym bardziej że już się wybudziłam. Krzyki dziewczyny, mogłyby obudzić zmarłego. Swoją drogą, mogłabym zawieść ją do szkoły. To tylko pół godziny drogi od naszego domu.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał, że miałam dobre pół godziny do wyjazdu. Wróciłam do przeglądania ubrań. Zdecydowałam się na czarne klasyczne spodnie i białą koszulę. Miałam tylko nadzieję, że nie pobrudzi jej żaden niespodziewany incydent. W głównej mierze to dlatego większość moich ubrań była w kolorze czarnym. Zanim założyłam na ciebie ciuchy, wykonałam poranne czynności. Później poszłam powiadomić Sierrę, że nie musi się spieszyć, gdyż ją zwiozę. Gdy nie miałam czasu, jeździła z koleżanką, co zdarzało się dość często. Obie chodziły do prywatnej szkoły, gdzie obowiązywały mundurki, więc kwestię ubioru miałyśmy z głowy. Jak sobie pomyślę, że codziennie miałabym wysłuchiwać narzekań, że nie ma się w co ubrać, to strzeliłabym sobie w głowę.
Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Na kawę niestety za mało czasu. Nalałam więc sobie zimnego soku do szklanki. Wypiłam wszystko duszkiem i oblizałam usta. Akurat w tym momencie do pomieszczenia wpadła Sierra i zaczęła przeszukiwać lodówkę w poszukiwaniu jedzenia.
- Masz – podałam jej banknot o wysokim nominale. – Mogłam się po tobie spodziewać, że nie zdążysz z jedzeniem – westchnęłam. – Jeśli nie potrafisz wyrobić się w czasie, powinnaś wcześniej wstawać – powiedziałam i pokiwałam głową na jej fryzurę. Zrobiła ją według moich wytycznych i wyglądała korzystniej, niż gdyby miała wyprostować włosy.
- Wszystko byłoby w porządku, gdybym znalazła prostownicę – burknęła i wzięła pieniądze.
W samochodzie podczas jazdy wymieniłyśmy parę zdań, po czym wysadziłam ją w stałym miejscu. Nigdy się o nią nie martwiłam. Miała koleżanki i umiała sobie poradzić w razie zagrożenia. Na szczęście nie była obiektem żartów z powodu braku biologicznych rodziców. Dzieciaki potrafiły być okrutne, a szczególnie te bogate. Nie chciałam wrzucać wszystkich do jednego worka, ale w większości przypadków, bogate dzieciaki były snobami i widziały tylko czubek własnego nosa. Przeważnie nie szufladkowałam ludzi, ale w tym wypadku nie było innego wyjścia.
Odjechałam spod szkoły, gdy zobaczyłam, że Sierra weszła do budynku. Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się z powrotem do domu. Gdy byłam prawie na miejscu, rozdzwonił się telefon. Włożyłam bezprzewodową słuchawkę do ucha i odebrałam połączenie. Nie lubiłam rozmawiać w samochodzie. W telewizji często pokazują, jak kończą kierowcy, mający telefon przy uchu i którzy nie są skupieni na prowadzeniu samochodu.
Odezwałam się do dzwoniącego, a po drugiej stronie rozbrzmiał znajomy, męski głos.
- Przyjedź do mojego domu. Mam dla ciebie zadanie – usłyszałam dwa zdania wypowiedziane przez Nazario.
- Coś konkretnego? – zapytałam i skręciłam kierownicą. Lekko mną zarzuciło, ale lata praktyki w prowadzeniu samochodu, pozwoliły na opanowanie sytuacji.
- Dowiesz się na miejscu – odparł i się rozłączył.
Zamaszystym ruchem wyciągnęłam słuchawkę z ucha i rzuciłam ją na siedzenie obok. Rozzłościł mnie jego protekcjonalny ton. Ostatnio robił się nieznośny. Nie lubiłam takich sytuacji, gdyż nie wiedziałam, o co może mu chodzić. Wolałam wiedzieć z wyprzedzeniem, czego ode mnie oczekiwał, a tymczasem coraz częściej zdarzało mu się zapominać, informować mnie o ważnych sprawach. Na przykład o Santiago dowiedziałam się wczoraj, gdy robiłam wstępne przesłuchiwanie. Powinien mi powiedzieć wcześniej, że przyjeżdża. Przygotowałabym się psychicznie.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i dodałam gazu. Czekała mnie dłuższa podróż.
Droga nie dłużyła się tak bardzo, jak zakładałam. Z jakiegoś powodu byłam zdenerwowana. Ten stan spowodował, że trochę zaszalałam na drodze. Nie byłam piratem drogowym, ale czasem potrafiło mnie ponieść. Gdy zaparkowałam na moim stałym miejscu, sfrustrowanie się pogłębiło. Powód poznałam w środku posiadłości Nazaria. Wiedziałam, że coś wypadło mi z głowy. Niestety zostało mi to przypomniane w niezbyt dobry sposób.
Weszłam do środka i od razu przywitały mnie męskie śmiechy i jeden słodki chichot, od którego skręciło moje trzewia. Skierowałam się głębiej i przeszłam przez szklane drzwi. W ogromnym salonie siedział Nazario, Santiago i jakaś cukierkowa laska. Nie dałam nic po sobie poznać i założyłam maskę zimnej suki.
- Jesteś słodka Frido – zaczął mój szef. Skończył się śmiać, ale nadal był rozbawiony.
- Nie wiedziałam, że będzie towarzystwo – zerknęłam na jego towarzyszy i zmusiłam się, aby na mojej twarzy nie pojawił się grymas.
- Santiago już znasz. To jest jego siostra Ariana.
Mężczyznę zignorowałam i skupiłam się na jego siostrze. Nigdy nie widziałam tej dziewczyny, a jej wygląd przywodził na myśl cukierka. Była podobna do brata, oboje mieli jasnobrązowe włosy, a różnili się jedynie kolorem oczu, gdyż Ariana miała szare, a jej brat ciemnozielone. Uroda nieznajomej była bardzo dziewczęca.
- Chciałbym, abyś zabrała ją na zakupy. Niestety tutaj panuje nieco inny klimat i Ariana nie ma odpowiednich ubrań. - Głośnio przełknęłam ślinę.
Od kiedy interesowało go coś ponad pukaniem lasek?
Trudno mi było zrozumieć jego zachowanie. Zawsze ignorowałam wszystkie kobiety, z którymi sypiał. Z żadną nie był dłużej, a sama nigdy nie czułam się zagrożona, aż dotąd. Wiedział, że żywię do niego głębsze uczucia, więc jawne faworyzowanie innej kobiety najzwyczajniej w świecie mnie rozdrażniło. Zdawałam sobie sprawę, że nie mam co liczyć na głębsze relacje, ale myśl, że mógłby być z jakąkolwiek kobietą wprawiała mnie szał.
- Jeszcze są ochroniarze. Ja mam inne rzeczy do zrobienia. – Pokazałam moje stanowisko w tej sprawie. Nie miałam czasu i ochoty niańczyć cukierkowej dziewczyny.
- Masz dziś wolne. Uwierzę, że zajmiesz się naszym gościem.
Musiałam przelać wszystkie pokłady mojej cierpliwości w mimikę i pięści, gdyż miałam ogromną ochotę je zacisnąć. Doskonale wiedział, jaki miałam stosunek do Santiago i jego rodziny, a tymczasem on w najlepsze wysyłał mnie na zakupy z jego siostrą. Jechałam taki kawał drogi, aby dowiedzieć się, że muszę przewieźć jej tyłek do markowych sklepów. Kpina.
Będę musiała odbyć poważną rozmowę z Nazariem.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now