Rozdział 11

1.5K 178 55
                                    

Dawno mnie tu nie było, postaram się to naprawić.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam spokoju, czasu spędzonego wśród najbliższych, pomyślności, spełnienia marzeń oraz mnóstwa rozdziałów do czytania w wykonaniu Waszych ulubionych autorów 🥰🎄☃️

Miłej nocy!

****

Wspólnie dotarliśmy do posiadłości Ortegi. Na progu czekała na nas rozemocjonowana Ariana. Jej widok mnie zirytował i rozdrażnił. Dziewczyna miała wypisane na twarzy zmartwienie, a jednocześnie biła od niej radość z powodu naszego przybycia. To rozzłościło mnie jeszcze bardziej.

Nazario pomógł mi usiąść na kanapie i nakazał pokojówce wezwać lekarza. Okazał mi swoje zainteresowanie, co poprawiło mi humor, do chwili, w której podszedł do Arianyi położył jej rękę na włosach. Widziałam czułość, jaką jej okazał, a niechęć i nienawiść, jakie do niej czułam, uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Chciałam być na jej miejscu, aby Nazario to mi okazywał zainteresowanie i patrzył na mnie w taki sam sposób, jak na nią.

Niewinność Ariany i brak wiedzy o świecie, w którym żyjemy, najwyraźniej był idealnym magnesem na mojego przyjaciela. Nie miałam szans, jeśli podobały mu się głupiutkie dziewczynki z maślanym wzrokiem. Widziałam kobiety, z którymi sypiał i żadna z nich nigdy na dłużej nie zagościła w jego życiu. Każda próbowała go usidlić, lecz ich zabiegi o względy Ortegi nie działały. Dwoiły się i troiły, niektóre nawet pokusiły się, aby dopytywać mnie, co Nazario o nich sądził. Nie przejmowałam się tymi kobietami, wiedziałam, że żadna z nich nie miała u niego szans. Pojawienie się Ariany, wstrząsnęło jego światem, przy okazji też moim. Im dłużej przebywała w tym domu, tym bardziej było widoczne, że nie jest dla niego tylko siostrą podwładnego.

Przez zazdrość stawałam się zepsuta i pojawiały się u mnie cechy, o które nie podejrzewałabym siebie wcześniej.

- Nasza poszkodowana chyba nie potrzebuje pomocy lekarza - zauważył Santiago i uśmiechnął się przebiegle. - Jak na porwanie z chęcią okupu, to byłaś traktowana naprawdę dobrze - uniósł jedną brew, posyłając mi cwane spojrzenie. - Może nam wytłumaczysz...

- Tobie nie mam zamiaru się tłumaczyć - odpowiedziałam najchłodniej, jak potrafiłam.

Zawitała lodowa królowa.

- Jestem pewna, że jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Frida sama nie wepchnęłaby się w ręce porywaczy - wymamrotała nieśmiało Ariana. - Nie znam jej dobrze, ale z pewnością jest osobą, której można zaufać - zerknęła na Nazario swoimi sarnimi oczami.

Nie wytrzymałam.

- Czy wy uważacie, że zainscenizowałam własne porwanie, wybuch w budynku i zranienie nogi, aby dostać pieniądze? - warknęłam i zmierzyłam całą trójkę wściekłym spojrzeniem.

Dziewczyna natychmiast skuliła się pod naporem mojego wzroku i ukryła za szefem, który spiorunował mnie wzrokiem, a Santiago wpatrywał się we mnie z kpiącymi ognikami w oczach. Udało mu się mnie sprowokować. W środku dosłownie się gotowałam i miałam autentyczną chęć na morderstwo.

- Noga mogła być wypadkiem przy pracy - wzruszył ramionami zadowolony z siebie Martinez. - Wprawdzie posiadasz dużo kasy, ale wszyscy wiemy, co robiłaś przed pracą dla naszego szefa. Ludzie potrafią być zachłanni, a jeśli chodzi o pieniądze, to potrafią przyćmić wszystko.

- Nie mam zamiaru słuchać tych bezsensownych oskarżeń - uspokoiłam swój ton. - Wierzysz w jego słowa? - skierowałam ciało w kierunku Nazario. - Nie byłabym w stanie tego zrobić. Dobrze o tym wiesz. Przez tyle lat służyłam ci pomocą i nadstawiałam karku, aby stracić twoje zaufanie przez pieniądze? Zawdzięczam życie tobie i twojemu świętej pamięci ojcu.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now