Rozdział 13

1.5K 150 50
                                    

Przepraszam za długą nieobecność, ale musiałam się rozpisać, po poprawianiu Russian Sinner. Miłej nocy!

***

Wściekłość Thiago była wyczuwalna, choć starał się ją ukryć. Nie spodobały mu się poczynania starszego Ortegi. Po tym, co mu powiedziałam, już nie wyglądał, jakby był po jego stronie. Perez należał do szczerych osób i przeważnie łatwo można było z niego odczytywać różne rzeczy. Na przykład teraz złościł się na Danilo za to, jak mnie potraktował.

– Nie mogę uwierzyć, że porwał cię tylko dlatego, żeby cię ostrzec przed powiedzeniem komukolwiek o jego wyjściu z więzienia.

Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk kawy.

– Danilo nigdy nie był normalny. Zawsze chodził swoimi drogami, a osoby, które się na niej pojawiały, uciekały w popłochu. Ten człowiek rządzi się własnymi prawami i sądzi, że najważniejsze są jego racje.

– On jest specyficzny. – Zgodził się ze mną Perez.

Jego oczy były rozbiegane i wyglądał, jakby nie mógł sobie znaleźć miejsca. W innym wypadku śmiałabym się z jego zachowania, ale sprawa była zbyt poważna. Dostałam jawne ostrzeżenie od Ortegi oraz wiele innych zagadkowych słów wypowiedzianych w moją stronę. Porwanie miało na celu ukazanie jego władzy i zasięgów. Chciał pokazać swą siłę i możliwości, był poważnym graczem i każdy wiedział, że należało się z nim liczyć. Wystawianie go na próby, było bezsensowne, a to by go tylko rozwścieczyło. Choć nigdy nie słyszałam ani nie widziałam jego napadów, należało założyć, że takowe miewał. Danilo Ortega był najniebezpieczniejszym człowiekiem, którego znałam i wolałam nie brać odwetu za to, co zrobił, czy testować jego cierpliwość.

– Co z nim zrobimy?

Pytanie Thiago mnie zmroziło i spowodowało atak kaszlu. Odstawiłam gwałtownie kubek na blat i posłałam mu spojrzenie pełne wyrzutu.

Czy on był poważny?

– My... – Pokazałam na nas. – nic nie robimy. To moja sprawa i nikt nie będzie nadstawiał dla mnie karku.

Perez zamrugał szybko, a po jego powadze, zostało tylko wspomnienie. Mężczyzna wybuchł śmiechem tak serdecznym, że zaraził mnie swoją wesołością i na moich ustach wykwitł delikatny uśmiech.

– To ja cię w to wplątałem – zbliżył się do mnie i chwycił za rękę. – Gdybym się z nim nie spotkał, nie byłoby tej sytuacji, nie byłabyś zagrożona, a twoja noga pozostałaby zdrowa. To moja wina i siedzimy w tym razem.

– Nie możesz tego wiedzieć. Gdyby chciał, dokonałby tego, nawet bez wcześniejszego spotkania – spojrzałam na kubek z parującym płynem. – Ten człowiek jest niebezpieczny. Posiada szerokie układy i Bóg jeden wie, kto tak naprawdę jest w to wplątany.

– Wyszedł wcześniej z więzienia – westchnął. – a to już jest wyczyn. Każdy wie, jak wygląda odsiadka, co nie znaczy, że nie dowodził ze środka.

– Czego mi nie mówisz? – warknęłam i wyplątałam dłoń z jego uścisku. – Zżera cię sumienie, widzę to po tobie, a mimo to, nic mi nie mówisz. To nie w porządku, jesteśmy przyjaciółmi, a oni sobie pomagają.

– Frido – ponownie chwycił moją rękę. – Nie mogę wplątać cię w to jeszcze bardziej, zależy mi na bezpieczeństwie twoim i Sierry. Niektóre słowa muszą dojrzeć, aby ujrzeć światło dzienne.

Dłoń miał ciepłą i silną, a wzrok pewny siebie i wręcz błagalny.

– Przyznałeś, że jest coś jeszcze, o czym nie możesz mi mówić – zaśmiałam się gorzko. – Trochę to komiczne, nie uważasz? Ja nie mogę powiedzieć Nazario, ty mnie, a dokonał tego jeden człowiek, który przez kilka lat siedział w więzieniu. Świat jest taki skorumpowany – westchnęłam.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now