Rozdział 10

1.5K 176 54
                                    

Miłej nocy!

****


Czekając na nieznane, czułam, jakby pod skórą chodziły mi insekty. Na zewnątrz wyglądałam na opanowaną, w środku drżałam na myśl o nadchodzącym spotkaniu. Tajemniczemu mężczyźnie się nie spieszyło. Minęło dobre kilkanaście minut, zanim drzwi do sali otworzyły się na oścież. Ciało spięło się niczym struna w instrumencie smyczkowym. Osoba, która weszła do środka, była ostatnią, której mogłabym się spodziewać. Ostatnio nie myślałam o nim tak często, pomimo tego, co powiedział mi Thiago. Powinien być w więzieniu, dlatego tak bardzo zdziwiłam się jego osobą.

Przede mną stał Danilo Ortega w całej swej okazałości.

Był bardziej mroczny i władczy, niż go zapamiętałam. Więzienie zmieniło jego wygląd i aurę, jaką wokół siebie roztaczał. Niegdyś długie i kręcone, związane w kucyk ciemne włosy, teraz były zaledwie wspomnieniem. Został obcięty na krótko, bardzo krótko. To sprawiało, że wyglądał potężnie, jakby był co najmniej królem. Po prawej stronie skroni dostrzegłam rozległą bliznę, odrobinę mniejsza zdobiła miejsce pod okiem. Czekoladowe oczy spoglądały na mnie chłodniej, niż kiedykolwiek, a drobne zmarszczki dodawały mu drapieżnego uroku.

Był piekielnie przystojny.

O ile jego brat miał bardziej komercyjną urodę, tak Danilo był jego całkowitym przeciwieństwem. Spokojnie mogłabym się pokusić na nazwanie jej surowej. Taka była. Jego wygląd przywodził na myśl, dziką, nieokiełznaną naturę, mroźne powietrze i poranną mgłę. Nadal karnację miał oliwkową, lecz przez rzadkie zażywanie słońca, nieco zbladła. Nie ujmowało mu to urody.

Oceniał mnie. Patrzył uważnie, kalkulował i lustrował moje ciało. Minęło kilka chwil, zanim dotarł do oczu.

Z jego wyrazu twarzy nie mogłam nic odczytać. Niczym posąg „Dawida" Michała Anioła, górował nade mną. Przywiązana do łóżka, z kontuzjowaną nogą, byłam zdana na siebie. Nie znałam go, więc tym bardziej byłam zaniepokojona, tym co dla mnie przygotował. Nie bez powodu się tu znalazłam. Zadał sobie tyle trudu, aby mnie tu sprowadzić. Musiałam przygotować się na najgorsze.

– Frida Rojas w moim domu i łóżku – odezwał się.

Jego głos przeszył moje ciało i dotarł aż do samych czubków palców. Był aksamitny, lekko chropowaty i idealnie do niego pasował. Nie takim go zapamiętałam.

– Danilo Ortega, człowiek, który mnie porwał – zakpiłam.

W najgorszych sytuacjach mój wredny charakter dawał o sobie znać. Ton mojego głosu spowodował minimalne skrzywienie na jego posągowej twarzy.

– Nadal masz cięty język. Biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazłaś, powinnaś przystopować ze słownictwem. Mógłbym ci zrobić wiele paskudnych rzeczy, ale jestem łaskawy.

– Jestem twoim niewolnikiem. To próbujesz powiedzieć.

Nie odpowiedział na moje pytanie, lecz kącik ust poszybował mu w górę.

– Nazywaj to, jak chcesz. – Usiadł na skraju łóżka. – Byłem w więzieniu. Wyszedłem niedawno.
Bóg mi świadkiem, że nie chciałam mu przerywać, lecz po raz kolejny moja natura dała o sobie znać.

– Z Thiago widziałeś się w więzieniu. Zaprosiłeś go tam – wyrzuciłam z siebie z wyraźną niechęcią w głosie.

– Twój znajomy był bardziej otwarty na rozmowę niż ty. Z wiadomych względów nie powiem ci tego, co mu zdradziłem. Mój braciszek potrafi być bardzo przekonujący, a na razie nie chcę, żeby wiedział o moim wyjściu. Jak mniemam, Perez powiedział ci, że masz trzymać tę rozkoszną buzię na kłódkę? Przecież nie chcielibyśmy narazić cię na nieprzyjemności – uśmiechnął się złowieszczo. Jego ton nie pokrywał się z tym, co wyrażała jego twarz.

Zanim umrze IndygoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz