Rozdział 17

1.1K 133 29
                                    

Najprawdopodobniej do środy pojawi się następny rozdział. Miłej nocy!

****

Sparaliżowani wpatrywaliśmy się w intruza. Otworzyłam usta, lecz wydobył się z nich tylko cichy świst. W głowie pojawiła się postać Sierry i mimowolnie spojrzałam w górę, gdzie mieściła się jej sypialnia. Wściekła wbiłam wzrok w intruza i zacisnęłam szczękę. W żyłach zaczęła płynąć determinacja z czystą złością.

– Spokojnie, ta mała słodka ślicznotka, którą przyjęłaś pod swój dach, śpi. Zerknąłem na nią przed momentem, czy czasem nie trzeba jej unieszkodliwić. Na szczęście dla niej, nawet nie zauważyła, że postanowiłem was odwiedzić – dokończył Danilo, przysunął do siebie krzesło stojące przy kuchennym stole i wygodnie się rozsiadł. – Przybyłem w interesach.

Wciągnęłam głośno powietrze. Gdyby nie kontuzja w nodze, szybko obiłabym mu tę pewną siebie gębę.

Szybko zerknęłam w kierunku szafki, w której znajdowały się noże kuchenne. Ręce miałam sprawne, więc nie musiałam się martwić tempem przechwycenia jednego z nich.

– Nie radzę. – Ostrzegł Danilo i posłał mi złowieszczy uśmiech, którego nie spodziewałabym się u niego.

Razem z Perezem natychmiastowo zrozumieliśmy, co miał na myśli. Z ciemności wyłoniło się dwoje mężczyzn mierzących do nas z broni. Teraz cała trójka była oświetlana marnym blaskiem kuchennych lampek. Nic dziwnego, że ich nie dostrzegliśmy.

Ortega uniósł dłoń, odwołując psy stróżujące. Oboje spełnili życzenie szefa. Broń już do nas nie mierzyła, ale nadal pozostawała w pogotowiu.

– Co ty wyprawiasz? – Jako pierwszy odezwał się mój przyjaciel.

– Proponuję, abyście zajęli wygodne miejsca. Przewiduję, że trochę czasu tu posiedzę. – Mężczyzna zmarszczył brwi i sięgnął po szklankę z alkoholem, której wcześniej nie dostrzegłam. Upił łyk, rozkoszując się smakiem bursztynowego płynu.

Chociaż nie widziałam dokładnie, jaki odcień whisky znajdował się w szkle, w moim domu była tylko jedna butelka alkoholu tego typu. Pech chciał, że rozpoczął Macallana, którego dostałam na dwudzieste piąte urodziny od Nazario, który był kolekcjonerem i koneserem drogich trunków procentowych. Trzymałam tę butelkę na specjalną okazję – wizyta Danilo nią nie była.

– Smakuje? – Wysiliłam się na spokój, lecz drwiny nie byłam w stanie ukryć. To było ponad moje siły i chęci.

– Wyśmienita – zamlaskał. – Słyszałem, że mój braciszek nie wierzy, że nie miałaś nic wspólnego z rzekomym okupem, dla którego cię porwano, i z którego wróciłaś z kontuzją. – Szklanką wskazał moją nogę.

– Wszystko dzięki tobie i twoim knowaniom – wysyczałam. – Odkąd się pojawiłeś, wszystko posypało się jak domek z kart. Gdziekolwiek się pojawiasz, tam siejesz destrukcję. Jesteś niebezpieczny Danilo, dlatego ludzie wolą trzymać się od ciebie z daleka.

– Bardzo pochlebia mi twoja opinia Frido. Trafiłaś w punkt, ale nie zgodzę się co do początku twojej wypowiedzi. Sypać zaczęło się dawno temu, a konkretniej od momentu twojego wstąpienia w szeregi mojego ojca, a później Nazaria.

– O czym mówisz? – zmarszczyłam brwi i mimowolnie przysiadłam na podsuniętym przez Pereza krześle. – Czego mi nie mówisz? – sprecyzowałam pytanie, dając nacisk na słowo „nie".

Zamiast odpowiedzi dostałam niski śmiech, który otulił moje ciało, niczym kokon i ścisnął wszystkie wnętrzności, uniemożliwiając normalne oddychanie.

– O ile dobrze pamiętam, kiedyś miałem ci zdradzić parę tajemnic. Dobrze myślę? – Danilo zadał pytanie Thiago, który automatycznie zesztywniał.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now