Rozdział 19

992 131 41
                                    

Przepraszam za poślizg, nadrabiam treścią😊 Akcja nabiera rozpędu, a Frida nareszcie rozkwita i dokonuje swej przemiany. W następnych rozdziałach będzie się działo. Miłej nocy!

****

Jechałam na spotkanie z szefem, z mężczyzną, co do którego się myliłam. Teraz gdy moja noga wróciła do sprawności, nic nie stało na przeszkodzie, abym wróciła do dawnych obowiązków i nadzorowania towaru.

Gdy tylko wjechałam na parking przed siedzibą Nazaria, od razu wyczułam, że coś nie gra. Mężczyźni, którzy przeważnie chronili posiadłość, zniknęli i zostali zastąpieni nieznajomymi strażnikami. Z niechęcią wpuścili mnie do środka domu, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Mój szef powoli wdrażał zmiany i choć nie musiał ich konsultować ze mną, jako jeden z jego najbliższych współpracowników, chciałam wiedzieć o takich rzeczach. To było niewygodne, a fakt, że wszystkiego dowiadywałam się na końcu, przedstawiał mnie w złym świetle. Tylko czekać, aż zaczną mnie wytykać palcami i poddawać różnym próbom. Tylko raz zdarzyła się sytuacja, gdy nowy pracownik ochrony nie chciał wpuścić mnie do rezydencji. Nie wiedział, kim jestem, nikt mu nie powiedział, co później mocno się nam nim odbiło. Mężczyzna nie skończył dobrze. Nazario obciął mu palce jednej ręki, jako przypomnienie. To była łagodna kara, patrząc na to, jak bardzo wówczas wściekł się Ortega. Wtedy byłam dla niego ważna, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Obecnie zdawałam sobie sprawę, że z każdym dniem obojętniałam mu coraz bardziej. Odkąd rodzeństwo Martinez wprowadziło się do jego domu, zaczęło się źle dziać. Zmiany goniły zmiany, a do tego doszły kłamstwa i niedomówienia. Nazario się zmienił, a ja nie dostrzegłam, kiedy zaczęło to następować. Przegapiłam moment pęknięcia zbudowanych fundamentów, które siało coraz większe spustoszenie nie tylko naokoło, ale i w moim życiu. Już nic nie miało być takie samo. Uczucie, które od lat żywiłam do mojego szefa, okazało się ułudą i fikcją. Było nieznaczące i polegało bardziej na wdzięczności za uratowanie życie niż faktycznie na prawdziwej miłości. Dostrzegłam to za późno. Trzeba było wielkich środków, abym do tego doszła.

Co z tego?

Już wystarczająco się wkopałam. Z każdej strony otaczali mnie mężczyźni, którzy coś ode mnie chcieli. Danilo, Thiago oraz Nazario – wielka trójca, która bardzo mieszała w moim życiu i wywracała je do góry nogami.

Skierowałam swe ciało do piwnicy. Bezproblemowo przeszłam przez pierwsze zabezpieczenia, lecz później nie było tak kolorowo. Skaner świecił się na czerwono, a drzwi nie ustępowały. Na ekranie pojawił się napis „Brak dostępu". Zmarszczyłam brwi i spróbowałam ponownie przyłożyć dłoń, ale efekt był ten sam.

Zmienili zabezpieczenia.

Nazario wykluczył mnie z interesów.

Stałam jak idiotka przed pancernymi drzwiami. Zaszokowana spojrzałam na mały czerwony punkcik w rogu pomieszczenia. Ochroniarze mnie widzieli, ale mimo to, nie zamierzali mnie wpuścić. Dobre kilka minut zajęło mi ogarnięcie, co tak właściwie się stało. Po niemiłym otrząśnięciu z furią przeszłam do głównego hallu domu. Obróciłam się, szukając kogokolwiek do zażądania tłumaczeń, ale jak na złość nikogo nie było w pobliżu. Zacisnęłam dłonie w pięści, paznokcie wbiłam dość mocno w skórę. Wiedziałam, że po tym będę miała mocne czerwone ślady, jednak w tym momencie to był mój najmniejszy problem. Nie byłam pewna, czy zastanę Nazario w swoim gabinecie, ale wzywając mnie, musiał być gdzieś na terenie rezydencji. Miałam prawo wiedzieć, dlaczego wykluczał mnie z wszystkiego i traktował niczym niepotrzebny balast. Uczucie, które do niego żywiłam, zastąpił żal i poczucie zdrady. To nie był człowiek, którego kochałam, a jeśli Thiago mówił prawdę odnośnie jego udziału w zabójstwie moich rodziców, a Danilo to potwierdzi, będzie to ostateczny gwóźdź do jego trumny. Wówczas nawet lata przyjaźni nie wpłyną na moją chęć mordu. Od zawsze żyłam dla tej sprawy i nic ani nikt nie mógł sprawić, że nagle zrezygnowałabym z zemsty. Wraz z ukończeniem dziesięciu lat, skończyło się również moje dzieciństwo. Tysiące razy marzyłam o chwili, gdy dorwę ludzi, którzy doprowadzili do śmierci moich rodziców. Za każdym razem masakrowałam tych morderców w myślach i wyobrażałam sobie najróżniejsze tortury, które wraz z upływem lat stawały się bardziej wyszukane i krwawe.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now