Rozdział 7

1.4K 168 30
                                    

Miłej nocy!

****

Na Thiago czekałam dłużej, niż oczekiwałam. Coś musiało go zatrzymać. Zegar wskazywał godzinę grubo po rozpoczęciu zajęć przez Sierrę. Perez lubił się spóźniać i nie znał umiaru czasowego, ale nie do tego stopnia. Nie, gdy dopiero co spotkaliśmy się po długiej rozłące. Zastanawiała mnie przyczyna jego spóźnienia. Dźwięk telefonu rozbudził mnie z głębokich przemyśleń. Sięgnęłam po sprzęt i zmarszczyłam brwi na widok przychodzącego połączenia. Dzwoniła nauczycielka Sierry. Rzadko miałam telefony ze szkoły. Dziewczyna dobrze się uczyła i nie sprawiała kłopotów nauczycielom i rówieśnikom.

– Słucham? – rzuciłam do słuchawki rzeczowym tonem.

– Dzień dobry pani Rojas. Dzwonię w sprawie Sierry. Niestety nie pojawiła się w szkole. Czy jest jakiś konkretny powód? – spokojnie zapytała nauczycielka, a we mnie się zagotowało.
Mała podła kłamczucha.

Płaciłam krocie za jej naukę, więc nauczyciele dzwonili do mnie z każdą sprawą. Nigdy nie zdarzyło się, aby dziewczyna poszła na wagary. Miałyśmy dobry kontakt, więc wiedziałabym, jeśli byłoby coś nie tak. Byłam z tych osób, które pozwalały na wiele, ale też trzymały dyscyplinę. Nauka była na pierwszym miejscu, lecz nie przysłaniała innych równie ważnych spraw, jak kontakt z rówieśnikami. Nie bez powodu rzadko zawoziłam Sierrę do szkoły. Tam czekała na mnie cała banda biadolących matek, które straciły panowanie nad swoimi pociechami. Widziałam jakim wzrokiem patrzyły na moją relację ze Sierrą. Niejednokrotnie słyszałam, jak obgadywały mnie za plecami w sprawie sprawowanej przeze mnie opieki nad dziewczyną.

Wykluczałam, że cokolwiek mogłoby jej się stać, gdyż był z nią Thiago. Mój przyjaciel ochroniłby ją własną piersią, gdyby zaszła taka potrzeba. Wniosek nasuwał się jeden – musieli razem gdzieś pojechać. Przysięgam, jeśli tak było, a wszystko na to wskazywało, ukręcę kark temu idiocie. Ostatnie czego chciałam, to demoralizowanie mojej podopiecznej.

– Przepraszam, zapomniałam wspomnieć, że dziś jej nie będzie w szkole – odpowiedziałam spokojnie, maskując wkurzenie w głosie.

– Oczywiście. Rozumiem sytuację. – Nauczycielka lekko się zmieszała. – W takim razie już pani nie przeszkadzam. Dziękuję za rozmowę.

Zakończyłam połączenie. Wolałam skłamać nieświadomą kobietę, niż przyznać, że nie wiem, gdzie Sierra się podziewała. Takie coś sprawiłoby mi nie lada problem, a tego wolałam uniknąć.
Nie odkładając telefonu, wybrałam numer dziewczyny i usłyszałam tylko dźwięk poczty głosowej. Zagryzłam wnętrze wargi i spróbowałam zadzwonić do Thiago. Czekałam długie sekundy, zanim w słuchawce rozbrzmiał wesoły głos mężczyzny. Na końcu języka miałam całą wiązankę przekleństw, lecz starałam się zachować względny spokój.

– Możesz mi powiedzieć, gdzie jesteście? – najwyraźniej zbyt słodki ton pytania wzbudził w nim podejrzenia.

– Zabrałem młodą na przejażdżkę – odpowiedział cicho. Zdawał sobie sprawę, że narozrabiał. – Zrobiło mi się jej szkoda – usprawiedliwił się.

– Czy zdajesz sobie sprawę, że ona ma lekcje? Mogłeś zabrać ją, gdy skończy – warknęłam. – Dzwonili do mnie ludzie ze szkoły. Musiałam skłamać, że wiem, gdzie ona jest. Wiesz, co by było, gdyby odkryli prawdę? Nie chcę mieć na ogonie pracowników socjalnych – dodałam z naciskiem. – Mogłeś przynajmniej zapytać, a nie samodzielnie podejmować decyzję. Ona jest pod moją opieką. Jestem za nią odpowiedzialna!

Po drugiej stronie usłyszałam głośne westchnięcie, które jeszcze bardziej mnie zirytowało.

– Młoda powiedziała, że nie ma dziś ważnych lekcji. – Na chwilę rozległa się cisza, a następnie karcąco dodał. – a powiedziała mi o tym, gdy wysiedliśmy pod jej szkołą z samochodu.

Zanim umrze IndygoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora