Rozdział 12

1.7K 178 57
                                    

Wybaczcie poślizg, dodaję za to trochę dłuższy rozdział. Miłego dnia!

****

Przez całą drogę nie odezwałam się słowem do Thiago, który chciał wyciągnąć ze mnie cokolwiek. Opierałam głowę o zimną szybę i skanowałam wzrokiem mijany krajobraz. Nie mogłam dużo dostrzec. Mój przyjaciel pędził, jakby coś go goniło, a to tylko wzmacniało nieprzyjemny ucisk w moim brzuchu. Chciałam uciec od tej rozmowy, nie miałam na nią ochoty, a fakt, że Danilo skontaktował się wcześniej z Perezem tylko mnie odrzucał. Dodatkowo ból nogi mi dokuczał, a środki przeciwbólowe przestawały działać, co tylko pogłębiało moje rozdrażnienie.

Podjechaliśmy pod mój dom. Zanim otworzyłam drzwi podbiegł do mnie Thiago i zrobił to za mnie. Posłał mi pełne politowania spojrzenie i ostrożnie wziął mnie na ręce. Nie protestowałam, nie było po co. Dojście do drzwi zajęłoby mi wieczność, a tymczasem miałam kogoś chętnego do pomocy. Grzech nie skorzystać. Na progu powitała nas Sierra, która widząc nas w takiej pozycji zmarszczyła brwi.

– Długo cię nie było, a nie wysłałaś żadnej wiadomości, jak to masz w zwyczaju – zganiła mnie. – To do ciebie niepodobne – wymamrotała.

– Wiem, przepraszam, że cię zmartwiłam, ale miałam mały wypadek. – Wolną ręką wskazałam na nogę.

Powiedzenie prawdy równało się z przysporzeniem jej stresu, czego wolałam uniknąć. Nie lubiłam, gdy martwiła się o mnie, a w przeszłości zdarzyło się to wiele razy. Dawno temu postanowiłam, że za wszelką cenę będę oddzielać życie prywatne od zawodowego. Jedyny stres, jaki powinien spędzać jej sen z powiek to ten związany z egzaminami i niemożnością znalezienia prostownicy.

– Wypadek? Jesteś poturbowana, oprócz zranionej nogi masz jeszcze siniaki i otarcia – wyrzut w jej głosie był aż nazbyt wyczuwalny. – Powinnaś na siebie uważać. Potrafię zrozumieć twoje przywiązanie do takiego życia, ale narażanie siebie nie jest dobre. Boję się, że któregoś dnia wyjdziesz i już nie wrócisz – wymamrotała i spuściła głowę zawstydzona nadmiernym ukazaniem uczuć.

Pacnęłam Thiago w rękę, a ten instynktownie postawił mnie na podłodze. Z trudem podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją do siebie. Nie byłam fanką uścisków, lecz ta chwila była wyjątkowa i należało ją uczcić przytuleniem. Zaskoczona Sierra w pierwszej chwili nie wiedziała co zrobić, lecz nie musiałam długo czekać na reakcję z jej strony. Otuliła mnie ramionami w pasie i wtuliła głowę w moją klatkę piersiową.

– Czasem wygląda to tak, jakbyś to ty była moim opiekunem, a ja nastolatką z problemami – zaśmiałam się, a Sierra mi zawtórowała.

– Młoda ma rację, sprawiasz gorsze problemy, niż pięcioletnie dziecko – odezwał się Thiago.

– Chyba kpisz – posłałam mu rozdrażnione spojrzenie i odsunęłam się delikatnie od mojej podopiecznej. – Tak tylko przypominam, że to przeważnie ty masz idiotyczne pomysły.

– Polemizowałbym – uniósł brwi, a w jego oczach pojawił się psotny błysk.

– Grabisz sobie drogi przyjacielu – zamrugałam szybko.

Oboje lubiliśmy nasze słowne przepychanki. To była jedna z łączących nas rzeczy. Proste słowa, a potrafiły tak wiele zmienić i naprawić całkowicie zepsuty humor.

– Ach ten świeży powiew zdechłych żartów z twojej strony. – Udał, że wącha powietrze wokół siebie.

– Przysięgam, że kiedyś ci się za to dostanie i dam sobie rękę uciąć, że nastąpi to w najbliższym czasie.

– Sugerowałbym ucięcie niesprawnej nogi, dwie wadliwe kończyny tylko cię spowolnią.

– Uwierz, że jeśli chodzi o ciebie, nawet przy wyrwanych nogach i rękach, byłabym w stanie cię dogonić i ci dokopać.

Zanim umrze IndygoWhere stories live. Discover now