Rozdział 22

634 56 18
                                    

Do pokoju zaczęły wcierać się nieproszone promienie słońca, padając na twarz słodko śpiącego mężczyzny. Powoli otworzył oczy, szukając ręką osoby, u której boku zasypiał wczorajszego wieczoru, jednak jedyna na co natrafił to ciepłe, duże wgłębienie po większym od niego osobniku. Zerwał się zaniepokojony. Zwykle jego towarzysz wstawał wcześniej od niego, ale miał wrażenie, że coś nie tak. Z kuchni zwykle dobiegały różne dźwięki oraz zapach przygotowywanego śniadania, a teraz trwała zupełna cisza. Czuł się samotnie i to go przerażało. Samotność nie jest dobrym znakiem. Nie w sytuacji, w której się znaleźli.

Wstał z łóżka, rozglądając się za śladami współlokatora. Szafa była niedomknięta, jakby ubierał się w pośpiechu. Gdzie się mógł śpieszyć? Od dłuższego czasu są razem zamknięci w niewielkiej chatce pośrodku niczego. Gdy większość z ich przyjaciół zmarła, postanowili usunąć się w cień jak najbardziej. Nie było to trudne dzięki okolicznym warunkom, więc nie mieli żadnych sąsiadów, a wyjście na dwór wiązało się z zagrożeniem odmrożenia sobie czegoś, dlatego nie wychodzili z domu, spędzając całe dnie w swoim towarzystwie. Dni mogły wydawać się monotonne, ale jemu to odpowiadało. Zawsze lubił takie życie – spokojne, ciche, bez ludzi. Całe dnie mógł poświęcać na ulubione zajęcie, jakim było czytanie książek. Jednak wiedział, że odmienne zdanie miała osoba, z którą utknął. Był żywiołowy, głośny i uwielbiał spędzać czas z ludźmi. Aktualna sytuacja bardzo mu nie odpowiadała, ale nie miał innego wyjścia. Zbyt bardzo bał się. Bał się śmierci.

Lukas przeszedł z pokoju do kuchni, mając nadzieję, że jednak spotka tam znajomą postać. Jednak ponownie się zawiódł, było tam zupełnie pusto. Głęboko westchnął, mając nadzieje, że jednak nie jest to, o czym myśli. Zbliżył się do lodówki, czując pustkę w żołądku. Jednak zanim zdążył ją otworzyć, jego uwagę przykuła mała karteczka, przyczepiona na prostokątny magnes z napisem „København" oraz panoramą tego miasta. Wziął ją do ręki, przyglądając się dokładniej. Od razu poznał niedbałe pismo, które również wskazywało na pośpiech.

Wyszedłem po zakupy, postaram się wrócić jak najszybciej.

Matthias

Głęboko westchnął. Czego mógł się spodziewać? Mimo że starali się korzystać z takich usług jak dowóz zakupów do domu, to ten i tak nie mógł przegapić okazji, by wyjść z czterech ścian i spotkać się z jakimikolwiek ludźmi. W końcu po co fatygować tych biednych pracowników, by przemieszczali się to takich trudnych rejonów jak ich miejsce zamieszkania. Nawet otwieranie drzwi obcym ludziom było dla nich niesamowicie niebezpieczne, a co dopiero wychodzenie na zewnątrz zupełnie samym. Dlaczego Matt przynajmniej nie poczekał na niego, czy przynajmniej go nie obudził, by wyszli razem? Przekonanie Norwega byłoby trudne, ale przynajmniej wyszliby razem, co byłoby znacznie bezpieczniejsze. Teraz Dania jest zupełnie sam kto wie, gdzie i nie wiadomo, kiedy wróci. O ile wróci. Lukas poczuł, jak przechodzą go dreszcze.

Chłopakowi stracił ochotę na śniadanie. Myśl o zagrożeniu jedynej osoby, która mu została była naprawdę nieprzyjemna. Wrócił do sypialni, po czym otworzył lekko uchylone drzwi szafy, by następnie wyjąć z niej parę szarych spodni dresowych oraz bluzkę w podobnym odcieniu i ciemnoniebieską, zapinaną bluzę z kapturem. Chwycił również pierwszą lepszą, czystą parę bielizny, po czym ruszył do łazienki, próbując otworzyć swój typowy poranny rytuał, jak gdyby nigdy nic. Jednak nie mógł przestać martwić się o głupiego i denerwującego Duńczyka, z którym był zmuszony mieszkać.

Ich relacja była specyficzna. Ciężko było ukryć, że byli kompletnymi przeciwieństwami, ale byli też skazani na siebie od praktycznie zawsze. Dania nigdy nie narzekał, bo uwielbiał jego towarzystwo, mimo że ten w jego oczach czasami wydawał się być nudny. Od niepamiętnych dni darzył go uczuciem, którego sam nie mógł określić. Przyjaźń? To za małe słowo. Miłość? Personifikacje nie są stworzone do czucia takich rzeczy, a szczególnie do innych personifikacji. Z drugiej strony Norwegia, mimo okazywania niechęci do drugiego kraju w głębi serca wiedział, że nie chce go stracić. Był denerwujący, ale troskliwy i zrobiłby wszystko dla swoich przyjaciół. Od zawsze był przy nim, mimo chłodnego traktowania. Dlatego stał się drugą osobą, na której najbardziej zależało fioletowookiemu i ostatnią ważną osobą, która została przy życiu.

,,Losowy morderca" ~HetaliaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora