Rozdział 8

3.5K 224 219
                                    

- Czy to naprawdę konieczne? – Liechtenstein spojrzała na swojego brata.

- Nie pozwolę, by ten psychopata zbliżył się do ciebie nawet o krok! – Szwajcaria zaczął wbijać kolejną deskę w okno, aby zasłonić je.

- Nasz dam wygląda jak opuszczony... – Lili rozejrzała się dookoła. Czuła się nieswojo przez zmiany jakie wprowadził Va(ni)sh. Ciężko nazywać to jeszcze domem. Chyba tylko jej pokój pozostał bez zmian. Reszta roiła się od zabezpieczeń.

- I dobrze! Może ten dziwak tu nie przyjdzie, jeśli pomyśli, że nas nie ma. – Nie odwracając się do swojej siostry, kontynuował zajęcie. Nie pozwoli, by ktoś wtargnął do jego domu. Jego twierdzy.

- Wątpię, że to pomoże... – szepnęła do siebie. Kochała Szwajcarię i wiedziała, że on również kocha ją, ale uważała, że trochę przesadza. W każdej chwili mogą zostać zamordowani i raczej nie ma przed tym ucieczki, więc wolałaby spędzić ten czas w inny sposób niż próba obronienia się. Wyobraziła sobie, że siedzą razem na łące jak kiedyś. Nie pamiętała, kiedy ostatnio byli tam razem. Tęskniła za tym, ale wolała nie namawiać do tego brata. Jeszcze by się niepotrzebnie denerwował.

Ruszyła do kuchni. Trochę zgodziła, więc postanowiła sobie zrobić kanapkę. Wyciągnęła składniki z lodówki oraz chleb z chlebaka. Wzięła nóż, po czym zaczęła smarować kromkę masłem. Ułożyła po kolei szynkę, pomidora i ser, które posypała jeszcze szczypiorkiem. Uwielbiała takie kanapki. Zawsze je jedli nad rzeką. Zrobiła parę sztuk. Postanowiła zanieść kilka Vashowi, bo pewnie też zgłodniał.

Ułożyła kanapki na talerzu, po czym skierowała się w stronę salonu. Mężczyzna zauważył ją od razu. Uśmiechnęła się do niego i poprosiła, by zjadł z nią posiłek. Odłożył młotek, po czym siadł razem z nią na kanapie. Liechtenstein sięgnęła po pierwszą kromkę. Powoli zaczęła jeść. Szwajcaria jedynie patrzył na talerz pustym wzrokiem.

- Wszystko w porządku? – spytała niepewnie blondynka.

- Tak, tak. – Vash od razu się otrząsnął i także wziął jedną kanapkę po czym zaczął jeść. Dziewczynę jednak to nie przekonało. Teraz ona zaczęła się o niego martwić. Patrzyła na niego swoimi dużymi oczami. – Mam coś na twarzy?

- Nie. Po prostu... Źle wyglądasz, wiesz? – Odwróciła wzrok.

- Ja po prostu chcę byś była bezpieczna. – Delikatne złapał ją za rękę.

- Będzie dobrze, braciszku. – Uśmiechnęła się słodko, przez co w kąciku ust blondyna również pojawił się uśmiech. Przytuliła się do niego, a on objął ją mocno. Dobrze, że mają siebie w tak trudnej sytuacji.

Szwajcaria odpuścił już sobie na dziś  zabijanie okien deskami (I po chwili znaleźli karteczkę z czerwonym napisem "okna"! I mordercą okazały się deski dop.kor.). Chyba będzie lepiej, jeśli spędzi ten wieczór tylko z Lili i odpocznie trochę. W końcu nie wie ile jeszcze będzie mógł być przy niej. Nie chce później żałować tego, że zmarnował ten czas na bezsensowne bronienie się.

Wszystko co dobre szybko się kończy. Ten wieczór zleciał im naprawdę szybko. Rozmawiali o wielu rzeczach, jak kiedyś. To wszystko, czego teraz potrzebowali. Jednak Vash nie zamierzał tracić czujności. Gdy tylko Liechtenstein położyła się w swoim łóżku, zaczął czuwać przed nim z karabinem.

Dziewczyna wiedziała o tym, że każdej nocy stoi pod jej pokojem i jej pilnuje. Nie podobało jej się to. Powinien odpocząć. Jednak jest zbyt uparty, by go przekonać, aby odpuścił. Jedynie postawił sobie krzesło obok drzwi i  rozglądał się po wszystkich kątach.

Chciał pilnować Lili. Nie chciał jej śmierci. Nie chciał, by dziewczyna go opuściła. To jego jedyny sens życia. Jego kochana młodsza siostrzyczka nie zasługuje na to, by ktoś ją zabił prawdopodobnie jedynie dla zabawy. Sadysta. Jednak mimo tych chęci jego powieki stawały się coraz cięższe. Próbował zrobić wszystko, by tylko nie usunąć. To nie był przecież pierwszy raz w ciągu jego długiego życia, kiedy nie spał przez długi okres czasu. Nie może się teraz poddać.

Przed jego oczami zaczęły pojawiać wszystkie szczęśliwe momenty, gdy był z Liechtenstein. Kompletnie stracił panowanie nad swoim ciałem i oddał się w objęcia Morfeusza. Przypominał sobie wszystkie te chwile, gdy się nią opiekował lub uczył ją tych wszystkich ważnych rzeczy. Zawsze była taka słodka i niewinna. Dzięki niej jego świat nie był szarobury, a miał tak wiele barw. Niewinny motylek, któremu tak łatwo zrobić krzywdę. Jak można uchronić tego motylka przed złem tego świata?

Nie wiedział, ile zdążył przespać, gdy usłyszał strzał. Gwałtownie wstał. Zauważył, że nie ma przy sobie swojej broni. Serce stanęło mu na chwilę. Nie chciał nawet myśleć o tym, co może tam zobaczyć. Przełknął ślinę, po czym wszedł do pokoju siostry. Nie mylił się. Jego siostra leżała bezwładnie na łóżku z dziurą w głowie. Po tym widoku aż zebrało mu się na wymioty, mimo że nie był to pierwszy raz, gdy widział zwłoki. Nie chciał na to patrzeć, ale jakaś siła kierowała jego wzrok na te koszmarne sceny. Jego karabin leżał obok niej, a po mordercy nie było ani śladu. Jakby wyparował. Nienawidził go tak bardzo.

Czuł się winny. Jak mógł usnąć choć na chwilę? Jak mógł pozwolić na to, by to coś zabiło Liechtenstein? W dodatku jego własną bronią, którą miał nią bronić. Bez Lili nie miał już po co żyć. Wziął karabin i nie zastanawiał się długo nad tym, czy to zrobić, czy może lepiej nie. Kraje nie mogą popełnić samobójstwa. Przynajmniej kiedyś tak było. Jednak teraz wszystko się zmieniło. Teraz wystarczy jeden strzał, by mógł być razem z siostrą.

Niedługo po tym przyjechała policja. Strzały były na tyle głośne, że zaniepokojeni ludzie z okolicy postanowili wezwać kogoś, by to sprawdził. Po krótkim dochodzeniu uznano, że mężczyzna zastrzelił swoją młodszą siostrę, po czym popełnił samobójstwo. Życie jest okrutne.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kto następny?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kto następny?

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now