Rozdział 19

1.9K 136 328
                                    

- Co my tu, do cholery, robimy? – Lovino rozejrzał się po opuszczonym budynku, do którego zaprowadziła go reszta towarzyszy. Nie wyglądał on na bezpieczny i prawdopodobnie mógł się zawalić w każdej chwili. Zniszczone, brudne ściany wcale nie zachęcały do zwiedzenia posiadłości, nie mówiąc o tym, że za wyłamanymi drzwiami mogło kryć się niebezpieczeństwo. Dlatego właśnie nie był przekonany czy dobrym pomysłem będzie wejście do środka.  Właśnie w tym nieprzyjemnie wyglądającym budynku znajdowało się coś, co wywołało jego niezadowolenie, które wyraźnie okazywał.

- Poszukujemy przygód – powiedział Feliks. W jego głosie dało się usłyszeć dziecięcą radość pomieszaną z ironią. Nikt nie wiedział, czy był to jedynie sarkazm czy może rzeczywiście blondyn traktował to trochę jak zabawę. Czy chodzenie po opuszczonym budynku, gdy jakiś psychopata poluje na ciebie może być dla kogokolwiek zabawą?

- Nie mamy gdzie pójść. Trochę ciężko zostać w domu Austrii po jego morderstwie, a podróż jest równie niebezpieczna – Gilbert oderwał wzrok od starych mebli, by spotkać zdenerwowany wzrok Włocha. Nie przejmował się jego humorami, bo już wcześniej zdążył przyzwyczaić się do wiecznie niezadowolonego Romano. Dlatego znów zwrócił się do starej szafki z oszklonymi drzwiczkami. Okienko było wybite, jednak mebel wydawał się być w całkiem dobrym stanie, podobnie jak kilka całych szklanek pośród odłamków pozostałych naczyń. 

- Ale naprawdę musimy być w opuszczonym budynku? Nie moglibyśmy pójść do miasta i zostać w jakimś hotelu? Opuszczony budynek brzmi jak zaproszenie dla mordercy! – Był bardzo sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Naprawdę nie chciał tu być, choć nie zależało mu już na własnym życiu. Mimo wszystko spędzanie ostatnich chwil w tak nieprzyjaźnie wyglądającym miejscu zamiast w jacuzzi w jakimś drogim hotelu nie było zbyt ciekawą wizją.

- To część planu. Chcemy go sprowokować – odpowiedział już znacznie ciszej Prusy. Włoch mimo to nie wyglądał na przekonanego. Wolał swoją wersję przedśmiertnego spędzania czasu. – Powinien nas tu zaatakować, a jeśli nie będziemy się rozdzielać, będziemy mieli przewagę. Poza tym, wszyscy mamy broń. – Wskazał na pistolet, który miał schowany za pasem. Przemyślał w miarę sytuację, w której się znaleźli. Morderca zabijał osobno i nie wydawał się chcieć zabijać na raz więcej niż jedną osobę. W przeciwnym wypadku zrobiłby mu znacznie więcej niż oślepienie na jedno oko. Jeśli przyjdzie pozbyć się jednego z nich, reszta powinna mieć możliwość odpowiedzenia na atak. Taką przynajmniej miał nadzieję. Nikt nie miał lepszych pomysłów.

- Nie podoba mi się to – wymamrotał cicho w odpowiedzi, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, bo wszyscy ruszyli dalej zwiedzać opuszczone miejsce. Wolał wyjść i mieć spokój, jednak zostawanie samemu w tak niesprzyjającej sytuacji nie było dobrym pomysłem. Może chociaż przeżyje coś ciekawego zanim morderca przyjdzie po niego.

Wszyscy wydawali się bardzo spięci przez atmosferę panującą w ich otoczeniu. Wszyscy, poza Polską, który albo nie przejmował się zaistniałą sytuacją, albo dobrze to ukrywał. Zwiedzanie starego domu wydawało się być dla niego niezłą zabawą. Nie miało znaczenia, że budynek był zniszczony, brudny i w opłakanym stanie, a z każdą minutą był coraz bliżej zawalenia się. Reszta jednak zachowała większą ostrożność, wszędzie się rozglądając. Na pierwszy rzut oka nie wydawało się, by groziło im coś więcej. Ale nadal dom wyglądał niczym wyciągnięty z horrorów. Gdzie indziej, jeśli nie tu mogą przywołać mordercę?

- Patrzcie! – Po pomieszczeniu rozległ się krzyk blondyna. Wszystkich przeszedł dreszcz. Na szczęście był to tylko fałszywy alarm. – Czy ten kotek nie jest przeuroczy? – Feliks wskazał na małą, przerażoną, puszystą kulkę sierści, która leżała na czymś, co kiedyś musiało służyć jako kanapa. Teraz postrzępiony materiał zmienił całkowicie kolor, a kształt w ogóle jej nie przypominał.

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now