Rozdział 4

4K 255 454
                                    

- Wszystko w porządku, Licia? – Głos zaniepokojonego Feliksa po drugiej stronie słuchawki dotarł do uszu Torisa.

- Dzwonisz już dzisiaj ósmy raz z tym pytaniem... – Mężczyzna westchnął. Rozumiał, że jego przyjaciel martwi się o niego, ale chyba już trochę przesadza. Z drugiej strony już się do tego przyzwyczaił.

- Ale ten morderca może dopaść cię w każdej chwili, więc muszę się upewniać cały czas! – Polska zaczął mocno gestykulować rękami, mimo że wiedział o tym, że po drugiej stronie telefonu tego nie widać.

- Posłuchaj. Nic mi nie jest i jeśli nie przestaniesz do mnie ciągle wydzwaniać, to pan Rosja może sprawić, że rzeczywiście coś mi się stanie.

- Ale Licia... ja się naprawdę martwię... – Chłopak pociągnął nosem.

- Wiem, wiem... też się martwię, ale nic nie możemy poradzić. Zrobiłeś to, o co cię prosiłem?

- Tak. Jestem u Węgier i Austrii.

- Bardzo dobrze. Zdecydowanie będziesz bezpieczniejszy w grupie, a nie znam lepszej osoby niż Elizabeta, która mogłaby się tobą zająć. Albo chociażby z tobą wytrzymać. – Dodał w miarę cicho, by nie urazić drugiego, choć miał wrażenie, że takie teksty raczej nie sprawiają mu przykrości. Ale przez grzeczność lepiej tego nie mówić głośno.

- Kocham cię, Licia...

- Trzymaj się, Felek. – Brązowowłosy rozłączył się i westchnął smutno. Chciałby być teraz ze swoim przyjacielem, ale ucieczka z domu Rosji wydawała się zbyt niebezpieczna i wręcz niemożliwa. Chociaż i tak pewnie zginie. W końcu słyszał już o tym, że zginęło parę krajów, ale bliżej znał tylko Anglię, Hiszpanię oraz Niemcy. Resztę tylko kojarzył ze słyszenia.

Wrócił do kuchni, po której chodziła Olena. Miał pomóc jej w sprzątaniu, ale widząc, że ona jeszcze nie skończyła gotować, postanowił zabrać się za inne zadanie, które przydzielił mu Ivan. Lepiej zrobić wszystko jak najszybciej oraz jak dokładniej, bo gniew Ivana nie jest niczym przyjemnym.

Dom był duży. Można powiedzieć, że ogromny. Zgubić się w nim było łatwo, ale gdy od wielu lat musisz sprzątać każdy milimetr, to nie jest już tak ciężko się w nim odnaleźć. Choć był tu już tak długo, dalej czuł się nieswojo. Zresztą nie tylko on. Praktycznie wszyscy się tak czuli, prócz samego właściciela. Nawet Białoruś czasem wolałaby być w innym miejscu niż to, ale tylko pod warunkiem, że jej braciszek też tam będzie.

Nie dość, że Rosja w każdej chwili mógł wezwać go do swojego biura i zacząć się nad nim znęcać, to jeszcze ten morderca. Jak tu żyć pełnią życia, skoro twój żywot to jeden wielki ból i nawet nie wiesz, czy przypadkiem jutro nie zostanie ono w brutalny sposób zakończone. Modlił się, by następną ofiarą był sam Rosja. Może dzięki temu udałoby mu się ostatni raz zobaczyć Polskę? Tak bardzo tego chciał, ale prawdopodobnie nie było mu to pisane. A może jednak? Wszystko było jednym wielkim znakiem zapytania.

- Widziałeś dziś Raivisa? – Z zamysłu wyrwał go Estonia, który właśnie wszedł do tego samego pomieszczenia, w którym znajdował się Litwa.

- No właśnie, ostatnio widziałem go wczoraj rano. Oby Rosja nic mu nie zrobił. – Toris spojrzał w podłogę. Zupełnie zapomniał o zniknięciu jego brata. Był strasznie tym zaniepokojony.

- Poszukam go jeszcze... – Okularnik zbliżył się do drzwi. – Prawie zapomniałem. Rosja cię wzywa.– Wyszedł z pokoju, a po plecach Litwy przeszedł dreszcz. Zawsze, gdy Rosja go wzywał nie kończyło się to dobrze. Liczył, że tym razem nie będzie aż tak źle.

Powoli szedł korytarzem w stronę biura Rosjanina. Z każdym krokiem było mu coraz słabiej, ale szedł dalej. Przełknął ślinę, gdy tylko znalazł się pod wielkimi drzwiami. Zapukał w nie, a gdy tylko usłyszał dobrze mu znany głos mówiący „Proszę”, niepewnie wszedł.

Rosja siedział w swoim wielkim fotelu przed biurkiem z tym swoim uśmieszkiem. Nalał trochę wódki do dwóch szklanek i jedną postawił po drugiej stronie biurka.  Wskazał na siedzenie, na którym miał usiąść brązowowłosy. Chłopak zbliżył się i usiadł. W oczy rzuciła mu się niewielka kartka z napisem „Łotwa”. Czerwonym napisem. Miał wrażenie, że już gdzieś słyszał o podobnych rzeczach.

Estonia błądził po korytarzach ogromnego domu w poszukiwaniu brata. Chyba przeszukał już wszystkie piętra. Została ostatnia możliwość. Musiał iść do piwnicy. Choć nie chciał tego, nie miał wyjścia. Jak będzie na siebie uważał, to nie powinno mu się nic stać.

Powoli schodził po schodach. Z każdym kolejnym stopniem czuł coraz mocniejszy zapach zgnilizny, jakby coś tam zdechło. Może zwykły szczur? A może Rosja kogoś zabił? To nie miało znaczenia.

Eduard wiedział, że nie znajdzie tam brata. On był zbyt tchórzliwy, żeby chodzić w takie miejsca z własnej woli. Pan Rosja raczej nie kazałby mu tam iść, bo praktycznie nic tam nie ma. Ewentualnie czasem nosili w to miejsce jakieś niepotrzebne graty. Większość rzeczy, jednak lądowała na strychu, bo mniej tam śmierdziało. Jednak coś kazało mu iść dalej.

Nacisnął na przycisk, dzięki któremu zapaliło się światło. Mała żarówka słabo oświetlała zakurzone pomieszczenia. Blondyn zauważył coś błyszczącego w kolejnym pomieszczeniu. Podszedł do półki, na której powinna leżeć latarka. Na szczęście była tam, więc chłopak podniósł ją i zapalił. Zwrócił światło w stronę tamtego pomieszczenia. Tą błyszczącą rzeczą była jakaś czerwona substancja. Ciarki przeszły mu po plecach. Raczej nie był to ketchup, choć bardzo tego chciał. Zbliżył się do tego miejsca.

A jednak to nie prawda, że nie mógłby tu znaleźć brata. Tylko nie do końca w takiej formie, jakiej by tego chciał.  Wolałby go żywego i w jednym kawałku. Przy jego nodze leżała jedna z niebieskich gałek ocznych, a niedaleko niej samo serce dzieciaka. Przez ten krwawy obraz Estończyk miał ochotę zwymiotować, ale szybko zawrócił i wyszedł z piwnicy. Oparł się o ścianę i próbował ochłonąć po tych nieprzyjemnych obrazkach.

Po chwili podeszła do niego zaniepokojona Ukraina i spytała, co się stało, ponieważ wyglądał, jakby zobaczył ducha. Powiedział jej o tym, co zobaczył w piwnicy. Kobieta była bardzo smutna z powodu tych wieści. Ten niewinny chłopak nie zasługiwał na śmierć. Ten człowiek nie ma uczuć. Chociaż nie ma pewności, czy to aby na pewno człowiek.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kto następny?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kto następny?

,,Losowy morderca" ~HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz