Rozdział 25

502 51 31
                                    

Gilbert przemierzał kolejne metry chodnika, co chwilę sięgając do kieszeni. Wiedział, że zaproszenie na spotkanie w jakieś ciemnej uliczce może być od tylko jednej osoby z tylko jednym zamiarem. Był gotowy na to spotkanie. Został ostatni. Przyszła jego kolej na spotkanie się z przeznaczeniem i nie zamierzał przegapić tej okazji. Był na to gotowy.

Przybył na miejsce. Wszedł w ślepy zaułek, ostatni raz sprawdzając, czy ma przy sobie pistolet. W cieniu stała odwrócona tyłem postać, która zapewne na niego czekała. Zbliżył się do niej powoli, odbezpieczając broń.

- Wiesz, że to nic ci nie da. – Osoba na drugim końcu uliczki odwróciła się do niego. Była to dość niska dziewczyna o długich, brązowych włosach z czerwonymi końcówkami. Wyglądała bardzo młodo, a wręcz jak dziecko. Uśmiechała się słodko w niego stronę.

- Kim jesteś? – spytał, celując bronią. Mimo jej słów, czuł się bezpieczniej z możliwością wystrzału.

- Przecież wiesz. – Dziewczyna zbliżyła się do niego kilka kroków. Miała rację. W końcu kto inny mógł to być niż sam morderca we własnej osobie. A może raczej morderczyni.

- Nie zbliżaj się! – powiedział stanowczo. Nie czuł przed nią tak wielkiego strachu, jak osoba stojąca przed kimś, kto zaraz pozbawi go życia. Może to przez jej łagodny wygląd nie mógł do końca dopuścić do siebie myśli, że mogłaby kogokolwiek skrzywdzić.

- Bo co zrobisz? – Zaśmiała się cicho, robiąc kolejny krok. Prusy chciał wystrzelić pocisk, jednak broń w niewyjaśniony sposób po prostu wyleciała z jego rąk, by upaść gdzieś z dala od niego.

- J-jak? - wyjąkał, próbując się cofnąć, jednak za nim pojawiła się ściana. Był przekonany, że dopiero co tędy wszedł w uliczkę, więc nie mogło być jej tu wcześniej.

- To moja historia. To moja gra. Ja ustalam zasady, a ty musisz ich przestrzegać. – Wzruszyła ramionami, stając przed nim.

- Dlaczego? – spytał po dłużej chwili, nie wierząc co innego zrobić.

- Bo ludzie potrzebują rozrywki. Inaczej by tu nie byli. A ja im jej dostarczam. – Zaśmiała się, kładąc jedną rękę na swoim policzku, a drugą obejmując swoje ciało. – Poza tym... - Odwróciła się na chwilę na bok. – Czemu nie? Kiedy masz moc, dlaczego z niej nie skorzystać? To taka zabawa!

- To nazywasz rozrywką? – Skrzywił się. Jak mordowanie niewinnych istot mogło być rozrywką. A może właśnie nią było? Może wszystko, co spotkało ich przez ten czas, całe cierpienie było tylko po to, by zając komuś czas?

- Witaj w moim świecie. A raczej żegnaj. – Ostatni raz uśmiechnęła się w jego stronę. Po chwili poczuł ucisk w gardle. Nie mógł oddychać. Złapał się za szyję, opadając na kolana. – Cieszę się, że los pozwolił akurat tobie dotrzeć do końca. To całkiem dobrze się układało. Przynajmniej dla mnie. Masz okazję zobaczyć, kto zgotował wam to piekło. Chociaż bądźmy szczerzy, nie tylko ja to tego doprowadziłam. Gdyby nie było widowni, występ by nie trwał zbyt długo. A tak, no cóż... Ale to nie koniec. – Spojrzał jeszcze raz na jej twarz, nim stracił przytomność. Próbował rozważyć jej słowa, ale coś mówiło mu, że nie były kierowane w całości do niego...

Dotarliśmy do tego. Po dokładnie czterech latach udało się zakończyć to opowiadanie. 

Chciałam przed samym końcem powiedzieć kilka rzeczy. O tym jak się to zaczęło. Pamiętam, jak cztery lata temu na lekcji polskiego mieliśmy okazję omawiać wiersz Wisławy Szymborskiej "Radość pisania" (umieszczony w mediach), który pozwolił mi na stworzenie całego konceptu książki. Przez długi czas nie mogłam znaleźć tego wiersza, chociaż znałam autorkę i kojarzyłam treść. Niedawno udało mi się natrafić na niego całkiem przypadkiem i wiedziałam, że to pewien znak, by doprowadzić serię do końca. 

W dodatku udało mi się znaleźć pierwsze komentarze, które pomogły mi ustalić datę publikacji książki. 

Wiersz był dla mnie bardzo dużą inspiracją, ale też skłonił mnie do pewnych przemyśleń, jaką moc ma tworzenie czegokolwiek

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wiersz był dla mnie bardzo dużą inspiracją, ale też skłonił mnie do pewnych przemyśleń, jaką moc ma tworzenie czegokolwiek. Nie wkurzaj pisarza, bo umieści cię w książce i zabije - to też pewien cytat, który był iskrą zapalną przy tworzeniu tego dzieła. Bo chyba to właśnie chciałam pokazać - moc jaką mamy przy tworzeniu opowiadań czy wierszy. 

W dodatku chciałam też uchwycić wiele emocji, towarzyszących postacią przy utracie bliskich jak i strachu przed nieznanym. Sama też przeżywałam wiele emocji, przy pisaniu tego. Nie spodziewałam się jednak, że odbiór tej książki będzie tak duży i powstanie nawet grupa, która zaczęła wymyślać najróżniejsze teorie! To było niesamowite przeżycie, dlatego dziękuję wszystkim.

Przez ten czas zauważyłam mój postęp w pisaniu, poznałam wielu wspaniałych ludzi i poczułam, że tworze coś naprawdę ważnego. Z jednej strony cieszę się, że pozbyłam się ciężaru, jakim jest pisanie tak poważnego dzieła, ale z drugiej strony będzie mi brakować tego właśnie. 

Jednak spodziewajcie się jeszcze epilogu!

Jeszcze jedną kwestią, jaką chciałam poruszyć jest sama nazwa. Mogłam już odpowiadać na pytania tego typu, ale powiem to też tu: 

Tak, postacie były przeze mnie losowane, stąd wzięła się nazwa oraz karteczki.

Wzięłam ten pomysł od gier z moją najlepszą przyjaciółką (która swoją drogą mnie do fandomu Hetalii wciągnęła), gdy razem losowałyśmy różne postacie, by później odgrywać ich rolę. 

Miałam wątpliwości, przed publikacją tej książki, ale cieszę się, że jednak postanowiłam to zrobić.

Wielkie podziękowania dla Master_of_water za sprawdzanie rozdziałów przed publikacją i sprawdzaniem błedów.

Naprawdę cieszę się, że ktoś tu jest i to czyta. Dziękuję wszystkim

~Klaudia.


Edit: Zaplanowałam tą datę wcześniej, jako że to równa rocznica, ale skapnęłam się, że muszę to wstawić dzisiaj chwilę przed 23 więc napisałam wszystko w jakieś 40 minut. 

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now