Rozdział 23

461 51 25
                                    

- Czas na kolację. Wstawaj. - Gilbert potrząsną kupą pierzu, która leżała na łóżku obok jego. Wiedział, że pod nią kryje się jego przyjaciel. Nigdy nie myślał, że go tak nazwie, ponieważ nigdy nie miał z wiecznie niezadowolonym Włochem za dużo wspólnego. Aktualna sytuacja dała im jednak możliwość zbliżenia się. Obydwoje stracili najbliższych i wspólnie przeżywali to cierpienie. Mogli łączyć się w bólu, mimo że każdy reagował w odmienny sposób. 

- Nigdzie nie idę. Daj mi spokój. - Kołdra lekko zadrżała, gdy chowający się pod nią osobnik przemówił. Był całkowicie zakryty pościelą. Ukrył się, gdy tylko przyszli do tego miejsca. 

 - Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem cię jedzącego cokolwiek - powiedział zmartwiony albinos, siadając na krawędzi łóżka. Martwił się o stan towarzysza. Od początku nie było z nim najlepiej, jednak z każdą kolejną śmiercią było widać, jak załamuje się coraz bardziej, choć próbował to schować pod maską wrednego chłopaka. Jednak w takich sytuacjach ciężko ukrywać cokolwiek skutecznie. 

 - Nie jestem głodny. Daj mi spokój - odpowiedział niezadowolony Romano. Rzeczywiście nie odżywiał się najlepiej już od dłuższego czasu, ale po prostu nie miał ochoty jeść. Czuł wstręt do jedzenia. Szczególnie po sytuacji z bliską mu osobą. Nie chciał nawet o tym myśleć. 

- Chociaż spróbuj. Co cię to kosztuje? – spytał, próbując brzmieć chociaż trochę entuzjastyczne. Chciał pomóc, jak mógł, chociaż nie było to łatwe. 

- Powiedziałem, daj mi spokój! – Chłopak krzyknął nie podnosząc się z łóżka. Ten krzyk był słaby. On był słaby. Jednak białowłosy nie chciał się z nim kłócić. Wiedział, że to nie miało sensu, dlatego w ciszy wyszedł z pokoju, zmierzając do restauracji hotelu. 

Szedł wzdłuż korytarza, próbując skupić się na takich rzeczach jak obrazy na ścianach, wzór na dywanie czy mijający go ludzie. O czymkolwiek tylko nie na tym. Nie na zbliżającej się śmierci, która podąża za nim od tak dawna. Ciężko było skupić uwagę na innych rzeczach, mimo że tego tak bardzo chciał. Zostało tak niewiele państw, a on należał do tych ostatnich. Jaka była szansa, że magiczne losowanie pozwoli mu przetrwać tak długo, zmuszając go do patrzenia na śmierć tylu bliskich mu osób? Zapewne niewielka, ale w takiej rzeczywistości się znalazł i nie mógł nic z tym zrobić. A przynajmniej nic, co by zatrzymało tą kulę śnieżną. 

Znów odleciał w myślach, przez co prawie wpadł na drobną kobietę. Mężczyzna stojący u jej boku spojrzał na niego krzywo, pomimo że przeprosił, po czym szybko oddalił się zapewne ze swoją partnerką. Gilbert znów próbował pozbierać myśli, gdy wszedł do sali z wieloma stolikami i krzesłami. Ruszył na środek w stronę bufetu. Do wyboru było wiele różnych potraw, choć sam nie miał apetytu. Ciężko było wybrać cokolwiek, gdy w głowie męczyła cię jedna myśl. Wziął głęboki wdech, po czym złapał talerz, a na nim położył jakiś kawałek mięsa, z którego ociekał gorący sos, oraz łyżkę gniecionych ziemniaków z odrobiną koperku. Z pewnością w normalnych warunkach ciekłaby mu ślinka na samą myśl o tym posiłku, jednak od dawna nie miał takiej radości z jedzenia czy picia jak kiedyś. 

Usiadł przy pustym stoliku, spoglądając w okno. Na dworze zaczynało robić się ciemno, przez co widział w szybie odbicia ludzi siedzących na sali i także spożywających posiłek. Niektórzy byli ubrani w garnitury, jakby dopiero wrócili z jakiś konferencji, a inni bawili się przy stole razem ze swoimi dziećmi. Żyli swoim życiem, swoimi problemami i nawet nie byliby w stanie pomyśleć o tym, co przeżywa siedzący wśród nich albinos, który powoli żuł mięso, próbując skupić się na jego smaku. Chociaż ciężko było ukryć fakt, że jego opaska na oku przykuwała uwagę. Wokół niego byli zupełnie zwykli ludzie. A może nie? Skąd ma wiedzieć, czy jeden z nich to nie tajemniczy morderca, który obserwuje go z ukrycia z dokładnie przemyślanym planem pozbawienia go życia? Nie mógł. Rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu, ale nie był w stanie uchwycić żadnego wzroku. Nikt się nim nie interesował. Jednak niepokój nie opuszczał go nawet na chwilę, a ponure myśli męczyły go, nie pozwalając zmrużyć oczu. 

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now