Rozdział 9

3.6K 221 231
                                    

-Cisza!– Po cały domu rozległ się krzyk tak głośny, że można było go chyba nawet w Ameryce usłyszeć. Chiny nie był w stanie stwierdzić,  kiedy jego dom stał się hotelem dla reszty jego rodziny, ale jak widać do tego właśnie doszło. Nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. To nawet miło, że znów coś dla nich znaczył, jak kiedyś, bo ostatnio czuł się bardzo samotny i niechciany. Odczuwał smutek wspominając czasy, gdy opiekował się nimi. Jednak chyba nadużywają jego gościnności, zapominając, kto tu rządzi. Zaraz rozniosą ten dom. Na szczęście wreszcie zauważyli jego obecność. Patrzył niezadowolony na scenę, która rozgrywała się przed nim. Korea próbował udusić Hong Kong, nie zwracając uwagi na to, że między nimi siedzi Japonia. Kiku był wręcz zgnieciony przez brata. Tajwan stała za kanapą i zamiast ich uspokoić, włączył jej się tryb yaoistki. Wyglądała, jakby zaraz miała jej polecieć krew z nosa.

Ten obraz nie był największym problemem. Problemem było jego tło. Po bojowisku były porozrzucane porcelanowe talerze i miseczki, niestety w kawałkach. Stolik obok kanapy był przewrócony, a z nim herbata, która na nim stała. Półka z książkami leżała na ziemi, razem z przedmiotami stojącymi na niej wcześniej. Prawdopodobnie w tę stronę poleciało coś cięższego niż talerzyk, ale Yao wolał nie sprawdzać, co kryje się pod jego lekturami. Nawet nie chciał myśleć, co mogłoby się stać z jego telewizorem, gdyby go miał. Nadal po głowie chodziły mu wrzaski oraz próby uspokojenia ich.

Przez chwilę zaczął się zastanawiać, o co w ogóle poszło, jednak uznał, że oni pewnie sami nie znają powodu. Od paru ostatnich spotkań praktycznie zawsze wybuchała jakaś sytuacja tego typu, a powody były naprawdę błahe. Jakby kłótnie na spotkaniach miedzynarodowych nie wystarczyły. Było już ich tyle, że Chiny miał wrażenie, że oni to robią tak dla zasady. Tylko że poprzednie kłótnie łatwiej było załagodzić. Dzisiaj kompletnie go ignorowali. Może to dlatego, że nie ma...

- Wychodzę na chwilę, a wy już demolujecie dom? - Do pomieszczenia weszła Wietnam z zakupami. Wyszła tylko do sklepu, a im już odwala. Chociaż z drugiej strony musiała trochę się przejść, bo dom był gdzieś w środku lasu. Zmierzyła całe rodzeństwo wzrokiem, przez co szybko wrócili do pozycji grzecznych dzieci siedzących na kanapie. W pewien sposób wzbudzała respekt wśród reszty rodziny. Może przez to, że gdy się denerwowała to potrafiła ich wiosłem zbić?

- Dziękuję ci - powiedział Yao, uśmiechając się w jej stronę. - Od jakieś czasu próbuje ich ogarnąć.

- Tak? - uniosła jedną brew. - Ty chyba naprawdę się starzejesz - powiedziała jak najłagodniejszym tonem, by go nie urazić, po czym udała się do kuchni rozpakować zakupy. Od jakiegoś czasu zaczęła dostrzegała to, że ten sam osobnik, który kiedyś nie miał problemu sobie z nimi poradzić, nie potrafi już tego zrobić bez jej pomocy.

Chiny spuścił wzrok. Chyba miała rację. Staruszek speszył się z tego powodu, choć sam już dawno to zauważył. Parę tysięcy lat to chyba dużo, nawet jak na kraj. Kątem oka zauważył, że reszta rodziny chce do niego podejść, by najprawdopodobniej go przeprosić, jednak on bez słowa odwrócił się i ruszył do wyjścia. Musiał to przemyśleć i przy okazji trochę się przewietrzyć. To wszystko źle na niego wpływa.

Szedł prosto szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie. Dopiero gdy odszedł kawałek, trochę zwolnił. Zaczął rozglądać się dookoła. Wszędzie drzewa. Wszędzie zieleń. Jak on kochał mieszkać w lesie. Było tu tak spokojnie, a to było coś, czego najbardziej potrzebował. Mimo że mieszkał tu od dawna, nadal nie wiedział o nim wszystkiego. Jak nie mógł po raz enty spać w nocy, czasem chodził i próbował poznać to miejsce jeszcze lepiej. Kawałek po kawałku to miejsce odkrywało przed nim swoje kolejne sekrety. Chociaż ostatnio przestał to robić. Informacja o śmierciach państw rozeszła się wirusowo. Jakiś wewnętrzny strach kazał mu zaprzestać tej czynności. Może by się tak nie bał, gdyby nie fakt, że ich grono się zmniejszyło. Próbował znaleźć odpowiedź na jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego ktoś zabija kraje? W duchu modlił się, by chociaż Hong Kong przetrwał. W końcu jeśli nie jest państwem, to go to nie spotka. Prawda?

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now