Rozdział 10

3.2K 228 633
                                    

W austriackim domu nastała bardzo napięta atmosfera. Odkąd nie było Elizabet, kuchnią zajęli się włoscy bracia. Nikt nie mówił, że była zła, ale coraz bardziej tracili apetyt. Z każdym dniem stracili chęci na cokolwiek. Świadomość, że śmierć jest coraz bliżej, tylko to wzmagała.

Romano zdawał się chudnąć w oczach, a do jedzenia było go zmusić coraz ciężej. Wydawał się już nie bać śmierci, a wręcz sam doprowadzał się do śmierci głodowej. Najbardziej martwił się o niego jego braciszek, Feliciano. Tylko pod jego naciskiem był jeszcze w stanie coś zjeść. Jego brat był wszystkim, co mu zostało.

W wielkim domu ciągle było można usłyszeć najróżniejsze dzieła przeróżnych muzyków. Austria prawie nie odstępował pianina na krok. Na szczęście w nocy udawał się na spoczynek, pozwalając tym na spokój nocą. Przerwy też robił, by coś zjeść lub załatwić inne potrzeby fizjologiczne. Ciężko było z nim pogadać.

Wesołą atmosferę w domu starali się stworzyć Włochy Weneckie oraz Polska. Czasem jeszcze Prusy zarzucił jakimś żartem lub dogryzał Feliksowi. Feliciano dzięki swej niewinności próbował zarażać optymizmem resztę domowników, a Rzeczypospolitej po prostu się nudziło, więc szukał rozrywki przez próbę poprawienia innym humoru, by zaczęli robić coś więcej niż tylko siedzenie przed telewizorem lub co gorsza pogrążanie się w rozpaczy. Jednak mimo tej wesołej postawy Gilbert widział, że paluszkożerca w środku jest równie załamany, co inni.

Przez ostatni tydzień wesoła dwójka bardzo się do siebie zbliżyła. Może jednym z powodów było to, że już wcześniej historia skrzyżowała ich ścieżki, więc mieli do siebie pewien sentyment.

Noce były chyba najgorszym czasem w ciągu doby. W każdym cieniu mógł się kryć morderca lub inny krwiożerczy stwór wysłany przez niego. Jak spać, gdy obawa o życie swoje i innych tak męczy? Nawet samotna wizyta w łazience budziła pewien strach. W końcu łazienka to dość niebezpieczne miejsce. A przynajmniej o tym przekonał się Feliciano.

Minął dokładnie tydzień od śmierci Węgier. Cała mroczna atmosfera przytłacza młodszego Włocha. Potrzebował czegoś na rozluźnienie, a sama pasta już nie starczała. Było już dosyć późno, ale nie przejmował się tym. Chciał sobie zrobić długą, ciepłą kąpiel. To było wszystko, czego teraz potrzebował. Więc poinformował resztę o swoim planie i zaszył się w tej krainie prywatności.

Gdy tylko woda wypełniła wannę do odpowiedniego poziomu, zanurzył się po samą szyję, po czym rozluźnił wszystkie mięśnie. Potrzebował chwili dla siebie w tym wariatkowie. Wszyscy powoli popadali w pewną paranoję przez te morderstwa. Nawet na chwilę nikt nie chciał zostać zupełnie sam i nawet Austria zostawiał otwarte drzwi do sypialni, która była naprzeciwko pokoju gościnnego, gdzie spali bracia. Chwila tylko dla siebie była na wagę złota, ale też była wielkim ryzykiem. Nie miało to już znaczenia dla beztroskiego Włocha. To tylko chwila.

Gorąca woda była taka przyjemna dla skóry. W prawdzie nie było to to samo, co miał u siebie, ale zawsze coś. Poza tym w takiej sytuacji nie wolno wybrzydzać. Było to dla niego wielką przyjemnością. Przed wejściem do wody dodał płyn do kąpieli, przez co cała wanna była pełna piany. Zabawa tą bąbelkową substancją była niezwykle przyjemna. Może było to dziecinne, ale to nie miało znaczenia. Teraz nic nie miało znaczenia.

Wziął głęboki wdech, po czym zanurzył głowę pod wodę. Przed zanurzeniem przymknął oczy, bo z pewnością w tej zamydlonej wodzie szybko zaczęłyby go szczypać. Leżał tak chwilę. Nagle poczuł się bardzo nieswojo. Jakby ktoś go obserwował. Chciał jak najszybciej wydostać się spod powierzchni wody. Gdy już się podnosił, poczuł jak ktoś pcha go w przeciwnym kierunku.. To nagłe pchnięcie było dla niego wielkim zaskoczeniem. Pod wpływem impulsu otworzył oczy. Nad nim stała czarna postać, która uniemożliwiała mu zaczerpnięcie powietrza. Zaczęło mu go brakować. Automatycznie chciał wziąć głęboki wdech, lecz zamiast powietrza do jego płuc dostała się tylko woda. Próby wydostania się były daremne, bo postać nie dawała za wygraną. Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak mydło zaczęło szczypać jego oczy. Życie jest tak kruche. Teraz ulatywało z niego tak szybko.

***

- Feliks, śpisz? – Gilbert odwrócił głowę w stronę swojego współlokatora. Od jakiegoś czasu miał pewne problemy ze snem, ale zwykle już o tej porze zasypiał. Czuł dziś dziwny niepokój. Może rozmowa pozwoliłaby odwrócić od tego uwagę.

- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się wyspałem.- Polska cicho westchnął, wspominając wszystkie nieprzespane od dekad noce. Prusy lekko się zdziwił tymi słowami. Powoli wstał i podszedł do łóżka obok, po czym powoli na nim usiadł. Drugi spojrzał na niego pytająco, jednak nie dostał odpowiedzi.

- To przez te morderstwa, czy…- Zamilkł. Wzrok zielonych oczów przyjaciela zdradzał mu, ile cierpień przeżył ten uroczy blondyn. Mniejszy szybko odwrócił wzrok, patrząc tępo przed siebie.

- Dwie wojny światowe, rozbiory i tyle bitew robią swoje. – Chłopak uśmiechnął się krzywo. Białowłosy zauważył, że chciał tym przekazać, że wszystko w porządku, jednak tak nie było. Niektóre blizny zostają na zawsze. Przez to albinos poczuł się przygnieciony poczuciem winy. Wprawdzie nie był wprost obwiniany, ale wiedział, że on czuje pewną urazę.

- Jeśli cię to pocieszy, to nadal nie mogę pozbierać się po Grunwaldzie. – Lekko się zaśmiał, powodując również lekki śmiech u Feliksa. Wiedział, że Polak szczycił się swoją wygraną z Litwą nad zakonem, który dotąd nie przegrał z nikim. A dla niego to do dzisiaj wielka klęska. – I ty przynajmniej znów istniejesz… - Z wielkim westchnięciem pochylił się do tyłu i położył głowę na ciele towarzysza.

- Ale w każdej chwili mogę przestać żyć. – Polska również położył się, wbijając swój wzrok w sufit. Chyba za długo starał się być optymistą w tej strasznej sytuacji.

- A Feli się tam relaksuje w wannie. – Czerwonooki wydął usta w geście niezadowolenia. Chciał jakoś zmienić temat, by nie brnąć w tą niewygodną rozmowę o śmierci.

- Nie powinien już wrócić? Chyba już późno na kąpiel… - Zmarszczył brwi. Coś mu tu nie pasowało. Miał bardzo złe obawy.

- Chyba słyszałem jakieś kroki, ale… - W tej chwili nastała cisza pełna napięcia. Obydwoje wiedzieli, co prawdopodobnie przydarzyło się ich koledze. Zaraz po tym spojrzeli na siebie i bez namysłu wstali i pobiegli do łazienki, która znajdowała się obok pokoju, w którym spali.

Drzwi w ogóle nie stawiały oporu. Zaraz po naciśnięciu klamki otworzyły się bez problemu. Powoli zbliżyli się do wanny. W zimnej już wodzie leżało blade ciało dobrze im znanego państwa. Jego martwe, otwarte oczy patrzyły bez uczucia w sufit. Widok ten nie był przyjemny. Bez względu na to, ile pozbytych życia ciał widzieli, poczuli jak niedawno jedzona kolacja podchodzi im do gardła.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kto następny?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Kto następny?

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now