Rozdział 20

1.4K 106 162
                                    


Szła przed siebie pewnym krokiem, nie oglądając się za siebie. Dobrze znała drogę do miejsca, gdzie właśnie zmierzała. W końcu sama je wybrała na spotkanie z starym znajomym. Wiedziała, że on za nic nie odpuści takiej okazji na spotkanie z nią, więc nie bała się, że zostanie wystawiona. Musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Musiała zemścić się za to co zrobił.

Weszła do niewielkiej, prawie pustej, kawiarenki, w której przeważały jasnoniebieskie barwy. Wiedziała, że ludzie już tu nie przychodzą pod wieczór tak często jak w popołudniowych godzinach. Idealne miejsce na spotkanie, a przynajmniej na takie, jakie zaplanowała. Spojrzała na swoje odbicie w oknie drzwi wejściowych. Poprawiła granatową garsonkę leżącą na białej sukience. Jej jasne włosy swobodnie opadały na ramiona. Zwykle nosiła na głowie białą kokardę, jednak odpuściła sobie dzisiaj tę część garderoby. Wyglądała jakby wybierała się na randkę. On też zapewne myślał, że to jest celem spotkania. Jak bardzo się mylił.

Rozejrzała się po jasnym otoczeniu. Od razu go zauważyła. Siedział przygarbiony przy jednym ze stolików dla dwóch osób, a w rękach trzymał kwiaty. Miał zieloną koszulę z czarnym krawatem oraz brązowe spodnie. Włosy związał w niewielkiego kucyka z tyłu głowy. Był cały poddenerwowany. W końcu jego miłość sama zaproponowała spotkanie po tylu latach odrzucania go. Że też trzeba było tak wielkiej tragedii, by w końcu na niego spojrzała.

- Natalya! Pięknie wyglądasz – powiedział, gdy ta tylko zbliżyła się do stolika. Podniósł się z krzesła, po czym wręczył jej kwiaty. Skinęła lekko głową dziękując. Nie miała w zwyczaju się uśmiechać, więc nie chciała udawać. Z drugiej strony chłopak, mimo że zna ją bardzo dobrze, mógł naiwnie wierzyć, że naprawdę uśmiechnęła się na jego widok. Jednak ona w środku cała się gotowała.

- Ktokolwiek wie, gdzie jesteś? – spytała, siadając na wolnym krześle. Nawet nie przejmowała się, że pytanie mogło wydawać się podejrzane. Był zbyt naiwny, by to zauważyć.

- Nie, rozstałem się z moimi... kolegami. – Spuścił głowę. Po śmierci najlepszego przyjaciela wolał oddalić się z Prusami oraz Romano. Przypomniało mu to jedynie widok martwego ciała Polski. Potrząsnął głową próbując pozbyć się tych strasznych myśli. Nie myśl o tym. W końcu jesteś na spotkaniu z NIĄ – upomniał się w głowie. Podniósł wzrok, by móc przyjrzeć się pięknej twarzy swojej koleżanki. Jej niebieskie oczy dokładnie mu się przyglądały i podążały za każdym jego ruchem.

- Rozumiem – odpowiedziała po chwili beznamiętnie. Świetnie. Miała ochotę już go zabić, ale musi jeszcze poczekać. Za dużo tu ludzi.

- Jak ty się trzymasz? – spytał, posyłając w jej stronę zakłopotany uśmiech. Próbował podtrzymać rozmowę, ale tak się denerwował, że słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. Dzień, o którym dosłownie śnił od wieków i który tyle razy planował w głowie. I na nic się zdały te sny. Dziewczyna oszczędzała słów i tylko wzruszyła ramionami, co jeszcze bardziej zaczęło go stresować. Zrobiłem coś nie tak? – pytał się w myślach.

- Podać coś? – Do ich stołu podeszła ubrana w biały fartuch młoda kobieta. Na piersi miała nazwę miejsca, w którym pracowała, a pod spodem błękitną, letnią sukienkę. W ręku trzymała notes, w którym za pewne zapisywała zamówienia. Czekała na ich odpowiedź z uśmiechem na twarzy, który prawdopodobnie dawała każdemu klientowi. Brązowe włosy związane miała w kucyk, zostawiając tylko grzywkę oraz luźniejsze kosmyki z przodu głowy obok dość przeciętnej twarzy bez żadnego makijażu. Zielonooki szybko zerknął na menu, próbując wybrać coś na szybko. Miał tyle czasu, żeby przyjrzeć się propozycją zamówień, ale jakoś o tym nie pomyślał.

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now