Rozdział 14

2.8K 198 1.1K
                                    

Patrzenie na przechodzących ludzi zwykłej osobie pewnie by już dawno się znudziło, ale dla niego nie było sensu robienia czegoś innego. Po co uciekać, po co zbierać się w kupę? To nic nie da. Im nic nie dało. Można co najwyżej pomóc mordercy w pozabijaniu ich wszystkich na raz. Chociaż on zdaje się trzymać zabijania pojedynczo.

Teraz nie zostało mu już nic do roboty. Dlatego z ciemnej uliczki obserwował ludzi ze swojego kraju, trzymając swoją wierną katanę, która do tej pory go nie zawiodła. Ale w końcu musiał nadejść ten moment. On, zwany krajem kwitnącej wiśni, siedział teraz czekając na śmierć.

Od paru dni chodził i obserwował życie. Swoje niedługo zakończy, więc chociaż chciał spokojnie popatrzeć na zwykłych ludzi. W takich chwilach żałował, że nie jest zwyczajny. Jak to jest być „normalnym” człowiekiem? Zwykli ludzie każdego dnia są narażeni na śmierć, a paradoksalnie się tym nie przejmują. Nawet dla krajów przychodzi w końcu czas, by przestać egzystować, bo nikt nie może żyć wiecznie. Ale mimo wszystko każdy zbyt mocno przejmują się swoim odejściem. Przecież i tak w końcu by do tego doszło. Teraz zostało tylko się modlić, by śmierć była szybka i bolała jak najmniej.

Czy teraz jest sens w ogóle walczyć? Skoro i tak jeszcze nikt nie uciekł, wydaje się to być bez znaczenia, czy podejmie się walki, czy nie. Ale może ten ostatni raz warto walczyć dla samej zasady?

Podniósł się z ziemi. W tej chwili znajdował się na dachu jakiegoś mniejszego budynku. Ludzie wokół byli zbyt zajęci sobą i swoimi sprawami, by zwrócić na niego uwagę. Tym lepiej dla niego. Mógł kontynuować swoje zajęcie w spokoju.

A przynajmniej miał spokój, dopóki nie usłyszał szelestu gdzieś za nim. Odwrócił się i zmierzył wzrokiem przestrzeń. Ktoś przeskoczył między budynkami. Szybko zwrócił się ku górze, by tam zobaczyć postać, patrzącą na niego z wyższego budynku. Odsunął się lekko do tyłu wyciągając przy tym swoją broń. W tym czasie postać zeskoczyła z budynku.

Osobnik był niski, ale on też nie należał do olbrzymów. Ubrany cały w ciemne barwy z maską na twarzy. Również trzymał katanę. Przewidział jego posunięcie? A może po prostu takie narzędzie mordu wybrał dla niego. Nie zdążył o to spytać, bo postać ruszyła w jego kierunki, przez co zbliżała się na niebezpieczną odległość.

Stał bezczynnie, dopóki nie zobaczył, że osoba w czarnym bierze zamach. Osłonił się swoją bronią. Kiedyś był niepokonany jeśli chodzi o władanie kataną, ale czy teraz mu to pomoże? Może przedłuży jego żywot o parę sekund.

Postać nie poddała się i drugi raz próbowała wymierzyć cios. Jednak tym razem próba została uniemożliwiona przez refleks i zwinność Japończyka. Tym razem instynktownie on spróbował zaatakować swojego oprawcę, jednak ten nie został bierny i również odparł atak. Walka wydawała się być równa.

Wszystko trwało zaledwie parę sekund, a już po tym wywiązała się zaciekła walka. Z jednej strony Kiku wiedział, że wszystko to nie ma sensu, bo i tak nie wygra walki ze śmiercią, która przyjdzie po niego wcześniej czy później, ale coś kazało mu walczyć. Jakby gdzieś w innym wymiarze stał tłum dopingujący go z całych sił. Niestety musi ich zawieść.

W końcu padł cios, którego przez zamyślenie nie odparł. Walka nie była długa z perspektywy zwykłej osoby, lecz dla niego ciągnęła się wieki. A teraz mógł odpuścił. A nawet musiał. Broń przeciwnika przebiła go na wskroś w okolicach brzucha. Chwilę później morderca zabrał ją, by dać mu się jak najszybciej wykrwawić.

Upadł na kolana, skulony. Ostatkiem sił spojrzał na swojego zabójcę. Od początku tej sprawy miał tak wiele pytać bez odpowiedzi. Jednak nie był w stanie ich zadać. Zdążył tylko słabo zapytać: „Czemu to robisz?”. Postać wzruszyła ramionami.

- Dla zabawy? Dla rozrywki tłumu?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kto następny?

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now