Rozdział 13

3.1K 200 708
                                    

- Wszystko w porządku, Emilku? – Lukas położył rękę na ramieniu brata. Od jakiegoś czasu zdawał się być pogrążony w rozpaczy. Minął już jakiś czas od wypadku, jednak mimo prób pocieszania go, nic się nie zmieniało.

 - Tak, nie potrzebuję twojej troski. – Zrzucił jego dłoń, po czym spojrzał na niego groźnie. 

 - Nie chcesz pogadać? – Usiadł obok niego. Już wcześniej był dość odizolowany się od reszty Nordyckiej paczki, a co dopiero po ostatnich zdarzeniach. Zaczął się coraz bardziej od niego martwić. Szczególnie, że zapewne obwiniał się o śmierć Tino. 

- Zostaw go. Powinien sam pogodzić się z myślą, że doprowadził do czyjejś śmierci. – Berwald spojrzał na towarzyszy znad gazety. 

 - Ber, brzmisz jakbyś obwiniał Isia. – Do salonu wszedł Matthias. W ręce miał szmatkę, którą jeszcze przed chwilą wycierał talerze. Lekko się uśmiechnął, jednak gdy spotkał przesadnie poważną twarz Szwecji, zrozumiał, że właśnie tak miało to zabrzmieć. – Przerabialiśmy ten temat, Emil nie jest winny tej sytuacji. – Położył ścierkę na stole, po czym spojrzał na Szwecję wkurzony. 

 - Mamy wystarczająco dużo zmartwień, a ty jeszcze bardziej go dołujesz. – Nor wstał z kanapy. Skrzyżował ramiona, patrząc na niego z wielkim niezadowoleniem. 

 - Przymknijcie się, zachowujecie jak jacyś wariaci! Mówiłem, że wszystko w porządku! – Zerwał się z siedzenia, po czym zamknął się w pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. 

- Spójrzcie prawdzie w oczy, gdyby nie poprosił go o przyjazd, Tino nadal by żył! – Gwałtownym ruchem odłożył gazetę, po czym, spojrzał stanowczo na Danię. 

 - Wiesz, co się teraz dzieje. Jeśli został wybrany, nic by go nie uratowało. Obwinianie się nawzajem na nic się nam nie zda. – Odwdzięczył się tym samym spojrzeniem. Kątem oka zauważył Norwega, który wyszedł z pomieszczenia i prawdopodobnie pokierował się do pokoju najmłodszego z ich paczki. Sam westchnął i lekko uśmiechnął się do przyjaciela. – Może się razem napijemy? 

- W porządku. – Mruknął, po czym usiadł spokojnie na kanapie. Drugi podszedł do niewielkiego barku po drugiej stronie salonu i wyciągnął z niego dwa piwa w szklanych butelkach. W szafeczce znajdowało się ich jeszcze więcej. Podał jedno koledze, po czym otworzył swoje otwieraczem przyczepionym do kluczy. Odłożył przedmiot na stół, biorąc łyka. Szwed chwile patrzył na butelkę, ale w końcu wziął własność Matta i otworzył ją. 

Nie był fanem piwa. To Dan zwykle jako jedyny chlał po nocach, gdy większość unikała popadnięcia w ten nałóg. Ale czasem się napić to nie grzech. Szczególnie ostatnio potrzebował czegoś, by poczuć się lepiej.  Może choć na chwile zapomni o Tino. 

Tino. 

Przymknął na moment oczy, by przypomnieć sobie jego ostatnie spotkanie z chłopakiem. Od dawna krążyły plotki, że coś ze sobą kręcą. Może w oczach innych byli parą, ale to nie była prawda. Niestety dla niego. Właśnie dla tego przyszedł do niego z nadzieją, że to się zmieni. Mniejszy blondyn, mimo tego że znali się od dawna, zawsze wydawał się przy nim lekko przestraszony. Na wszystkie komentarze, że wyglądają słodko albo jak para, od razu zaprzeczał z lekkim zakłopotaniem. Martwiło to jego przyjaciela, bo było widać, że Fin nie bardzo był zainteresowany związkiem. 

Jednak zaryzykował. Poszedł do niego z kwiatami. Takie wyznanie nie było łatwe dla małomównego Szweda, który nawet nie umiał się uśmiechnąć. Jednak gdy zobaczył słodkiego chłopaczka w drzwiach, zebrał się w sobie. Ten długo na niego patrzył cały czerwony. Po tym grzecznie wytłumaczył, że są tylko przyjaciółmi, po czym próbował zamknąć drzwi. 

,,Losowy morderca" ~HetaliaWhere stories live. Discover now