Rozdział 8

44.8K 903 1.3K
                                    

-Czekaj, ale jak to się pogodziliście?- zapytała Hazel, nie dowierzając w to co słyszy.

-Po prostu obiecaliśmy sobie, że będziemy starać się siebie unikać, tak jakbyśmy się w ogóle nie znali.- wzruszyłam ramionami, biorąc do buzi widelec z sałatką.

-I naprawdę myślisz, że uda wam się to?- zaśmiał się Jacob.

-Nie wiem, ale przynajmniej spróbujemy.- powiedziałam, bo szczerze mówiąc nie wiem czy uda nam się przez cały czas siebie unikać, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby tak było i mam szczerą nadzieję, że on również.

-Ale to bardzo dobrze się składa, bo może teraz uda nam się z Louisem was przekonać, żebyśmy gdzieś we czwórkę razem wyszli. Przepraszam, że cię o to proszę, ale dobrze wiesz jak bardzo chciałabym, żeby tak się stało. Trzeba wykorzystać taką dobrą okazję, bo później może być już za późno.- dziewczyna podniosła wargi wyraźnie zadowolona swoim pomysłem.

-Wiem, że bardzo byś tego chciała, ale to się źle skończy. Tak jak powiedziałam ustaliliśmy, że będziemy się unikać, a to znaczy, że w ogóle nie będziemy ze sobą rozmawiać ani się widywać.- odparłam, bo niestety, ale nic się nie zmieniło. Jestem przekonana, że jak nadal będziemy próbowali ze sobą porozmawiać to znowu skończy się to na kłótni, a tego już nikt nie chce.

I już zauważyłam, że Hazel miała się odezwać, ale nagle dosiadł się do naszego stolika Louis, który usiadł obok czarnowłosej. Uśmiechnęłam się do niego, bo ostatnio nie mieliśmy czasu w ogóle ze sobą porozmawiać. Kilka tygodni temu gdzieś wyjechał, na imprezie u Liama go nie widziałam, a od zawsze bardzo go lubiłam.

-Wiesz, że David i Veronica, w końcu doszli można powiedzieć, że do porozumienia?- zapytała go Hazel.

-Właśnie przyszedłem, bo David też mi o tym powiedział. W takim razie jutro jakiś wspólny wypad we czwórkę na miasto?- puścił mi oczko.

No nie, dzisiaj się wszyscy na nas zmówili czy jak?

-Nie, bo jak już mówiłam my mamy się unikać, a nie nagle razem gdzieś wychodzić i zostać najlepszymi przyjaciółmi.- wzięłam do ust kolejny widelec sałatki.

-David powtarzał to samo, ale nigdy razem nigdzie nie wychodziliśmy, więc może to was trochę zintegruje.- odparł, na co przewróciłam oczami, bo już nie chciało mi się z nimi dyskutować. Spojrzałam na Jacoba, który w ogóle się nie odzywał, tylko siedział z telefonem w ręku uśmiechając się pod nosem.

-Stary wspieraj mnie, a nie siedzisz cicho.- szturchnęłam go łokciem.

-Sorki skarbie, ale na ten temat mam takie samo zdanie jak oni.- spojrzał na mnie spod ekranu, ale po kilku sekundach znowu do niego powrócił, zupełnie mnie ignorując.

Świetnie.

***
Weszłam do domu wściekła tak jak zawsze z powodu tylko tej jednej osoby, chociaż szczerze mówiąc dzisiaj bardziej zdenerwowali mnie moi przyjaciele niż on. Zdjęłam kurtkę i buty, a następnie już miałam iść do swojego pokoju, ale nagle usłyszałam jak moja mama rozmawiała, a właściwie krzyczała na kogoś bardzo głośno przez telefon. Zaciekawiona podeszłam bliżej i stanęłam przy ścianie, żeby postarać się cokolwiek usłyszeć.

-Powtarzam, że nawet nie ma takiej opcji. Dopiero po tylu latach sobie przypomniałeś o jej istnieniu i nagle chcesz ją zobaczyć?- krzyknęła, a ja zmarszczyłam brwi na jej słowa.- Trzymaj się od niej z daleka.- dodała, a ja natychmiast, gdy usłyszałam telefon obijający się o płytki podłogi wychyliłam się i weszłam do salonu. Podeszłam do mamy, która była odwrócona do mnie tyłem i spoglądała zamyślona w okno.

Hateful LoveNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ